Najpiękniejsze w moim domu.

Byłam ostatnio na doskonałej imprezie w Lizbonie, Web Summit, na której padło świetne zdanie – chcę mieć na swoim telefonie apkę, która wyłączy wszystkie inne apki! Do teraz się z tego śmieję, bo naprawdę tak jest. Oprócz apek, które ciągle do mnie wołają, że mam się napić, ruszyć tyłek, już gasić światło i natychimast iść spać, rzeczą, która wkurza mnie najbardziej w życiu z telefonem w ręce, są zdjęcia. Mam miliony zdjęć własnego nosa, każdego grymasu, kilka ujęć tego samego momentu, a jak przyjdzie do wyboru tego najlepszego, to wszystko mi opada, kiedy mam przeglądać identyczne kadry w poszukiwaniu tego, na którym akurat dobrze wyglądam.

Kiedyś to były czasy, wzdycham sobie. Jechał człowiek z rodzicami do Bułgarii, robiło się jedno ujęcie, bo wiadomo, na wczasy przypadała rolka filmu, więc nie marnowało się go na bzdury, wszystko pozowane, nie garb się, uśmiechnij się, nie rób takiej głupiej miny, w lewo się przesuń i już i cyk. W niepewności się szło wywołać, z wypiekami na twarzy się oglądało, kilka zdjęć od razu szło do kosza, bo wiadomo, tu prześwietlone, tam paluch na połowie zdjęcia, a tu się film kończył i zdjęcia jest tylko pół. Po wczasach kupowało się koniecznie album i zdjęcia, żeby się paluchami nie ubabrały, wkładało się do albumu. I w taki sposób, zawsze jak się jedzie do babci czy mamy, rozrywka gwarantowana. Za niektóre ałtfity i fryzury powinniśmy pozwać przemysł modowy! Pozew zbiorowy za celowe niszczenie wizerunku i spowodowanie trwałego uszczerbku na zdrowiu psychicznym. Ktoś ogarnia prawo? Jakby co, mogę podesłać kilka dowodów rzeczowych.

No ale przynajmniej były te zdjęcia. A teraz, choć nie musimy już jeździć na wakacje w to samo miejsce każdego roku, zdjęć do pokazania nie ma. To znaczy są. Ja na przykład mam całe dyski, ale szczerze wątpię, aby moim dzieciom i wnukom kiedykolwiek chciało się to oglądać. Obiecałam więc sobie, że po każdej podróży zrobię taki album na półkę. W tym celu przejrzę, wybiorę, a resztę nieudanych zdjęć skasuję. Te dobre wywołam, wsadzę do albumu i narzędzie tortur zbuntowanych nastolatków gotowe! To naj, naj, najlepsze, jedyne – powieszę na ścianę.

Hahahahahahahahahahhahahahahahahah.

Już.

Zrobiłam tak po jednych wakacjach i na tyle starczyło mi chęci. No ale od czego są przeprowadzki? Jak już się przeprowadzamy, walimy ściany i robimy ogólne zamieszanie, to możeby tak zajrzeć do kilku albumów?

Kiedy sobie tak myślałam, gdzieś na początku września, nie miałam bladego pojęcia czego tak naprawdę szukam. Miałam za to ogromną ścianę do zagospodarowania. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, czy lepiej będzie zapełnić ją grafikami, czy też setkami zdjęć, czy też może wybrać kilka tych najlepszych?

Wpisałam do wujka googla dane frazy i o, wyskoczyło. Tak sobie myślę, że czasami mam szczęście po prostu trafić dokładnie na to, co jest mi w życiu potrzebne (tak mi się na przykład raz zdarzyło w Los Angeles, że wpadłam w autobusie na surfera z Australii, hehe). Piszę te słowa patrząc na moją cudną ścianę. A wszystko to dzięki http://papierowezdjecia.pl

Jest tu i nasz pierwszy i ten drugi ślub i maluchy i plaża i roczek i wiele innych momentów, które złożyły się na naszą historię. Wszystko w wielkim formacie, żeby można z każdego kąta domu dobrze zobaczyć szczegóły. Nie mogę się doczekać, żeby dodawać do niej nowe zdjęcia, które utworzą mapę naszego życia. Ta ściana jest takim wyzwalaczem uśmiechu. Bo przecież tak miło kilka razy dziennie sobie powspominać najlepsze, co nam się przydarzyło, szczególnie na trasie pomiędzy piekarnikiem a pralką. 🙂

Oczywiście musiałam spędzić kilka wieczorów na wyborze zdjęć. Panowie z firmy http://papierowezdjecia.pl/ byli bardzo wyrozumiali i nie tylko pomagali podrasować zdjęcia robione telefonem nienajlepszej jakości, ale i zmieniali układ wydruków, ramki i nawet tło. Największe błogosławieństwo to jest z tym podrasowaniem. Bo czasami najfajniejsze zdjęcia są te na spontanie. Nie wtedy, kiedy idziemy pięknie ubrani do parku ze statywem i lustrzanką, a samojebki na lipcowym spacerze po plaży we Włodku. Niestety – jak to z takimi zdjęciami bywa, w telefonie to jeszcze jakoś wygląda, ale powiększone na ścianie już gorzej.

Panowie z papierowych oferują również pomoc grafika, który doradził nam w jaki sposób rozmieścić zdjęcia na naszej ścianie. Przyznam, że wyglądają imponująco, sama chyba nie wpadłabym na taki rozkład, ale jak zobaczyłam kilka wizualizacji, zgodnie zdecydowaliśmy, że ten układ jest najlepszy. W ramach usług dodatkowych można zamówić też grafikę lub napis, na przykład tabliczkę z napisem Rodzina lub Kowalscy, czy Nasz mały gang, którą można dopełnić wygląd ściany. Możliwości są nieograniczone. Generalnie jest to nieduża firma, więc podejście do klienta jest bardzo indywidulane. Dla mnie bardzo na plus.

Zdecydowałam się w końcu na zdjęcia, które wiesza się bezpośrednio na ścianę, na piance PCV. Nie mogłam znaleźć ładnych ramek, a jak w końcu znalazłam, okazały się bardzo masywne, a przez to wydały mi się niebezpieczne, w razie, gdyby spadły, a mając aktywne dzieci i wielkiego psa, które na przedpokoju urządzają sobie wyścigi, muszę się liczyć z taką ewentualnością. No i oczywiście te wszystkie ramki kosztowały grubą kasę. Zdjęcia, które ja mam na ścianie, przyjechały do mnie z łatwym mocowaniem – trwała taśma z tyłu w pięciu punktach, bez konieczności robienia dziur w ścianie. Co oznacza, że nawet nasza kochana babcia bez pomocy wiertarki może sobie taki obrazek powiesić. Można go też powiesić na przykład na płytkach, nie musi to być ściana. Są ultralekkie. 

  

Wydruki wielkoformatowe http://papierowezdjecia.pl/wydruki-na-piance-pcv/ to zupełnie nowa jakość. www.papierowezdjęcia.pl to firma, która stawia właśnie na jakość. Większość firm z branży robi wydruki solwentowe, a tutaj mamy druki lateksowe. Jakość wydruku w przypadku lateksu jest niesamowita. Aż ciężko uwierzyć w te barwy i ostrość.

A teraz was czymś zaskoczę. Myślałyście, że duże obrazy w domu nie mogą wpłynąć na wasze zdrowie i reszty domowników?

Zespół z papierowezdjecia.pl uświadomił mi, że może. Już opisuję. Większość wydruków na rynku (solwentowych) szkodzi ludziom substancją o nazwie cykloheksanol, od początku produkcji, po pierwsze dni spędzone na ścianie w zamkniętym pomieszczeniu. Na otwartej przestrzeni nie ma problemu, ale jednak wielu z nas wiesza zdjęcia wewnątrz domu, gdzie biegają dzieci, codziennie przechodzi się obok tych zdjęć.

papierowezdjecia.pl podchodzi do tematu odpowiedzialnie i nie sprzedaje klientom potencjalnej trucizny. W zamian proponują lateks, który jest na tyle bezpieczny, że oficjalnie dopuszczony jest do kontaktu z jedzeniem bądź do wieszania w szpitalach czy przedszkolach. Solwent niestety nie.

Byłam w szoku, kiedy się o tym dowiedziałam. W końcu to ma to wpływ też na zdrowie naszych dzieci! Wszystkie te informacje potwierdzone są przez firmę HP w ich badaniach oraz ich stronach internetowych, wiec jest to potwierdzona informacja (podaję źródło pod tekstem).

Pomimo faktu, że latekst jest droższy o połowę od solwentu w produkcji, ceny (na papierowych) są porównywalne do reszty rynku. Dodatkowym argumentem jest fakt, że ta technologia zachowuje taką samą, a czasami lepszą trwałość od dowolnej technologii solwentowej wg przeprowadzonych badań.

Warto zerknąć choćby tutaj, aby zobaczyć wszystkie certyfikaty i różnice pomiędzy metodami wydruku. https://www.hplatex.pl/swiat-marki-hp-latex/certyfikaty/

Wydruki wielkoformatowe zamówisz szybko na stronie http://papierowezdjecia.pl/wydruki-na-piance-pcv/ Wybierasz format, wielkość, płacisz i już. Zamówienie gotowe do 3 dni roboczych, wysyłka kurierem, i już za moment cieszysz się z niesamowitego efektu.

Zdjęcia są doskonałym pomysłem na prezent. Szczególnie dla osób nam bliskich, z którymi łączą nas wyjątkowe wspomnienia. Wiele osób starszych nie używa telefonów, czy aparatów fotograficznych. Mają za to dużo wolnego czasu na wspominki i chwalenie się wnukami, pięknymi rodzinami. Takie zdjęcie, w większym formacie, na pewno sprawi radość dziadkom, którzy zwykle nie potrzebują już wielu rzeczy materialnych. Może to być zdjęcie z rodzinnej uroczystości, zdjęcie z pasowania na przedszkolaka, ze ślubu, chrzcin, czy imienin. Na pewno masz coś takiego pod ręką, możesz zamówić przez Internet i mieć doskonały prezent bez wychodzenia z domu. Na zbliżające się, ultra rodzinne święta, to doskonały prezent. Dla siebie też! Bo nie ma nic lepszego niż wspomnienia. Że też nie wspomnę o rodzinach, które rozdzieliła emigracja. Zdjęcie zamówisz przez Internet z dowolnego miejsca na świecie, a jaka niespodzianka dla nie widywanych codziennie bliskich!

Święta to też doskonały mobilizator do małych zmian wystroju. Rodzinne zdjęcie na ścianie to przemiły akcent i na pewno spodoba się krewnym. Zobacz zresztą na moją cudną, wyjątkową ścianę, obok której nie da się przejść obojętnie.

***Na koniec niespodzianka – do 19 grudnia macie rabat 15% na hasło „CALARESZTA15” na wszystkie usługi, na druki wielkoformatowe jak i na zwykłe odbitki czy personalizowane prezenty.***

I co? Jak Ci się podoba nasz ściana? ♥

Jeśli masz jakieś pytania – pisz, ja jestem zachwycona efektem, chętnie odpowiem. Wpis powstał we współpracy z papierowezdjecia.pl Polecam bardzo! 

 

Źródła:

http://drukowanielatexem.pl/s19-dlaczego-druk-latexowy.html

https://centrumpr.pl/artykul/druk-solwentowy-czy-lateksowy,76971.html

https://samart.pl/druk-wielkoformatowy-drukarnia-wybor-techniki-druku/

https://www.hplatex.pl/swiat-marki-hp-latex/certyfikaty/

    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.