Męczennice nie wmówicie mi, że się nie da. (I sobie też nie).

Kilka dni temu przypomniałam tekst „Jestem lepszą mamą, kiedy mam czas dla siebie”. I otwarło się piekło. Męczennice znowu się odezwały. Mam dziś krótki apel. Męczennice nie wmówicie mi, że się nie da.

Ten tekst (do przeczytania tutaj: https://www.calareszta.pl/jestem-lepsza-mama-kiedy-mam-czas-dla-siebie/) zawsze zbiera mnóstwo komentarzy i lajków. Nic dziwnego. Żyjemy w czasach, kiedy zaczynamy w końcu szanować siebie. Zauważamy mocniej konieczność zwolnienia i pomyślenia o sobie, na rzecz małej wygody, jaką jest zamówienie obiadu, powierzenie potomka małżonkowi, czy zakup samojezdnego odkurzacza. Już wiemy, że projekt „dziecko i dom” to projekt zespołowy, który muszą ogarniać przynajmniej dwie osoby. Wiemy też, że facet w domu nie pomaga, bo to też jego dom (na ten temat więcej tu: https://www.calareszta.pl/facet-domu-pomaga-tez-dom/).

Zastanawiają i martwią mnie komentarze od kobiet, które piszą:

Fajnie, że mąż Ci tak pomaga i się na to godzi. Nie wszyscy mają ten luksus i wtedy nie ma wyjścia.

Niektórzy mieszkają na emigracji i nie mają nikogo do pomocy.

Niestety nie stać nas na nianię.

Nie mam z kim zostawić dzieci.

Ja wiem, że jak ktoś chce, to znajdzie sposób, a jak nie chce, to znajdzie miliony wymówek. To wszystko nie zmienia jednak podstawowego faktu.

MATKA POTRZEBUJE CZASU DLA SIEBIE.

I choćby nie wiem jak próbować mnie przekonywać, nie dam sobie wmówić, że można żyć bez tego. Bo matka nie jest robotem, zaprogramowanym na 24 godziny pracy. Matka potrzebuje zadbać o siebie. Potrzebuje ciszy, hobby, odpoczynku (niepotrzebne można skreślić).

Męczennice nie wmówicie mi, że się nie da. Wszystkie dzieci kiedyś śpią. Większość dzieci ma ojca. Na całym świecie są zajęcia dodatkowe, w których mogą uczestniczyć dzieci bez dorosłych. Większość dzieci od około 3 roku życia kocha oglądać tv i w tym czasie nic więcej ich nie interesuje, są też w miarę bezpieczne, matka nie musi trzymać ich przy tym oglądaniu tv za rękę.

Nie wspominam o dziadkach, bo mogą być niechętni do pomocy, mogą być daleko, mogą być pracujący.

Nie wspominam o starszych dzieciach, które spokojnie zajmują się sobą, mogą pomóc w domu (a nawet powinny, o czym więcej pisałam tutaj: https://www.calareszta.pl/meczennice-robia-swoim-dzieciom-krzywde/) i chętnie zostają same w domu.

Nie wspominam o udogodnieniach w postaci niani, cateringu, pani do sprzątania, odkurzaczu, który sam odkurza, czy suszarce do ubrań, bo nie każdego stać.

Nie wspominam w końcu o koloniach, na które dziecko może jechać na dwa tygodnie i wtedy nawet jeśli się pracuje, można mieć wieczory dla siebie i wolne weekendy. Nie wspominam o koloniach i obozach, bo nie każde dziecko chce na taki jechać.

Wiem też, że często nie jest tak, że jak bardzo chcesz, to się uda. Są samotne matki, są rodziny patologiczne, są w końcu rodzice dzieci niepełnosprawnych, którzy nie mogą zostawić dzieci samych nawet na ułamek sekundy. Wierzę, że jest kilka takich sytuacji, kiedy naprawdę jest ciężko o tę chwilę dla siebie.

Nie rozumiem natomiast tego, że dorosła, świadoma kobieta, próbuje mi wmówić, że w jej życiu nie ma czasu na samotną kąpiel czy pół godziny na przeczytanie kilku stron książki? Próbuje mi wytłumaczyć, że nie może nigdy sama nigdzie wyjść, bo ma dzieci? Ja tego nie rozumiem, możliwe, że jestem zbyt głupia.

Co się w Twoim życiu niedobrego wydarzyło, że jesteś niewolnikiem dzieci, pracy, domu? Nie możesz sobie pozwolić na chwilę dla siebie, czy nie chcesz? Lubisz tę rolę cierpiętnicy?

Wyjeżdżaliście za granicę po to, aby poprawić swój standard, chyba coś poszło nie tak, skoro teraz tylko zgrzytanie zębami, bo dwa etaty, nianie poza finansowym zasięgiem, a dziadkowie daleko. Mnie pęd za pieniądzem i odległość od rodziny na emigracji męczyły. I uwaga, napiszę coś szokującego – można wrócić! Ja wróciłam.

Nie każdy w Polsce ma dziadków na zawołanie, to akurat nie jest domena tylko emigracji. Nie wszyscy dziadkowie mogą i chcą opiekować się wnukami. Niektórzy mieszkają daleko, są schorowani, dzieci nie chcą z nimi zostać, pracują i tak dalej.

Mąż nie pomaga, męża nic nie obchodzi, nigdy go nie ma – jeśli nie pomaga rozmowa, chyba pora zastosować terapię szokową. Przestać prać jego ciuchy, niech chodzi brudny. Przestać myć naczynia, niech je z brudnych. Dzieci zabrać na pizzę, a mężowi pozwolić samemu coś upolować w lodówce. Można wybyć, początkowo na pół soboty i zapomnieć telefonu. Mężczyźni kochają przygody, raczej nie zginą. Można tez liczyć na odrobinę zrozumienia i przypomnieć sobie, że w przysiędze małżeńskiej nie było nic o praniu, gotowaniu i sprzątaniu. Wierzę, że można mieć pecha i zamiast partnera mieć kolejne dziecko, ale taka sytuacja jest często do uratowania. Ostatecznie może trzeba się rozglądnąć za lepszym modelem?

Czas dla siebie nie musi oznaczać samotnego weekendu w pięciogwiazdkowym hotelu w Paryżu. Czas dla siebie to może być sobotni poranek, kiedy rodzinę zostawisz przed tv, a sama pójdziesz do parku na spacer. Czas dla siebie nie musi oznaczać kolacji z mężem w drogiej restauracji, to może być kawa w termosie, z koleżanką, na kocu. Spa to może być maska z fusów kawy, zaaplikowana we własnej łazience. Męczennice nie wmówicie mi, że się nie da, bo ogranicza nas tylko wyobraźnia. I złodzieje czasu – telefon, seriale, toksyczni ludzie, wyręczanie innych, nieumiejętność podziału obowiązków, perfekcja i tak dalej.

Nie próbujcie mi jednak wmówić, że żyjąc w ciągłym kołowrotku i na usługach rodziny, szefa i pralki, jesteście spełnione i szczęśliwe, wypoczęte i zdrowe.

Da się tak żyć, ale co to za życie?

Da się tak żyć, ale jak długo?

Da się tak żyć, ale po co?

Nikt Ci nie podziękuję, a jak Ci garb wyrośnie od roboty, sama go sobie będziesz dźwigać.

Medalu za zdane testy białej rękawiczki nie dają.

Życie to nie tylko obowiązki.

Łatwo się zajechać, a czas trudno odzyskać.

I jeśli tak właśnie chcesz żyć, to naprawdę Twoja sprawa. Męczennice nie wmówicie mi, że się nie da. Nie wmówicie mi, że nie da się pół godziny wykroić dla siebie, bo ja tego nie kupuję. I bardzo współczuję, jeśli musisz tak egzystować. To musi być cholernie traumatyczne.