Skąd brać na to wszystko czas?

O czym chcą czytać kobiety? Najczęściej o tym jak to zrobić, żeby czas dla siebie znaleźć pomiędzy dziećmi i pracą? Jak się nie zgubić w myśleniu, że niby wszystko robię, ale ciągle nic nie zrobione i lista wcale się nie kurczy? Jak nie popaść w beznadzieję kołowrotka codzienności?

Wiele osób uważa, że planowanie zabija spontaniczność, że to nuda i czasochłonne zajęcie. Niech myślą tak nadal. Ja dzięki planowaniu MAM czas na spontaniczność, na kawę na mieście i doczytanie książki w dzień, nie jak zdycham ze zmęczenia przed północą. Dzięki planowaniu udało mi się osiągnąć wiele celów.

Mnie osobiście denerwuje bardzo kultura zapierdolu (pisałam o tym tutaj: https://www.calareszta.pl/kultura-zapierdolu-to-nie-dla-mnie/), konieczność zasłużenia na chwilę odpoczynku i popisywania się tym co kto osiągnął, podczas gdy moim celem jest robienie mniej ale na tyle wartościowych rzeczy, aby dawały mi satysfakcję i zarobek. Chcę być wypoczęta i mieć czas dla dzieci, męża i dla siebie. I chcę być zadowolona z siebie przy założeniu, że osiągnęłam swoje cele, a jednak się przy tym nie zarżnęłam.

To jest bardzo trudne, szczególnie w kulturze, która nakazuje nam myśleć, że tylko nadgodziny oznaczają, że jesteś produktywna, tylko wykończenie rodzi szacunek i stan, w którym nigdy nie odpoczywasz, bo przecież, jak wszyscy, nie masz na to czasu.

Paradoksalnie to właśnie dlatego ja kilka minut każdego dnia poświęcam na planowanie.

Opowiem Wam taką krótką historyjkę: kiedy w trakcie korony trybiki mi się przestawiły i poczułam, że nie ogarniam, zapisałam wszystko, co robię w domu. Od większych rzeczy typu zakupy, gotowanie, pranie, do pierdół typu opłaty, wymiana dziecięcej garderoby przed nowym sezonem i sadzenie roślin w ogródku. Kiedy to wszystko zapisałam wiedziałam, że coś się musi zmienić, bo to za dużo dla jednej osoby. Ba! Dwie ledwo by dały radę. Ja te rzeczy robiłam z automatu, bo my kobiety pamiętamy o wszystkim (pisałam o tym tutaj: https://www.calareszta.pl/od-roku-lecze-sie-z-pamietania-o-wszystkim/) i już tak po prostu jest i koniec. Nie dajemy sobie wielu zasług, ordery z ziemniaka też jakby zarezerwowane ledwo na Dzień Matki, średnio zauważamy te miliony obowiązków. Dopiero jak wypunktujesz widzisz, żeś mistrzyni ogarniania i zarządzania życiem.

To jest jeden z powodów, dla których ja planuję.

  • Planuję, żeby biało na czarnym zobaczyć, że to się nie zepnie. Oczywiście, że papier każdy mój plan przyjmie, ale jak sobie dopiszę godziny i czas, jaki dana czynność zajmuje, widzę, że się nie uda, bo doba ma tylko 24 godziny.

 

  • Planuję, żeby skreślać moje wybujałe wyobrażenia i realnie podchodzić do kwestii zarządzania czasem, który mam i swoimi oczekiwaniami vs możliwościami. Trochę realizmu nie zaszkodzi.

 

  • Planowanie daje mi poczucie, że coś jestem w stanie w swoim życiu kontrolować, nawet w te dni, kiedy dziecko budzi się z glutem czy pies od rana wymiotuje i nic nie zrobię, bo muszę na cito do veta.

 

  • Planowanie pozwala mi zadecydować ile czasu i na co poświęcam. Ile zabiera mi praca, ile obowiązki domowe. Planowanie to nauka systematyczności. Planowanie posiłków i obowiązków doskonale porządkuje czas.

 

  • Napisane na kartce osiągnięcia pozwalają mi docenić siebie w myśl stwierdzenia – zrobiłam wystarczająco dużo. Może i nie wszystko i nie tyle, co pani x, ale wystarczająco dużo. Nie muszę się z nikim porównywać, bo wiem, że mam swoje cele i możliwości ich osiągnięcia. Mam to zapisane, zaplanowane.

 

  • Planuję, bo wolę znać swojego wroga. Żart. Ale coś w tym jest – kiedy mam „tyle roboty” trochę się stresuję, czy zdążę, czy się wyrobię, a kiedy wiem dokładnie CO mam zrobić, jakoś mi łatwiej się do tego zabrać, mniej mnie to przeraża.

Robię plany dzienne i tygodniowe, bywają też miesięczne. Mam dzieci, więc wiem, że czasami się po prostu nie da. Nie wszystko jest kwestią organizacji (pisałam o tym tutaj: https://www.calareszta.pl/nic-mnie-tak-nie-wkur-ia-jak-zdanie-to-tylko-kwestia-organizacji/), oj nie, nie. Mam plan na dany tydzień, jak się nie uda w poniedziałek, może się uda w czwartek? Na kwiecień miałam plan posprzątania 4 pokoi i 2 szaf. Zrobiłam 4 pokoje i 1 szafę. Kolejna zostanie na ostatni tydzień, w końcu nie wszystko na raz! Ważne, że jest progres. Lubię jak postęp jest taki widoczny.

  • Planuję, bo lubię odhaczać. Zrobione, skreślone, idziemy dalej z tym żyćkiem!

 

  • Planuję, bo dla mnie to ważne. Chcę codziennie zauważyć w planie czas dla mnie. Na przyjemności, nie tylko obowiązki! Planowanie to dla mnie oszczędność czasu.

Wcale nie planuję nikogo przekonywać do tego, że im pełniejsze jest Twoje życie tym lepszego planu potrzebujesz. A skąd! Nie ma nic gorszego niż obca baba mówiąca Ci co jest dla Ciebie najlepsze. Ja tylko namawiam do spróbowania. To nic nie kosztuje, potrzebujesz tylko kilku minut, czegoś do pisania i kartki papieru. Może też wkrótce się okaże, że jesteś mistrzynią organizacji?