Nie daję się. Od lat się nie daję i jak mi z tym dobrze! Nie daję się świątecznemu szaleństwu i temu, że coś trzeba, bo wypada, bo tradycja, bo wszyscy. 5 błędów, których na Święta nie popełniam.
1. Falstart
Święta są pod koniec grudnia, a w niektórych domach zaczynają się już od października. Nie kumam. Gdybym sobie w listopadzie wyczarowała choinkę, za dwa miesiące już by mnie tak bardzo nie bawiła, taka przykurzona, opatrzona. Choinka ma pachnieć lasem, cynamonem, piernikiem, pomarańczami, a nie kurzem.
2. Sprzątanie.
Nie wiem o co chodzi z tym szaleństwem sprzątania. Jakby wszyscy przez cały rok żyli w chlewie i nagle sobie uświadamiali, że na Święta trzeba przeprowadzić kompletną dezynfekcję i odwszawianie. Wiadomo przecież powszechnie, że Jezus się nie urodzi, jeśli nie będzie czystych okien i wytrzepanych dywanów. No i teściowa przychodzi niby pod pretekstem karpia w galarecie, a tak naprawdę to ukradkiem pobiera do próbek roztocza i test białej rękawiczki robi nad okapem. W domu, w którym się żyje, jest wiecznie bałagan, po co się więc spinać?
3. Żarcie.
Święta to w najgorszym kalendarzowym wypadku trzy dni. Dlaczego więc kolejki w supermarketach sugerują, że nadciąga globalny kataklizm, trzecia wojna światowa i klęska głodowa? Muszą być cztery sałatki, pięć placków, ryba na sześć sposobów i trzy rodzaje pierogów. Do 24 grudnia „zostaw to na Święta”, od 26 grudnia „jedz, bo się zmarnuje”. Trzeba kroić, lepić, piec, smażyć. Musi karp w wannie pływać i straszyć kolejne pokolenia. Nie wygrasz. A potem to, co się da zamrozić, jesz do Wielkanocy.
4. Kalendarz adwentowy.
Kalendarz adwentowy to taki mały sprawdzian dla idealnej pani domu. Za naszych czasów były ewentualnie wyroby czekoladopodobne, teraz już nie wystarczy kupny kalendarz, musi być projekt z modnej kategorii do-it-yourself, czyli zrób to sama. I broń Boże nie jakieś tam słodycze! Toż do cukier, a cukier to biała śmierć. W praktyce sama sobie tego kalendarza raczej nie zrobisz, bo albo trzeba powiesić, wyrzeźbić, piłą dechy przyciąć, albo ewentualnie do chałupy przytargać, do czego trzeba pomocy. Kalendarz adwentowy to zabawa dla ambitnych rodziców, nad którym ślęczą przez wszystkie listopadowe wieczory, aby wyczarować a to zabaweczkę, a to grę, a to mały gadżet dla swoich oczekujących cudu najmłodszych. Wszystko eko, wegańskie, kreatywne i edukacyjne. Czekoladowy odlew nalanej facjaty Świętego jest passe. Bez kalendarza adwentowego DIY oczekiwanie na Święta się nie liczy! Kalendarz adwentowy dobrze się rozchodzi na Fejsie i Insta. Jak to dobrze rozegrasz masz lajki na jakiś miesiąc!
5. Kierownik do spraw wyczarowania świątecznej magii.
Znam kilka takich kobiet, które zatrudnione na tym stanowisku tak czarują, że potem od tego czarowania mają wszystkiego dość i marzą o tym, żeby Święta szybko się skończyły, goście sobie poszli, ozdoby zostały spakowane do wielkich pudeł i wyniesione na najbliższy rok poza zasięg wzroku, najlepiej do piwnicy.
Na szczęście i tutaj uspokajam. Bez obaw, rodacy! Świąteczna magia jest wprost odwrotnie proporcjonalna do ilości ledowych lampek, które zdobią każdy centymetr kwadratowy naszego domu, do żarcia, którym można by wykarmić małą azjatycką wysepkę lub afrykańską wioskę i do prezentów, na które musieliśmy zaciągnąć kredyt.
Do tej roli, do której rokrocznie obsadzają się matki, kierownika do spraw wyczarowania świątecznej magii, można zatrudnić domowników. Tak! Magię najlepiej czaruje się wspólnie. Ile prezentów kupi na Święta mąż? W większości domów najwyżej jeden. Ile prezentów kupi żona? Sto i jeszcze jeden, dla sąsiadki, kuzynki, pani w przychodni. Bo trzeba, bo wypada, bo wszystko na jej głowie. A potem usiądzie koło ubranej przez siebie choinki, na wypucowanej własnymi rękami podłodze, tuż obok prezentów, które kupiła, do domu przytargała, opakowała i podpisała. Zagryzie pierniczkiem, którego sama upiekła i będzie przysypiać ze zmęczenia, na które sama sobie zapracowała.
Okazuje się, że warto, jak wszystkim, czarodziejską różdżką też się podzielić i pozwolić innym trochę poczarować, nawet jeśli wyjdzie im trochę krzywo, a pierniki lukrem obleją razem z blatem.
Można przeżyć Święta bez gruntowych porządków, gotowania jak dla pułku wojska, bez kalendarza adwentowego i światełek ledowych migających od października. Można. Wiem z autopsji i bardzo polecam.
Zen. Chill. Luz w gaciach. Alleluja i do przodu.
Zdjęcie: źródło.
Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Zerknij do mojego sklepu, w którym czekają na Ciebie autorskie produkty. SKLEP.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.