Znajdź swój sposób. Dzisiaj.

Mówi się, że jeśli nie chcesz, znajdziesz wymówkę, a jeśli chcesz, znajdziesz sposób.

Nie potrafię policzyć, ile razy rzucałam palenie. Rzucałam, kilka dni było dobrze, aż w końcu zdarzała się kolejna okazja, w mojej głowie furtka, w ręce papieros. Potem czułam się beznadziejnie słaba. Znowu przegrałam. Aż w końcu stanęłam przed lustrem i głośno, szyderczo, zaśmiałam się z samej siebie. Kogo próbujesz oszukać, niunia? Wiedziałam, że wszystkie metody, których wcześniej próbowałam (tabletki, plastry, akupunktura) nie zadziałają, bo nałóg miałam w głowie. I dopóki sama nie zapragnęłam raz na zawsze przestać, nic i nikt nie był w stanie mnie do tego zmusić. Więcej nie zapaliłam. To było 8 lat temu.

Dwa lata staraliśmy się o dziecko. Bywały w tym czasie dni, w których ledwo potrafiłam zeskrobać się z podłogi, żeby iść na kolejne badania. I nagle doszło do mnie, że taki stan może trwać całe życie, że możliwe, że nigdy się nie uda spełnić marzenia o dziecku. Zamiast się poddać i na lata zamknąć w żałobie, powoli zaczęłam sobie uświadamiać, że muszę walczyć. Albo o ciążę, albo o zaakceptowanie życia bez dzieci. Kiedy ujrzałam możliwość cieszenia się życiem bez względu na wyniki ciążowych testów, udało się. Kilka miesięcy później urodziłam trojaczki. To wtedy uwierzyłam w słowa, które stały się moim życiowym mottem.

Póki walczysz, jesteś zwycięzcą.

Przygodę z bieganiem zaczynałam od 2km, paliłam wtedy jak smok i często po biegu witałam się ponownie ze śniadaniem, klęłam jak szewc i rzucałam butami. I tak w kółko. Dziś ze łzami w oczach mówię: jestem maratończykiem, wczoraj kolejny raz stanęłam na mecie półmaratonu, choć przecież jeszcze niedawno nienawidziłam biegać. Nadal ten sukces nie mieści mi się w głowie. Przebiegłam taki dystans już wielokrotnie i ZAWSZE jest ciężko. Cierpię psychicznie przed (milion wymówek, zła pogoda, za ciepło, za zimno, brak sił, głowa boli, buty stare, getry za ciasne, pranie trzeba zrobić, obiad ugotować, itp. itd. etc.), fizycznie w trakcie i po. Ale to mija.

Ból to stan przejściowy, duma trwa wiecznie.

Kiedy staję na mecie kolejnego biegu, zawsze myślę to samo. To bieganie to jest moja metafora całego życia. Jeśli z osoby, która nienawidziła biegać, teraz regularnie pokonuję długie dystanse, w innych sferach życia też mogę powalczyć. Kiedy teraz brakuje mi czasu lub chęci, przypominam sobie, że pierwszy półmaraton przebiegłam w Sydney. Moje trojaczki miały wtedy 15 miesięcy, opiekowałam się nimi 24 godziny na dobę, z daleka od wszelkiej babcinej pomocy, z niewielkim wsparciem męża, który wychodził do pracy o 7 i wracał o 19. Bieganie mnie uratowało. To była odskocznia od pieluch, chwila, w której mogłam zrobić coś dla siebie, miałam ambitny cel, który mnie nakręcał. Bywa, że biegnę i płaczę, bywa, że jestem wściekła, zmęczona, zagubiona. Po dziś dzień bieganie to moje ocalenie. Emocjonalne katharsis.

Osiąganie rzeczy trudnych wymaga czasu. Trzeba zakochać się w ciężkiej pracy, wielokrotnie próbować, nie poddawać się. Osiąganie rzeczy niemożliwych wymaga… trochę więcej czasu.

Możliwe, że nie walczysz z żadnym nałogiem, nienawidzisz biegać i masz już gromadkę dzieci. Jestem jednak przekonana, że tak jak w życiu każdego człowieka, są rzeczy o których marzysz, lub które chcesz zmienić. Jeśli chcesz coś osiągnąć, zacznij małymi krokami.

Droga do sukcesu jest zawsze w budowie.

Już dziś możesz zrobić coś, co przybliży Cię do celu. Znajdź swój sposób. Dzisiaj. Chcesz schudnąć? Wieczorem zrezygnuj z deseru. Chcesz zacząć biegać? Opracuj trasę. Chcesz mniej czasu spędzać przed tv lub netem? Wyloguj się, chwyć książkę, porozmawiaj z przyjacielem. Chcesz uporządkować swoje otoczenie? Zacznij od jednej szuflady. Chcesz stać się lepszym rodzicem? Poświęć dziecku 10 minut niczym niezakłóconego czasu. Wielokrotnie napotkasz przeszkody, będziesz mieć chwile zwątpienia. Możliwe, że nigdy nie osiągniesz założonego celu. Może nie masz predyspozycji, może zmienią się okoliczności, może braknie Ci środków. Ale dystans, który codziennie pokonasz w drodze do celu, przyniesie Ci ogromną satysfakcję. Da siłę do pokonywania kolejnych przeszkód i pracy nad sobą.

Zwycięstwa nie mierzy się ilością pucharów, ale tym, jaki dystans musisz przebyć, aby dotrzeć skąd byłeś, w miejsce, w którym jesteś.

W trakcie półmaratonu, na 10 kilometrze, wyprzedziło mnie dwóch chłopaków, połączonych taśmą. Dopiero po kilku sekundach, kiedy już sporo mnie wyprzedzili, zrozumiałam sens komend, które padały z ust jednego z nich. „30 centymetrów w lewo”. „Unik”. „Teraz sprint”. „Głowa na dół”. „Przeszkoda na drugiej”. To był przewodnik. Chłopak, który biegł obok, był niewidomy.

Zrobiło mi się przez chwilę głupio, bo zwykle myślimy sobie w takich momentach „ma gorzej niż ja”. Ale czy to prawda? W moich oczach ma lepiej. Nie użala się nad sobą. Walczy, pomimo przeszkód. Nie muszę szukać kogoś, kto ma gorzej, żeby mnie ciągnął w dół. Podziwiam tych, którzy dają radę, motywują mnie, inspiruje mnie ich sukces.

Kiedy mam dzień, w którym macierzyństwo mnie przerasta, nie myślę o rodzicach jednego tylko dziecka, z nianią i zastępem dziadków do pomocy. Nie wzdycham, że oto ja, bidusia, nie dam rady. Nawet jeśli użalam się nad sobą, narzekam, mam gorszy dzień, otrząsam się. To jest moje życie. Jedyne, jakie kiedykolwiek będę miała. Mogę coś zmienić, a nie ciągle oczekiwać, że los mi coś podaruje. Choć świata nie zmienię, mogę zmienić swoje nastawienie. Dlatego zmiany zaczynam od siebie. 

Jeśli czegoś nie lubisz, zmień to. Jeśli nie potrafisz czegoś zmienić, musisz to zaakceptować.

Wielkie reformy trzeba zacząć radykalnie, ale małymi krokami. Najlepiej teraz, dziś, od czegoś, co możesz zrobić natychmiast. Jak choćby wstać i zamiast narzekać i czekać, spożytkować energię na działanie. Zamiast szukać wymówek, znajdź swój sposób.

Jutro to magiczny ląd, na którym mieszka 99% ludzkiej produktywności, motywacji i osiągnięć.

Nie czekaj do jutra. Od małego kroku wszystko się zaczyna, przecież nie od razu Rzym zbudowano. W życiu zawsze masz wybór. Możesz żyć „jakoś” albo postawić na jakość. Możesz się poddać i narzekać, a możesz walczyć. Klucz do sukcesu nosisz zawsze przy sobie. Jest w Twojej głowie. To myślenie, że nie dasz rady, że nie warto, że cel jest za daleko, że nie masz środków na jego realizację, najbardziej Cię ogranicza. A przecież możesz tak wiele.

Nie ważne, czy zostało Ci całe życie, czy tylko jeden dzień, zawsze wszystko jeszcze przed Tobą.

Zacznij żyć. Znajdź swój sposób. Dzisiaj.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!