Każda z nas, matek, ma choć jedną taką koleżankę, do której może w nocy o północy napisać, że się wyprowadza, nie chce znać swoich dzieci, a męża chętnie zamieni na automatyczny odkurzacz i ta koleżanka odpisze „kiedy wino”?
Ale o mój Boże, jakie trudne jest znalezienie takiej koleżanki! Prawie tak bardzo, jak znalezienie partnera na życie. Choć bywają momenty, że taka koleżanka-mama jest Ci bardziej potrzebna niż mąż i wszyscy inni ludzie. I jej brak najbardziej boli.
Bo ona wie. Ona wie, że kochasz te swoje małpy i cały swój cyrk, ale masz ochotę zamknąć drzwi po drugiej stronie i nie wracać kilka dni, a przynajmniej do momentu, aż nie zasną. Ona wie, że zrobisz dla nich wszystko, choć tak naprawdę od kilku lat najbardziej masz ochotę poleżeć. W ciszy! Ona zna bardzo dobrze lęki, które Ci na codzień towarzyszą. Wie, kiedy i dlaczego czegoś nie robisz. I wie, że jesteś zmęczona byciem zmęczoną. Ona kuma każdy, dla wielu niezauważalny, milimetr podniesionej brwi.
I naprawdę wspaniale jest wtedy, kiedy kogoś takiego masz. Kogoś, kto wie, że sfrustrowane zdanie to przejaw chwilowej (albo i nie) słabości, gorszego dnia (albo kwartału), PMSu, czy odwiedzin teściowej, która wyjątkowo zagrała Ci na nerwach. To jedno zdanie nie ma drugiego dna.
To taki ktoś, kto się z Tobą solidaryzuje. Kto wtedy, gdy narzekasz na starego, nie mówi Ci, oj weź, przestań, przecież śmieci wyrzucił pięć dni temu, nie przesadzaj. Kto w momencie, w którym przekracza próg Twojego domu nie oczekuje pantofli, nieskazitelnego porządku, ani domowego ciasta. Wie, że chcesz wyrwać się z domu i nie gadać o dzieciach, ale chętnie za 5 min poogląda ich zdjęcia na Twoim telefonie. To ktoś taki, kto nie dowala, bo wie, że to wcale nie stawia do pionu. Ona wie, że wszystkie dzieci coś mają, a to, że akurat Twoje jest niejadkiem, a jej zje wszystko i dużo, to żadna Twoja zasługa. Ona jedna Ci powie, żebyś sobie paniusiu podarowała jednak ten sweterek, bo wyglądasz w nim jak Krystyna Pawłowicz.
No ale niestety, ciężko znaleźć. Bo albo niby nie zwraca uwagi na burdel, mało tego, nawet burknie – „no coś Ty, też tak mam”, po czym jak Ty wpadasz do niej na chatę, to nawet nie ma ani jednej szklanki w zlewie, kłamczucha jedna. Niby zje ten mały półkilogramowy kawałeczek serniczka, ale podczas gdy Ty przytyjesz po nim dwa rozmiary, ona się chwali, że do jeansów z liceum się zmieściła, o akurat dzisiaj. Niby wysyła Ci te wszystkie memy, którymi pocieszają się wykończone matki, ale jednocześnie z nienacka informuje, że jest w trzeciej ciąży, i w ogóle jest przeszczęsliwa, bo to spełnienie jej marzenia. Nie kumasz, bo kolejna ciąża dla Ciebie jest źródłem nocnych koszmarów i doskonałym powodem wyskoczenia przez okno. Niby zarobiona, ale zawsze pamięta o dniach pluszowego misia, przyniesieniu guzika i zielonej bibuły i trzydaniowych obiadkach. Niby mówi, że kuma z czym sobie nie radzisz, rozumie, wspiera, ale potem dochodzi do Twoich uszu, że tak bardzo wspierała, że aż innych Waszych wspólnych znajomych do tego wspierania rekrutowała i teraz pół wsi Ci „współczuje”.
Chciałabym coś poradzić, ale sama już się wielokrotnie naciełam, nawet w akcie desperacji próbowałam się kolegować z ojcami, bo z nimi nie ma tej głupiej rywalizacji, mają w nosie, czy Twoje dziecko je ciastko z jarmużem, czy polane czekoladą, maczane w nutelli i obsypane żelkami. Nie czują przymusu mieszczenia się w cokolwiek, a jak wpadają z odwiedzinami, to interesuje ich tylko to, czy masz kanał, na którym leci mecz i zimne piwo w lodówce. No ale wiadomo – chłop po prostu nie wie. Nie był nigdy w ciąży, nie ma męża, nie wie, że nic kobiety tak nie denerwuje, jak wszystko. A koleżanka-matka wie, a nawet jak nie wie, to i tak wie. Bo matki tak mają.
Tak więc jeśli znalazłaś taką, która i Twoim dzieciom przetrze rękawem gluta z nosa, która potakuje, kiedy o 8 rano mówisz, że jesteś wykończona, która kupuje Ci na urodziny kieliszek, w którym zmieści się 975 ml wina, która uważa Cię za dobrą matkę, choć Twoje dzieci przy niej nie grają aniołeczków, w trudne dni pyta, czy już aplikowałaś bajki, zawsze ma przy sobie mokre chusteczki, wie, co było zadane w szkole u starszaka, zna przepis na zjadliwy obiad dla całej famili, wie, czym wywabić plamę po sudocremie, wpada w odwiedziny z ciastem z cukierni i wie, gdzie masz ekspres, wygrałaś. A jeśli sama taka jesteś… umówimy się na kawę? ?
Photo by Sharon McCutcheon on Unsplash
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.