Pierwszy tydzień 2021 roku spędziliśmy na Fuerteventurze. Osobiście nigdy mnie Fuerteventura jakoś szczególnie nie ciągnęła, a już Fuerteventura z dzieciakami to w ogóle, ale wakacje były bardziej niż udane, a wyspa magiczna, tajemnicza, zróżnicowana, dla małych i dużych, godna polecenia na wakacje. Mało tego, ze względu na klimat nadaje się na wypady okrągły rok.
Po pierwsze o pogodzie – nastawiliśmy się na wielkie wiatry chcące urwać głowę. W końcu samo słowo „Fuerteventura” to w wolnym tłumaczeniu „silny wiatr”. Ano wiało, na 8 dni, wiało nam w sumie 3. Wiatr był dość silny, ale przy temperaturze 21 stopni w niczym nam nie przeszkadzał, raczej fascynował niż męczył. Nie wiem, czy to przez to, że się tak nastawiliśmy, czy w ogóle byliśmy w euforii, która powoduje, że człowiek jest pozytywnie nastawiony do wszystkiego, czy przez to, że przecież kilka lat spędziliśmy w WA (Western Australia – Zachodnia Australia), na który lokalsi pieszczotliwie mówią, że to WA to skrót od „Windy Always” – zawsze wietrznie.
Pogoda na Fuercie jest zawsze przyjemna, choć styczeń i luty to zima i może być nawet 15 stopni, my trafiliśmy na słońce i temp w okolicach 19-23. Na zwiedzanie dla nas było idealnie. W ogóle to świetny klimat, bo jak na Hiszpanię i bliskość Afryki, temperatura na Fuercie nie przekracza 30 stopni nawet w lecie. Czyli dla takich jak ja, nielubiących upału, temperatura doskonała. Może to znak? ?
Po drugie o jedzeniu – pyszne, zróżnicowane, dużo ryb, owoców morza, churros, tapas, paella, do tego sangria i cava. Czego chcieć więcej? Zdecydowanie jedna z moich ulubionych, oczywiście zaraz po tajskiej i włoskiej.
Fuerta to wyspa, z każdej strony, jakby nie jechać, otacza ją plaża. Jest ich na Fuercie podobo aż 150 i osobiście pogubiłam się w wyliczankach, która jest najładniejsza, trzeba zobaczyć na własne oczy i stworzyć swój ranking. Są zróżnicowane, jedne z białym piaskiem, inne z czarnymi kamyczkami, jeszcze inne pokryte wulkanicznym pyłem. Jest w czym wybierać. Fuerta jest mekką wszystkich wielbicieli fal i wiatru, surferów, winsurfetów, kitesurferów, a także rowerzystów – mnóstwo tu wyjątkowych tras o różnych stopniach trudności.
Polecam pożyczyć auto, bo wyspa jest na tyle mała, że można ją w kilka dni wzdłuż i wszerz objechać i zobaczyć część jej zróżnicowanego krajobrazu – wspomniane plaże, wydmy, górki, kratery, mnóstwo palm, kaktusów i małych, urokliwych miasteczek. Ruch uliczny jest prawostronny, nie zaskoczyły nas żadne znaki, w ogóle wyspa zrobiła na nas wrażenie rozwiniętej, bardzo europejskiej, bezpiecznej. Wszędzie wszyscy rozumieli angielski, bez problemu się dogadywaliśmy. Nasz lot z Katowic trwał 4.5 godziny. Można spokojnie nastawić się na gotowanie, jest mnóstwo supermarketów, nawet Lidl. Generalnie wakacje bez żadnego stresu i komplikacji. Oprócz testów, pisałam o tym tutaj: https://www.calareszta.pl/jak-wyglada-podrozowanie-w-erze-covid/
Plan, który tu przedstawię to zwiedzanie z dziećmi, które najchętniej siedziałyby 12 godzin w basenie, a które niechętnie chciały w ogóle opuszczać hotel. Idziemy więc zawsze na kompromis, siedzimy i na basenie i zwiedzamy, ale na pewno można w tydzień zaliczyć więcej, niż, to, co poniżej. My po prostu nie mamy w sobie ciśnienia na odhaczanie, bieganie z wywieszonym językiem i spędzanie dnia w samochodzie.
Ajuy (czytaj „ahuj”), czarna zatoka Caleta Negra i jaskinie piratów. Cytuję moją kuzynkę, podróżniczkę która w listopadzie była na Fuercie i stworzyła na swoim blogu plan na 7 dniową wycieczkę, która dla nas była luźną inspiracją.
„To właśnie tutaj przypłynął w 1402 roku francuski konkwistador. Podobno jest to najstarszy, zachowany w niezmienionej formie zespół geologiczny na całych Kanarach – liczy około 70 mln lat! Jaskinie składają się ze skał wulkanicznych i osadowych i są utworzone naturalnie przez magmę. Ponoć to w jaskiniach Caleta Negra piraci ukrywali swoje łupy i kosztowności. Warto dodać, że skały wapienne z Ajuy są bardzo czyste, a ich wydobycie trwało do końca XIX wieku (stąd pozostałości po piecu kamiennym)”. Więcej: https://gadulec.me/fuerteventura-co-zobaczyc-gotowy-plan-na-7-dni/
Bardzo nam się tutaj podobało, skały, wściekły ocean, jaskinie, przepiękne miejsce. Potem wypiliśmy nad zatoką dwa lokalne specjały: kawę barraquito, czyli espresso, mleko skondensowane, likier owocowy, skórka limonki, mleczna pianka i dużo cynamonu i sangrię. Nie mogłam się zdecydować co lepsze. ?
(Mina Niny na zdjęciu – bezcenna, foszki bamboszki były z nami i na Kanarach).
Punkt widokowy Mirador Sicasumbre – pięknie tu i w dzień i w nocy, są tablice, które informują, jakie konstelacje można podziwiać w nocy. Byliśmy w dzień i bardzo nam się podobała rozciągająca z niego panorama, z obu stron.
Popcorn Beach – chyba mój ulubiony punkt programu na wyspie i najfajniejsze przeżycie. Na Popcorn Beach dojechaliśmy wyboistą ścieżką tuż przed zachodem słońca. I chyba to sprawiło, że tak strasznie mi się spodobała. I to tam miałam takie przemyślenia, że podróże nie są w stanie zastąpić niczego. Oczywiście dla mnie. Jedziesz w miejsce, które oglądałaś milion razy na zdjęciach, miałaś swoje wyobrażenia, a jednak cię tak bardzo zaskakuje. Plaża pokryta jest obumartym koralowcem, białym piaskiem, małymi kamyczkami, które wyglądają jak popcorn. Nie muszę dodawać, że szalenie podoba się to dzieciakom w każdym wieku. To na pewno top mojego zestawienia “Fuerteventura z dzieciakami”. Z Popcorn Beach bardzo ładnie widać wyspę Lobos, na którą można popłynąć i zwiedzić.
Krater Colderon Hondo nie jest stromy, ani ciężki do zobaczenia, chociaż oczywiście małe nóżki bolały, ale co tam, zobaczyliśmy go w dzień najsilniejszego wiatru. Na krater prowadzą dwie ścieżki, my poszliśmy w prawo, tą szybszą i łatwiejszą. Polecam tu raczej sportowe obuwie, widziałam mamę z dziećmi w japonkach, które miały trudności po drodze. Widok i do wnętrza krateru i z jego szczytu na okolicę wart jest marudzenia dzieciaków. Wycieczka zajęła nam dwie godziny. Na kraterze widzieliśmy wiewiórki. Jest ich na wyspie pełno, ale nie wolno ich karmić, bo są szkodnikami. Niestety, rozstawione wszędzie tabliczki nie odnoszą skutku i wszyscy je karmią.
Kurort Morro Jable – na południu wyspy, na Półwyspie Jandia, sama plaża jest jedną z tych naj, rzeczywiście jest szeroka, piaszczysta i piękna. W trakcie naszego pobytu kurort był pusty, ale myślę, że w sezonie jest ultra turystycznym, głośnym i zatłoczonym miejscem. Jest tam też latarnia morska i ośrodek zajmujący się ochroną żółwi – na latarnię nie poszliśmy, bo na świecie widzieliśmy ich już wiele i nas osobiście nie zachwycają kolejne, szczególnie bez wielkiej historii, a żółwie do obejrzenia są tylko dwa, personel niezainteresowany, nie warto do nich jechać, dzieci będą rozczarowane, jak nasze.
Wydmy Corrallejo – wydmy są super zabawą dla dzieci, piasek ma piękny kolor, jest cieplutki, można się potarzać i pogonić. Jeśli Fuerteventura z dzieciakami to konieczna do zaliczenia przygoda. Można sobie tutaj wynająć różne pojazdy i po wydmach pojeździć, my z tego zrezygnowaliśmy, w ten dzień strasznie wiało.
Bardzo podobało nam się też samo miasteczko Corrallejo, klimatyczne, surferskie, z mnóstwem nadmorskich knajpek i fajnym deptakiem, no i wychodzi na to, że tu też piłam sangrię. Sorry not sorry.
Święta góra Tindaya – mistyczna góra, której kiedyś przypisywano magiczne właściwości, niestety podczas naszej podróży nie wolno było na nią wchodzić, możliwe, że powoli zadeptują ją turyści. Fajnie jednak było zobaczyć ją choćby z daleka. Jeśli Fuerteventura z dzieciakami to Tindaya też do zrobienia bo to ultra łatwa górka.
Z plaż podobała nam się też Costa Calma, jest tam mnostwo hoteli.
Fajne miejsca, których nie udało nam się zaliczyć:
Betencuria – dawna stolica wyspy, Muzeum sera, Oasis Park – ogród zoologiczno-botaniczny (jeśli Fuerteventura z dzieciakami to must see), Wyspa Lobos, Zamek w Buenaventura, E salinas del carmen – tarasy solne/saliny, trekking na najwyższy szczyt Fuerty – Pico de la Zarza, Puerto del Rosario – stolica, byliśmy w niej tylko przejazdem – bo to tu jest lotnisko, podobno samo miasteczko też urokliwe, plaża Sotavento – uznawana za tą naj, plaża Cofete – uznawana za tą naj, naj, naj…
Jak widać koniecznie musimy tam wrócić!