Niech mi lżej nie będzie.

Mówią – zobaczysz, będzie lepiej. Dzieci podrosną, wkrótce się usamodzielnią, zajmą się sobą, zobaczysz, będzie Ci lżej, odsapniesz. A ja proszę: niech mi lżej nie będzie.

Bo mnie teraz nie jest ciężko, choć są dni, kiedy sił brak, aby sobie herbatę pod koniec dnia zrobić. Ale to moje szczęście, w postaci małych ludzi, których do łez bawi słowo kupa, a do euforii doprowadza lizak, to cały świat, o nic więcej nie śmiem prosić.

To kiedyś, co to niby będzie lżej, nie będzie już takie jak teraz, kiedy padają słowa, których rozsupłanie śmieszy. Przynieś mi grzebacz, na przykład. Czemu ja, dorosła tylko nie wiem, że to chodzi o grzebień? W grubych książkach, co to na nie będę kiedyś miała czas, nie wyczytam mądrości, których uczą mnie moi mali ludzie. Każdego traktuj równo, mów szczerze, szybko zapominaj, ciesz się ze wszystkiego, śmiej się często.

Moje “ja” kiedyś znowu będzie tylko ja. I to będzie to lżej? Teraz moje ja znaczy my, a ja się w tym układzie często mniej liczę, choć żyję najmocniej, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, na świat patrząc nie tylko swoimi oczami. Kiedy moi mali ludzie zajmą się sobą, możliwe, że przestaną potrzebować mnie. Takie to właśnie będzie łatwiej. To dziś tak bardzo mnie chcą, naszego razem potrzebują najbardziej. To, co kiedyś będzie, dzisiaj już się dzieje, dzisiaj przecież codziennie jest. Karty nowego życia, zapisywane wspomnieniami.

I mam możliwość zapisać w tej pamięci codziennie piękny dzień. Zaplanować, zawalczyć, zmienić to, co chcę. Mogę. Nie czekać, aż będzie za późno, docenić już teraz to, co jutro może być niemożliwe. Jutro mogę nie móc, bo szczęście ma naturę waz glinianych i szklanych kielichów. Pomimo szarówki za oknem, limitowanej edycji siły, szaleństwa małych ludzi, na które coraz bardziej brakuje metody, każdego dnia trzeba stawać do pionu. Bo żyć trzeba dzisiaj.

Z wiekiem kurczy się tak wiele opcji, już nie mogę, nie wypada. Tym bardziej ekscytuje wizja przeżywania wszystkiego jeszcze raz, z moimi małymi ludźmi. Ta przyszłość, życie na wyciągnięcie ręki, te lata przed nami wesołe. Pierwsze miłości, prace, wakacje pod namiotem, może studia. Niech mi nikt tego nie przyspiesza.

Odliczanie – byle do piątku, byle wyjechać, byle zrzucić 5 kilo, byle się skończyło, byle znaleźć kogoś, zrobić coś. Byle to, byle tamto, byle jak. Dziś już wiem, że nawet jeśli dziś jest tak czy siak, to jest, a jutro może być gorzej. Na pewno będzie inaczej. A dziś? Dziś jest pięknie. Dziś stoją koło mnie moi mali ludzie i ciągną za rękaw. Chodź, pokaż, daj. Teraz. Mogę najpiękniejszej melodii śmiechu moich małych ludzi codziennie posłuchać. Cisza kiedyś blado w tym porównaniu wypada.

Wiem, że kiedyś będzie inaczej, przyjdzie nowy etap. Jeśli los da, też dobry. Wiem, że moi mali ludzie wyrosną ze wskakiwania na moje kolana, wyrosną z chęci spania ze mną w jednym łóżku i potrzeby głaskania ich na dobranoc. Wyrosną, a ich małe rączki nie będą już potrzebować moich, aby prowadziły, a czasami strzegły je przed światem.

Niech mi nikt tego dzisiaj nie odbiera, ja tego kiedyś jeszcze nie chcę, ja chcę teraz chłonąć i dobrze zapamiętać. Teraz jest dobrze. Moi mali ludzie są. Mam dwie ręce i głowę, nie uwiązaną tragediami, które czyhają tuż za rogiem. Kiedy kładę się zmęczona, wiem, że żyję, tak bardzo. Kocham codziennie do kwadratowej potęgi.

Ja bardzo proszę, niech mi lżej nie będzie.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!