Nie będziesz lepszą matką, teściową czy babcią.

Napisałam niedawno laurkę na temat mojej mamy, która jest świetną babcią. Pojawiły się głosy, że niektóre z Was właśnie takimi babciami będą. Kurczę ale możliwe, że tak wcale nie będzie. Możliwe, że nie będziesz lepszą matką, teściową czy babcią, niż była Twoja mama, teściowa, czy babcia. Cholera wie. Możliwe, że nie popełnisz tych samych błędów i nie mam bynajmniej zamiaru podcinać Ci skrzydeł, ale prawdopodobnie popełnisz inne. Ot, życie.

Z dziećmi to tak już jest, że rozliczają rodziców za wszystko. To jest jak z czepianiem się matek. Pracujesz, karierowiczka. Nie pracujesz, Karyna, Matka Polka, na bank leniwa, wystaje całymi dniami w MOPSie, gdzie Twoja ambicja kobieto? To samo jest z rodzicami. Z perspektywy dzieci często coś jest nie tak. Bo mama Zosi pozwala jej się malować, a mama Kubusia nie goni go o północy do spania. Z wiekiem te problemy stają się większe. Rodzice nie rozmawiali o emocjach, nie potrafili w dorastanie, dużo pracowali, żeby w domu wszystko było, a my wolelibyśmy częściej samą ich obecność. Potem jeszcze gorzej. Są kiepskimi dziadkami, albo zbyt pobłażliwymi. Nigdy ich nie ma, albo wtrącają się zbyt często. Nie dogodzisz. Możliwe więc, że niektórych błędów uda nam się wyzbyć, ale popełnimy inne.

Każdy ma swoją wizję świata. Możliwe, że nie będziemy takimi babciami, jakie chciałybyśmy dla swoich dzieci. A może będziemy lepszymi? Kto to wie?

Jako czterdziestojednolatka, z dziesięcioletnimi dzieciakami w domu, piszę teksty o toksycznych teściowych, o wkurwiających zachowaniach dzieci, o kobietach, które z momentem ciąży przestały egzystować w pojedynkę, o tym jak usamodzielnić dzieci, jak walczyć o czas wolny, co kupić dzieciakom na urodziny.

Ktoś mnie ostatnio spytał, co będę robić później. Jak to co? Będę pisać o toksycznych synowych, o tym jak zagospodarować pokój, z którego wyprowadziły się dzieci, co z robić z czasem wolnym na emeryturze, jak poradzić sobie z tęsknotą za dziećmi i jak ułożyć relacje ze swatami.

Kumacie? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Teraz narzekamy na brak czasu, kiedyś będziemy go miały za dużo. Teraz pragniemy chwili bez dzieci, kiedyś będziemy się prosiły, żeby znalazły dla nas czas.

Chyba wszystkim nam wydawało się kiedyś, że będziemy lepszymi matkami, a ja to nigdy, a nasze dzieci to tak, czy srak. Nigdy nie zrobią tego, czy tamtego, nie pozwolimy im na nic. A gówno prawda. Już w ciąży często się okazuje, że zamiast natchnionego stanu błogosławionego czujemy się jak wyrzucony na brzeg wieloryb, który od wielu miesięcy nie widział własnych stóp i nie rozpoznaje się w lustrze. A potem rodzą się dzieci i wszystkie teorie można sobie o kant dupy roztrzaskać, bo nie rodzi nam się spokojne dzieciątko, które cały dzień cichutko gaworzy w kąciku, po czym ucina sobie trzygodzinną drzemkę. Kapitulujemy, kiedy dziecko ma w nosie nasze eko przetwory, bo woli parówkę. Wszystkie to znamy, a mimo to nadal wydaje nam się, że będziemy lepsze. Nie udaje się być lepszą matką, ale już babcią to na pewno będziemy naj!

Oby. Ale błagam, nie stawiajmy sobie znowu takiego celu, którego osiągnąć się nie da. Może nie będziemy lepsze? Może tych zawodów nie da się wygrać? Może nie istnieje Święty Graal matkowania, babciowania i teściowania? Nie będziesz lepszą matką, teściową czy babcią i co z tego?

Powiem szczerze, że aktualnie macierzyństwo jest dla mnie takim wysiłkiem, że jak puszczę w końcu dzieci w świat, to mam ochotę zaszyć się gdzieś na Kajmanach i wypełzać na kolejne urodziny. Bez zasięgu, bez odbioru. Może wcale nie będę marzyła o spędzaniu każdej wolnej chwili z wnukami? Kto to wie. Może nie uda mi się być taką super babcią jaką teraz jest moja mama?

A teściowa? No cóż, bywa i tak, że dwie dorosłe kobiety związane jednym synem i mężem wcale a wcale nie potrafią się dogadać. Bywają w opinii wielu znajomych tragicznymi teściowymi całkiem fajne babeczki. No cóż, konflikt interesów potrafi napsuć krwi. Mimo najszczerszych chęci, teściowymi możemy stać się zupełnie kiepskimi.

Nie ma sensu się porównywać do nikogo, a już na pewno nie do swojej własnej matki. Po co? Róbmy po swojemu, tak, jak umiemy najlepiej, tak jak chcemy, po naszemu, w zgodzie ze sobą. Nie tak, żeby było inaczej niż robiła ona. Nie tak, żeby kogoś naprawić, czy przeskoczyć niedościgniony ideał. Wszystkim nam życzę uczenia się na błędach, choć wiem, że najwięcej uczymy się nie na cudzych, a na własnych.

Nie będziesz lepszą matką, teściową czy babcią. Będziesz inną. Może lepszą, a może wcale nie? Dzieci, synowe, wnuki i tak Cię kiedyś podsumują po swojemu. Kto przyzna Ci tę nagrodę, udekoruje koroną? Rób tak, żeby babeczki w lustrze się nie wstydzić!

Zdjęcie: Chris Ainsworth na Unsplash