Zawód: madka.

Wyziera z Internetów nowe zjawisko. Madka. Kobieta, której życie nic nie było warte, dopóki nie urodziła. Teraz wszystko już wie, wszystko już może, nic nie musi. Jej dziecko to ósmy cud świata, niech jej wszyscy teraz dają, niech jej żałują, niech jej z drogi schodzą. A bezdzietne to leniwe lambadziary, co one wiedzą o prawdziwym życiu!

Okropne to jest, że matki, których jedynym życiowym osiągnięciem było urodzenie dziecka, uważają, że pomiędzy Madką Polką, a singlem, nic nie ma. A singiel w jej mniemaniu to ktoś, kto cały dzień pije, baluje, leniuchuje, trwoni kasę na byle co i łazi po knajpach. Nie to, co ona. Madki nie zastanawiają się nad tym, że są osoby, które mają wyższe ambicje niż tylko prokreację. Jestem matką trojaczków, więc mogłabym uważać, że to, co na co dzień robię wychowując trójkę dzieci w tym samym wieku, to jakiś godny Nobla wyczyn i bezdzietne lambadziary powinny mi schodzić z drogi, którą wcześniej posypały płatkami świeżych kwiatów. Niech mi stopy całują, bo ja tu wychowuję trzech podatników, co to będą im na starość emerytury opłacać! Co one w ogóle nieodpowiedzialne smarkule wiedzą o życiu?! Szczerze jednak powiem – wychowanie dziecka to tylko jeden z etapów życia. Jeden. Możliwe, że dla niektórych najważniejszy. Dla wielu jednak osób zajmuje podobną pozycję co związek, praca, hobby, bycie kobietą, żoną, przyjaciółką, sąsiadką czy córką. Wychowanie dziecka na dobrego człowieka, to może i jest wyczyn, ale samo urodzenie i opieka? Nie. To potrafi każdy i jest to zwykle kwestia instynktu.

Kocham moje dzieci, co zupełnie nie przeszkadza mi w głębokim przekonaniu, że można być szczęśliwą, spełnioną kobietą, nie posiadając dziecka. Można wcale nie uważać, że coś mnie ominęło, życie nie ma sensu i czuć się „mniej” kobietą. Wierzę, że może to być świadomy wybór i przemyślana decyzja. Nie każdy się do tego nadaje i niestety wiele osób popycha się do rodzicielstwa „bo jest już czas, bo wszyscy mają, bo tak trzeba”. A można, naprawdę można żyć bez dzieci. I to życie może być wspaniałe. I nawet jeśli ta decyzja wypływa z wygody i egoizmu, to co? Co z tego? Dla wielu kobiet posiadanie dziecka to też wyjście awaryjne. Zajdę w ciążę i już nic nie muszę. Teraz tylko brać, ręce wyciągać, niech mi dają, niech mnie żałują, niech mi każdy z drogi schodzi, bo jadę z wózkiem!

Kobiety, które nie mają dzieci nie są wcale egoistkami, nie są dziwne, rozpieszczone, niedojrzałe, wcale nie marzą po cichu o dodatnim wyniku testu ciążowego, nie są sfrustrowanymi starymi pannami, nie mają kota i wcale nie jest tak, że wszystkie nie lubią dzieci. Niech to w końcu dotrze do każdego, że dziecko może być WYBOREM. I nie trzeba się z tego wyboru nikomu tłumaczyć. Może to być wybór, a może to być trudne dzieciństwo, może być brak partnera, z którym można budować rodzinę, może to być w końcu niepłodność. Tak, czy siak, to często jest wybór, albo los.

Dziecko to nie jest nowa torebka. To człowiek, który ma ogromne potrzeby, który jest z nami, czy tego chcemy, czy nie, na każdym kroku przez wiele, wiele lat. Trzeba go tak wielu rzeczy nauczyć, brać za niego odpowiedzialność. To praca. Egoistyczne wydaje mi się robienie sobie dziecka, bo tak, bo wszyscy mają. Albo żeby miał kto na starość szklankę wody podać. To nie jest egoizm?

Nie dziwię się wcale kobietom, które mówią, że nie lubią dzieci. Szczerze? Tych małych, bez kontaktu, śpiących, płaczących i z pełnym pampersem też nie lubię. Tak, ja, matka, napisałam to. I to nawet nie chodzi o to, że nie lubię dzieci. Nie lubię ich rodziców, z klapkami na oczach, roszczeniowych. Nie lubię kobiet, które, kiedy już minie pierwszy szok wydania na świat potomka, nie potrafią odpowiedzieć na pytanie „co u Ciebie słychać”. Nie u synusia czy córusi. U CIEBIE, pytałam. To takie mało jeszcze popularne, aby powiedzieć swojemu dziecku – nie przeszkadzaj mi, bo teraz rozmawiam. To dlatego w połowie dorosłych konwersacji uczestniczą dzieci, którym nie wyznaczyło się żadnych granic.

I niech się wszystkie madki stukną w głowę, zanim wygłoszą kolejny pogląd, że single mają płacić wyższe podatki. Już teraz kobieto pomagają utrzymać Twój urlop macierzyński, państwowe przedszkole, państwową szkołę, 500+, socjalne dodatki i opiekę na chore dziecko. I zupełnie nic z tego nie mają. Tak wygląda społeczeństwo i skrót myśli ekonomicznej. Państwo nic samo z siebie nie ma. Musi komuś zabrać, żeby Tobie dać. Przemyśl sobie to, madka, zanim kolejny raz wyciągniesz rękę po 500+.

Postawa roszczeniowa matek nadaje się z resztą na niejeden sensacyjny materiał. Pogotowie ma na sygnale nie jeździć. Co tam umierający człowiek, skoro się Brajanek nie wyśpi! W pociągu dziecko może kopać podróżnego, bo przecież się nudzi, a Pan nic nie rozumie. W Kościele może krzyczeć i łazić, gdzie chce. A madka stoi obok i rżnie głupa. To tylko dziecko!

Mam trojaczki i WIELE MNIE W ŻYCIU z tego powodu ominęło i nadal OMIJA. Nie chodzę z dziećmi do wielu miejsc, bo po prostu są na to za małe. Nie pójdę z dziećmi na koncert, który skończy się po 22! Niedawno byłam na koncercie Katy Perry. Nie mogłam uwierzyć, ile na tym koncercie było bardzo małych dzieci! Koło mnie, na płycie, choć były miejsca siedzące, stali rodzice z dziewczynką w wieku moich córek. Nudziła się ta mała jak mops, a rodzice rzucali piorunujące spojrzenia bawiącym się naokoło dorosłym. Jeden pan przypadkowo wylał kufel piwa tuż na stopy tego dziecka, ktoś inny popchnął, laska obok sadziła w euforii siarczyste przekleństwa. No cóż, to dziecko było w nieodpowiednim miejscu, a nie bawiący się na koncercie dorośli. Gdzie to dziecko pójdzie, kiedy będzie miało 12 lat? A 17? Jakich wtedy rozrywek będzie potrzebowało? Czy koncert, który rozpoczął się o 21;30, lał się na nim alkohol, wokalistka była półnaga i często śpiewała o używkach i seksie, to naprawdę miejsce dla kilkulatków? I czemu to inni mają uważać na to dziecko? Może trzeba było Katy Perry zobaczyć na You Tubie w zaciszu własnego domu? Kiedy czekałam po koncercie na ubera, grubo po północy, widziałam takie malusie dziewczynki, półżywe, rozdrażnione. I rodziców, który się dziwili, że nikt im nie chce w kolejce do taksówki ustąpić. Hmmm. Mam w sobie dużo empatii i szacunku. Ale nie do jawnej głupoty.

Nie zakładajmy, że dziecko, które jest dla nas całym światem, jest śliczne i ukochane, dla kogoś też jest słodkie i zabawne. Śliniący się kilkulatek łażący o 22 po restauracji i walący łyżką w talerzyk może nie być przyjemnym doświadczeniem dla studentów na pierwszej randce, czy choćby pary styranych życiem rodziców, którzy cudem wyrwali się na randkę, korzystając z uprzejmości babci, czy niani. Wyjście z domu, kiedy się ma małe dzieci, to wyczyn (zwykle kosztowny) – dlaczego mam ten czas spędzać w towarzystwie innego dziecka? Krzyki i płacze mam w domu. Wychodzę, żeby na chwilę o tym zapomnieć. Są restauracje rodzinne i życie nocne, które nie jest dla dzieci.

Dziecko nie musi być zmorą dla innych osób, nie musi przeszkadzać, nie można mu na każdym kroku ustępować i zakładać, że dla innych jest, tak samo jak dla nas, pępkiem świata i jesteśmy gotowi wszystko mu wybaczyć i pozwolić sobie wejść na głowę. Dajmy innym żyć. A dzieciom bywać. Uczmy je od samego początku poszanowania cudzej własności, przestrzeni, komfortu. Ma rację ekspedientka, która zwraca matce uwagę, aby dziecko nie demolowało sklepu. Ma rację kelnerka, która zwróciła uwagę chłopcu, który huśtał się na barierce prowizorycznie zrobionej z linek. Ma rację nauczycielka, która skarży się na dziecko, które jest bezczelne. Ma rację kierowca, który każe dziecku ściągnąć z siedzenia w autobusie buty.

Wiele osób nie chce tego przeżywać, nie chce stać się właśnie taką madką i mają do tego prawo. Śmieszą mnie komentarze „zobaczysz jak będziesz mieć dzieci”. Ale co dokładnie wtedy można zobaczyć? Kolejny odcinek Świnki Peppy, następną nieprzespaną noc, pełną pieluchę? A co, jeśli ktoś w tym czasie woli zobaczyć Chichen Itzę? „Czym Ty jesteś zmęczony, przecież nie masz dzieci”! Serio? Które zmęczenie jest bardziej zmęczeniem? „Ona nie ma dziecka, ma kota”. No i ma. I kocha go jak dziecko, wolno jej! Wiadomo, że właściciele czworonogów zdają sobie sprawę, że pies to nie dziecko, ale też mają w domu coś, co sprawia im radość i o czym mogą gadać w kółko, tak jak Ty o swoich dzieciach. „Musisz mieć tyle czasu”! Dzieci zabierają czas, zgoda, nie oznacza to jednak, że bezdzietni całymi dniami się wylegują i patrzą w sufit. Mogą być jeszcze bardziej zajęci karierą, hobby, podróżowaniem. Taki wybór. No i moje ulubione „Nie rozumiesz, bo nie masz dzieci”. Ta wymówka jest najczęściej dość słabym zabiegiem rodziców na wytłumaczenie absolutnie wszystkiego. Dlaczego ich dzieci są niewychowane, dlaczego są dwie godziny spóźnieni, dlaczego coś zawalili, dlaczego się zapuścili, dlaczego czegoś nie chce im się zrobić albo gdzieś przyjść. Rodzicom się wydaje, że Ci, którzy nie mają dzieci, spadli nagle z Marsa. Sami nigdy nie byli dziećmi, nie mają rodzeństwa no i na Marsie nie ma też innych dzieci, więc to nasze jest dla nich jak ufoludek, na podstawie którego my, rodzice, odkrywamy nowe formy życia. Powszechnie wiadomo, że TYLKO będąc rodzicem wiesz co to miłość, frustracja i zmęczenie! Innym to się tylko może wydawać, że wiedzą, ale już oni zobaczą…

Do napisania tego postu zainspirował mnie komentarz na Instagramie. Pod fajnym filmikiem Ewki Chodakowskiej z mężem pojawiło się takie zdanie:

Serio nie rozumiem takiego toku myślenia. Czyli dla ludzi bez dzieci nie ma szacunku? Życie bez dziecka to tylko zabawa? Nie ma nic pomiędzy rodzicielstwem, a imprezowaniem? Nic? Tylko rodzice tworzą związek?

I chyba po prostu współczuję ciasnego myślenia, z którego wyziera madka frustratka, głęboko rozczarowana – gdyby nie dzieci, jestem nic nie warta. Ale mam, więc jestem “kimś”.

Nie uważam tak, choć 3 lata „siedzę w domu” z trójką dzieci. Nie jestem oderwaną od garów dzikuską i etap „mam małe dzieci, jestem głównie matką”, uważam za piękny, konieczny, aczkolwiek krótki i dobiegający wkrótce końca w mojej karierze kobiety. Już się rozglądam co tam na mnie czeka za rogiem, teraz, kiedy już wyszłam z pieluch, moje dzieci przestały stale chorować i są w stanie zrobić sobie kanapkę.

Zdjęcie: źródło.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Nie masz na nic czasu, w szczególności dla siebie? Kup moje autorskie produkty, które pomogą w ogarnianiu rzeczywistości. Stworzone przez matkę trojaczków – to działa! SKLEP.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.