Jedyna odpowiedź na wścibskie pytania.

Zaczyna się gorący okres spotkań towarzyskich i rodzinnych. Niestety nie tylko takich, na które idziemy z przyjemnością, ale i takich, na których być musimy. Bo wypada, bo trzeba przynajmniej raz w roku odwiedzić, bo zaprosili. Takie okazje są zwykle katorgą. To nic innego jak festiwal, na którym królują wścibskie pytania i niezręczne sytuacje.  

Nie dlatego, że nie lubimy wyjść do ludzi, zjeść trzydziestu sześciu kawałków serniczka i napić się wódki z wujkiem Romanem, a wszystko w otoczeniu jemioły i krzykliwie czerwonych Mikołajów. Nie znosimy tych spędów, bo dręczą nas niezręczne sytuacje. Ludziom się nagle wydaje, że skoro nie widzieli Cię rok, ale przecież jesteście jakąś tam rodziną, albo pracowaliście kiedyś w jednej firmie, albo Wasze ciotki chodzą razem na siódemkę do Kościoła, mogą z buciorami wepchać się do Twojego życia.

Nie potrzeba zresztą takich sytuacji. Zupełnie obcy ludzie również nie grzeszą inteligencją emocjonalną i od niewinnego pytania, gdzie kupić bilet, potrafią strzelić hasłem, które narusza intymność.

Z racji trojaczków, bloga i braku czasu, zdarza mi się to nagminnie. Sama jestem z natury ciekawska i jeśli czegoś nie wiem, pytam, ale nie przyszłoby mi do głowy spytać kogoś, w jaki sposób począł swoje dziecko, ile zarabia cudzy mąż i kiedy rozpoczyna dietę. A jednak stale słyszę podobne pytania. I do pewnego czasu nie wiedziałam, jaka jest jedyna odpowiedź na wścibskie pytania, nie znałam dobrej riposty na takie ataki. Ataki, bo przecież to uderza w spokój osoby pytanej, w jej strefę komfortu i poczucie bezpieczeństwa. Bo jak mnie ktoś na środku ulicy pytał, czy karmiłam piersią, to ja się żywcem czułam się jakbym bez bielizny, z tymi piersiami na widoku stała.

Z jakiegoś powodu dziecko rodzi takie uczucia, że wszyscy, od małomównego sąsiada, który nigdy wcześniej nie dał głosu, przez panią w kiosku, do każdej mijanej na ulicy osoby, czują się w obowiązku jakoś ten fakt skomentować. Nie masz dzieci? Kiedy będziesz mieć? Masz jedno? Kiedy kolejne? Masz dwójkę? Kiedy trzecie? Masz troje? Poszaleliście, co? Siedzisz w domu? Leń. Wracasz do pracy? Wyrodna matka. I tak do usranej śmierci, w kółko te same pytania. Niekończąca się historia.

Oczywiście, że czasami aż korci, żeby odeprzeć atak. Żeby odpowiedzieć na debilne pytanie w dokładnie taki sam sposób, w jaki zostało zadane. Skwitować ciętą ripostą, zmiażdżyć pytającego i odejść z dziką satysfakcją. Albo udzielić najłatwiejszej w każdej sytuacji odpowiedzi. Czy temu dziecku nie zimno? Pomidor!

To wszystko jednak nic nie da. Bo nadal takie pytanie wytrąca z równowagi. Denerwuje, razi, swędzi jak sweter z drapiącej wełny. Jaka jest więc jedyna odpowiedź na wścibskie pytania? Odpowiedź to milczenie. Absolutny brak jakiejkolwiek reakcji. To takie proste, a wcale tego nie potrafimy. I czas to zmienić i wejść w 2017 z mocnym postanowieniem, że jeśli ktoś zada Ci niewygodne pytanie, skrytykuje Cię, albo obrazi, zostawisz to bez komentarza.

Bo co da Twoje wzburzenie? Początek kłótni, która niszczy nerwy. Nieprzyjemna wymiana zdań. Obrażenie kogoś. Konfrontacja z osobą o zupełnie odmiennych poglądach, których przecież i tak nie zmienisz. A jeśli zamilkniesz, zmienisz temat lub odejdziesz, dasz sobie samemu najwyższy poziom satysfakcji. Kiedy nie dasz się sprowokować, poczujesz moc. Moc panowania nad sobą.

Bo sąsiadki, które lepiej wiedzą, kiedy Twojemu dziecku jest zimno, znajomi, którzy pytaniem, czy siedzisz w domu z dziećmi leczą swoje kompleksy, ciotki, których życie straciło datę ważności, będą wszędzie i zawsze. Świata nie zmienisz, ale możesz zmienić swoje nastawienie. Możesz się na każdą uwagę uśmiechnąć i ją… zignorować. To jedyna odpowiedź na wścibskie pytania. Zupełny brak reakcji najbardziej mierzi pytanego. Bo nie dajesz mu satysfakcji, kłótni, wymiany zdań, tłumaczenia, widocznego zdenerwowania. I sobie dodajesz asertywności. Z czasem takie pytania przestaną dla Ciebie mieć jakiekolwiek znaczenie.

Kłótnia z debilem jest jak gra w szachy z gołębiem. Nieważne, jak dobrze grasz, gołąb i tak na koniec przewróci wszystkie figury, nasra na szachownicę i będzie się cieszył z wygranej. Nie mówię, że Twoja ciotka, czy bezdzietni znajomi, którzy lepiej wiedzą, jak wychować Twoje dziecko, to takie gołębie, ale na co Ci te szachy?

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!