Nigdy nie sądziłam, że to powiem.

Macierzyństwo bardzo mnie zdziwiło. Pojawienie się dzieci można porównać z lotem na Księżyc. Nie jest dla każdego. Jako matka stale wypowiadam zdania, które dobrze brzmią tylko w mojej głowie. Gryzę się wtedy w język myśląc, wow, nigdy nie sądziłam, że to powiem.

Daleko do 20-tej?

Niby nic w tym zdaniu nie ma szczególnego, ale matki to mówią o 8 rano! Bo są takie poranki, kiedy od 8 rano matce się wydaje, że to był bardzo dłuuuuugi dzień. I tylko bezdzietni nie rozumieją, jak można być od 8 rano zmęczonym. Ano można. Bo od 5 do 8 to bardzo długie 3 godziny, w czasie których słowo „mama” może paść 1000 razy, można wytrzeć kilka kup, odpowiedzieć na pytanie „dlaczego” zadane do momentu, kiedy pozostało już „A dlaczego dlaczego”?, rozdzielać walczące plemiona, dwa razy sprzątać dom, w którym zwymiotował Smyk, o 5.10 umyć podłogę po tym, jak „samo się wylało, mamusiu”, przebrać pięć razy siebie i potomka, zrobić trzy świeże kawy, dwie wylać do zlewu, po czym wypić jeden łyk zimnej, powtórzyć komendę „umyj zęby” piętnaście razy, poszukać misia, który zgubił się rok temu, wygłosić wykład, dlaczego nie możemy na plus 8 stopni wyjść w stroju syrenki, ukoić dziecko, któremu zawalił się świat, bo dostało kubeczek różowy, a wolało różowy, nastawić dwa prania i zupę na obiad, zrobić cztery różne śniadania, po czym usłyszeć, że wszystko jest wstrętne, spakować dziecko na spacer w trzy torby, a w nich mokre chusteczki, przekąski, ubranie na zmianę, ubranie na każdą pogodę, kremiki, zabawki, połamane kredki, foremki do piaskownicy, rowerek, misia i czapeczki, zapiąć dziecko w fotelik samochodowy, co jest lepszą gimnastyką niż wszystkie skalpele razem wzięte. Uff. 8 rano. Będzie, będzie zabawa!

Ile lat może trwać bunt dwulatka?

Nigdy nie sądziłam, że to powiem, bo to pytanie jest z założenia debilne. A jednak! Bunt dwulatka trwa dopóty, dopóki nie zacznie się bunt trzylatka, a ten, dopóki czterolatka i tak w kółko, aż dzidziuś w końcu pójdzie na swoje.

Może z tego wyrośnie?

Powiedziane do innej matki załamanej tragicznym zasypianiem, odpieluchowaniem, którego się nie da opanować, pobudkami o 5 w nocy, słowem kupa wypowiadanym trzydzieści razy na minutę. Mówisz, że może wyrośnie, choć doskonale wiesz, że za cholerę nie wyrośnie, tylko jeszcze gorzej będzie. No ale nadzieja matką głupich (i matek), więc trzeba się jakoś pocieszać wzajemnie.

Może lepiej wyrzucić niż prać?

To bardziej do siebie się mówi, kiedy ekologiczna marchewka, po sto milionów monet za kilogram, tarta nocami w pocie czoła, jest potem wszędzie. Na krzesełku, na śpioszkach, na czapeczce, na bluzeczce (mamusi), na dywanie. Nawet najlepsza chemia nie daje rady temu jedzeniu bez chemii.

Tylko nie pozwalaj mu usnąć!

W samym tym zdaniu może nic by nie było, ale ono jest wypowiedziane jak magiczne zaklęcie, od którego zależy życie. Bo tylko rodzic wie, co oznacza drzemka o 17 w samochodzie i jaki dramat się za tym kryje. Wtedy nie liczą się zwykłe reguły gry. Idą w ruch lizaki, heavy metal na cały regulator i odkręcone szyby. Oby tylko delikwent nie przymknął oka.

Czy tutaj coś śmierdzi?

…I zaraz potem dodawać, że przecież na bank śmierdzi. Dzieci nie tylko pachną oliwką, sorry, właściwie to częściej podejrzanie zalatują. Dzieciom nie przeszkadza ani kawałek starego jabłka, wciśnięty pomiędzy zabawki, ani buzia po zupie wytarta w koszulkę, ani włosy polepione miodem, ani kupa psa wniesiona na butach do samochodu. Szczęśliwi smrodu nie czują.

Odwróciłam się tylko na moment.

Ten moment wystarczy, żeby dziecko utopiło coś w toalecie i (o zgrozo) pomachało „papa”, wysmarowało się czymś tłustym, pomalowało rodzeństwo i pół domu permanentnym markerem, wyszło nago na śnieg, wdrapało się na stół, rozsypało płatki na dywanie. Nie doprosisz się, żeby podniosło śmieć z podłogi, ale bałagan na trzy godziny sprzątania zrobi w 3 minuty, kiedy pójdziesz siku.

Co to ja robiłam?

Nigdy nie sądziłam, że to powiem, bo przed urodzeniem dzieci raczej udawało mi się związać koniec z końcem. Mając dzieci NIGDY nie skończysz żadnej czynności. Dzieci cały czas coś od matki chcą. Maaaaaamooooo zwykle pada wtedy, kiedy właśnie siądziesz na toalecie, kiedy włączysz piekarnik, kiedy masz ręce zanurzone w cieście, kiedy masz na włosach szampon, kiedy czyścisz kibel w rękawiczkach, wtedy jest zawsze doskonała okazja, aby poprosić matkę o otworzenie butelki wody lub pytanie, gdzie jest ulubiona książeczka, o którą dziecko o mało się nie przewróciło po drodze. Dzieci mają radar i one wiedzą. One po prostu wiedzą, kiedy jest najlepszy moment.

O, jak dobrze.

I to nie będzie wcale w jakiejś pikantnej sytuacji, o nie, nie. To będzie wtedy, kiedy się napijesz gorącej kawy. Kiedy dzieci usną, a Ty zamoczysz usta w kieliszku wina. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale powiedziałam “O, jak dobrze”, kiedy usiadłam na moment. Na fotelu dentystycznym!

Macierzyństwo to stan umysłu.

Nigdy nie sądziłam, że to powiem. Kiedy nie byłam jeszcze matką, wkurzały mnie te wszystkie teorie o sekretnych klubach, którego członkiniami są matki. To całe „zobaczysz sama, jak będziesz miała dzieci, przekonasz się”. Teraz wiem, że rzeczywiście, tego się po prostu nie da inaczej opisać, trzeba przeżyć. Prawda? 🙂

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!