Jak na porównywaniu się do innych Grażynka życie straciła.

Internet to nieustanne źródło inspiracji. Ale i cały kalejdoskop ludzi, którzy, jak mawia moja przyjaciółka, są bardzo różni od nas! Mimo, że siedzę w tym biznesie od lat i już różne reakcje przerobiłam i mało co mnie dziwi, tak nie mogę powiedzieć, że nic.

Nadal dziwi mnie wmawianie innym jak mają żyć.

Nadal dziwi mnie próba wymuszenia na kimś akceptowania krytyki i oceniania, choć przecież to obca baba wyjeżdża obcej babie, często po przeczytaniu bez zrozumienia jednego zdania na Fejsie.

Nadal dziwi mnie obalanie cudzego zdania na jakiś temat. Mam trojaczki, zawsze miałam czas dla siebie. Ale Jola z Katowic wie, że ja ściemniam, bo na pewno miałam nianię, dziadków, niepracującego męża, a moje dzieci spały i od 2 tygodnia życia zajmowały się sobą, przecież to chyba oczywiste, że właśnie po to urodziłam trojaczki. Nie to co ona…

I tu się zaczyna.

Nie mogę cieszyć się z macierzyństwa, bo przecież ktoś nie może mieć dzieci.

Nie mogę nie cieszyć się z macierzyństwa, bo przecież ktoś nie może mieć dzieci, jestem niewdzięczna!

Nie mogę pokazywać mojego psa, bo on taki wielki, a ktoś mieszka w bloku i nie może takiego mieć, a bardzo by chciał. Poza tym co to za pies z hodowli, kiedy trzeba mieć schorowanego kundelka ze schroniska.

Nie mogę namawiać do biegania, bo przecież nie każdy może, ma chore kolana, kręgosłup i włosy pod lewą pachą.

Nie mogę namawiać do biegania, bo ten czas, skąd go brać?

Nie mogę namawiać do biegania, bo ja mieszkam w polach, a ktoś mieszka w bloku to gdzie ma biegać?  

Nie mogę pokazywać uśmiechu, bo przecież każdemu jest teraz ciężko.

Nie mogę pokazywać łez, bo weź się babo w garść!

Nie mogę pokazywać, że kupiłam sobie nową sukienkę, bo to nie jest ekologiczne rozwiązanie, czy nie mogłam pójść do lumpeksu?

Nie mogę pokazywać, że kupiłam sobie nową sukienkę, bo skąd mam na to kasę?

Nie można cieszyć się z weekendu bez dzieci, bo przecież są samotne matki, które nie mogą wyjść z domu.

Nie można cieszyć się z weekendu bez dzieci, bo nie wszystkie dzieci tak zostaną same z ojcem tak same.

Nie można cieszyć się z weekendu bez dzieci, bo ktoś jeszcze karmi.

Nie można cieszyć się z weekendu bez dzieci, bo nie wszystkich stać.

Nie można cieszyć się z weekendu bez dzieci, bo nie każdy chce uciekać od dzieci!

Nie można cieszyć się z szusowania na desce, bo ktoś jest na kwarantannie i mu przykro.

Nie można twierdzić, że lubi się zimę, toż to kłamstwo wierutne.

Nie można mówić, że skoro we dwójkę pracujemy aktualnie w domu, to udaje nam się czasem przerwę na obiad zsynchronizować i zjeść razem obiad. Szczęściarze! Nie każdy tak może!

Nie można pokazać, że jest się spełnioną, bo przecież ludzie muszą tyrać za psie pieniądze, to, że mnie się udało, to nie znaczy, że każdy tak ma!

Ja wiem, że matce nigdy nie dogodzisz. Wiem, że jak się nie ma czasu, to trzeba go spędzać na wylewaniu swoich żali na Fejsie, w trzydziestu komentarzach. Ja wiem, że nic tak nie poprawia humoru jak uszczypnięcie bliźniego i nic tak nie dodaje plus 100 punktów do samopoczucia co narzekanie. Wiem, że jest to nasz ulubiony, od lat, sport narodowy i mamy w nim zawsze miejsce na podium. Wiem też, że jak się czegoś nie chce, to znajdzie się miliony wymówek. Na zawołanie. A na porównywaniu się do innych niejedna Grażynka całe życie straciła.

Doskonale wiem, co to jest empatia ale nie mam bladego pojęcia jak na subiektywnym blogu pisać tak, żeby zadowoleni byli wszyscy. Przecież piszę o tym, na czym znam się najlepiej – o sobie.

Mnie też mierzi, jak ktoś pokazuje, że jest na plaży na Malediwach, a ja siedzę ósmą godzinę za komputerem na wsi pod Krakowem. Wkurza mnie do bólu tyłek Beyonce, który choć wielki, wygląda sexy. Kuźwa chyba w końcu do niej napiszę, żeby mnie nie zasmucała od rana, co ona sobie myśli???!!!

Z tym, że nie robię tak. Patrzę wtedy na swój tyłek i lecę biegać, żeby też był jędrny. Po podglądaniu plaży na Malediwach, zabieram się do roboty, jak zepnę poślady, też sobie zarobię i na te boskie plaże polecę. Z narzekania i zazdrości w moim 40 letnim życiu wyszły same beznadziejne rzeczy. Nie polecam. I jak ktoś mi przez kilka dni w komentarzach udowadnia jaki to on biedny, taki uciśniony, taki nieszczęśliwy,  poświęcający się i uwiązany, to po kilku wiadomościach przestaję uczestniczyć w tej dyskusji, bo ŻAL MI CZASU I ENERGII. Wolę go tracić na zbliżanie się do moich celów, albo na relaks.

A Ty, Halinko droga, pamiętaj. Jeśli czegoś nie lubisz – zmień to. Jeśli nie możesz tego zmienić, zaakceptuj. Innego wyjścia nie ma. A od tych, którzy lepiej zarabiają, wyglądają, czują się, pachną – ucz się. Dobra wiadomość jest taka, że możliwe, że i Ciebie da się wyrwać z czarnej otchłani złego losu. Możliwe, że da się tak zrobić, żeby ta gradowa chmura, która tylko na Ciebie zdaje się padać, z czasem się przesunęła. Możliwe, że uda się wyprostować pochyłe drzewo Twojego powodzenia i już nie będą na niego skakać wszystkie okoliczne kozy. Zła wiadomość jest taka, że to Ty musisz Halinka wziąć się w garść i tak patrzeć na tę szklankę, żeby stała się do połowy pełna. A jak się nie stanie, to Ty Halinka możesz podnieść dupę i sobie tej wody dolać! Nikt inny tego nie zrobi. No chyba, że zrobiłaś sobie bombelki, to niech się w końcu do podawania tej wody chociaż przydadzą!

Dawaj Halinka, trzymać kciuki za Ciebie będę. Wszystko się da, serio. Jak nie osiągnąć, to przynajmniej mieć w dupie!