Co dziecko zmienia w życiu? Ha. Wszystko! Dzieci to zmiany. Zmiany wkurzające, niekomfortowe i nieodwracalne, czyli nigdy już nie pozbędę się zmartwień i nigdy się nie wyśpię. Zmiany z rodzaju średnie, czyli wyjście z domu wymaga trzech tygodni planowania i strategii, w której kluczową rolę gra pięć osób. Zmiany małe, czyli kieliszek wina wypity nad zlewem, aby uniknąć pytań „czy mogę spróbować mamusiu”?
Co dziecko zmienia w życiu?
Związek.
Kiedyś miałam narzeczonego. Potem męża. Nie wiem do końca, co mi w tym układzie nie pasowało. On miał swoje konto, ja swoje. Swoje pieniądze wydawałam na waciki, on swoje… też na moje waciki. Wieczorami włóczyliśmy się po restauracjach i knajpach, a jak nam się znudziło chodzenie po lokalnych barach, lecieliśmy na weekend na pizzę. Do Rzymu. Sobotnie poranki spędzaliśmy w łóżku.
Zachciało nam się dzieci. I teraz naszą główną rozrywką są negocjacje, pretensje i domowy terror. Ja wczoraj usypiałam! Ja podcierałam ostatnia! Nie myłeś podłogi już trzy godziny! Dziś Ty kąpiesz! Odrabiaj zadania, bo ma dużo zadane. Śmieci wyrzuć. Nie oddychaj tak głośno, bo go obudzisz! Jak zaraz nie wstaniesz to Cię zrzucę z łóżka.
Sex? Rób co chcesz, tylko mnie nie budź.
Pieniądze.
Dzieci rosną o rozmiar w ciągu jednej nocy. Dzieci wszystko zeżrą. Dzieci wszystko zniszczą. Dzieci wszystkiego potrzebują razy trzy. Zakupy dla siebie zawsze kończą się przywleczeniem do domu wielkiego wora ze słodkimi ciuszkami dla dziecka. Coś dla dziecka można kupić nawet na stacji benzynowej (koleżanka mi mówiła). Dzieci potrzebują dodatkowych zajęć. Robotyki (?), ceramiki (!), dogoterapii (oczywiście). Dzieci muszą mieć gadżety. Dzieci potrzebują suplementów. Dzieci muszą mieć dostęp do edukacyjnych, stymulujących zabawek! Na zakupach dla dziecka się nie oszczędza, przecież ma mieć lepiej! Lepiej niż Ty kiedyś (i teraz też, bo Ci nic nie zostanie, nanananana).
Praca.
Zanim miałam dzieci mogłam pracować, ile mi się chciało. Głównie mi się nie chciało, ale jak mi się chciało, to chciało mi się wieczorami w barach obgadywać strategię rozwoju firmy z innymi takimi, co to też im się tylko wtedy chciało. Mgliście pamiętam, ale bywało, że te bardzo owocne obrady nieraz kończyły się bladym świtem. Przy dzieciach takie numery nie przechodzą. Bo dzieci mają radar. Kiedy tylko pomyślisz o kolacji z klientem, dziecku wyskakuje wysypka i temperatura. Szef jest tylko jeden!
Zdrowie.
Odkąd jestem mamą trójki dzieci, jestem przekonana, że straciłam rozum. I to dzieci mi go zabrały. Moje nerwy są poszarpane. Kompletny brak logiki i nieprzewidywalności dziecka rozwala mój system nerwowy. Nie dojadam. Piję za dużo kawy. Nie mam czasu. Nie śpię. Nie mam czasu. Już to mówiłam? Zapomniałam.
Rozrywka.
Mogłam sobie kiedyś oglądać horrory, robić maratony „Seksu w wielkim mieście”, podziwiać strzelanki, opowiadać sprośne dowcipy, czytać książki do ostatniej strony, leżeć godzinami w wannie, chodzić na wystawy. Przy dzieciach zamieniłam to na niekończące się epizody Świnki Peppy, której matka jak google wie wszystko, a tata jest niezdarą. Nie potrafi przybić gwoździa do ściany bez urządzania totalnej demolki. Ale kocha siebie i to jest w tej bajce piękne. Peppa ma też nutkę PRL-u. I tutaj występuje kobieta pracująca, która żadnej pracy się nie boi. Czyż nie wspaniale? Nawet w bajce z zepsutego zachodu można znaleźć sentymentalne powroty do rodzimej przeszłości.
Co dziecko zmienia w życiu? Wybory! Bo kiedy już obejrzę kolejny odcinek przygód wesołej świnki, dla rozrywki mogę sobie zrobić pranie. Yes!
Żarcie i picie.
Kiedyś mój talerz był mój. Teraz mój talerz, choćby na trzech pozostałych było dokładnie to samo, jest wszystkich. Dzieci zawsze chcą dokładnie to, co jest na moim talerzu. To jest zagranie z wyżyn przebiegłości. To początek zagarniania przez dziecko wszystkiego, co moje, tylko dlatego, że jest taka opcja, na jaką ja się zgadzam w zamian za chwilę spokoju przy kolacji. Kiedyś na kolację jadałam orientalne, ostre dania. Teraz w kółko jem pomidorową, parówki i spaghetti. Kiedyś mogłam napić się wina nawet o 8 rano. Teraz za każdym razem, kiedy trzymam w ręce kieliszek, jedno z moich dzieci podnosi znacząco brew, drugie wącha kieliszek, a trzecie ochoczo zapewnia, że chętnie mi doleje.
Kac jawił mi się kiedyś jako kara za chwile zabawy. Przy dzieciach kac jest jak wyrywanie zęba bez znieczulenia. Nie warto.
Podróże.
Dobre sobie. Nie ma podróży z dziećmi. Z dziećmi można sobie ewentualnie nad polskie morze pojechać i za ciężkie miliony spacerować w lipcu w sztormiaku, trzech polarach i zimowej czapce po plaży, bo to zdrowo tak jodu powdychać. Albo na all inclusive do Egiptu walczyć co rano o naleśniki dla potomka z innymi Rosjanami. Zapomnij o jakimkolwiek zwiedzaniu z dziećmi. Małe nóżki bardzo bolą. Mały człowiek szybko się nudzi. Małe podniebienie nie akceptuje nowości.
Mogłam być niegrzeczną dziewczynką.
Kiedyś mogłam nie myć rąk zaraz po wejściu do domu, nie chować rzeczy na swoje miejsce i pić sok prosto z kartonu. Mogłam nadąsana wchodzić do sklepu i mieć w dupie sąsiadów. Mogłam wydzierać się na innych kierowców i rzucać papierki na ulicę. Mogłam nie myć zębów, nie mówić dziękuję i nie jeść brokułów. Mogłam w końcu do woli przeklinać, bekać i siorbać. Skończyło się. Teraz jestem uczesana i przezorna. I wygłaszając zdania „tego nie robimy” stałam się starym zgredem. Auć.
No i co? Może drugie? 😉
Zdjęcie: źródło.
Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Zerknij do mojego sklepu, w którym czekają na Ciebie autorskie produkty. SKLEP.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.