Kiedy dziecko mówi “chcę inną mamę”.

Jest taki moment w życiu każdej matki, kiedy ma wrażenie, że mogłaby może jakoś inaczej, lepiej, częściej. Spać mniej, mieć wieczny uśmiech na twarzy, w kuchni owieczką, w sypialni lwicą. W idealnie wykrochmalonej spódnicy i nienagannym makijażu prowadzić za rękę dzieci potulne jak baranki, z wysokim IQ i inteligencją emocjonalną. Chce być inną mamą, niż jest. 

Nie mówię o porównaniach z innymi, bo każda myśląca kobieta w pewnym momencie zauważa, że nikt nie ma lepiej lub gorzej i rozumie, że każda sytuacja jest indywidualna. Wszystkie do szaleństwa kochamy nasze dzieci, podejmując przy tym mniej lub bardziej zwariowane decyzje, czasami są plusy, czasami tylko plusy ujemne. Siedzimy w tym szambie, machamy do siebie z karuzeli udręki i ekstazy, przybijamy sobie piątkę rolując oczy nad kolejnym fochem o niewiadomoco, rozczulamy się nad zdjęciami słodziaków.

Wiele z nas odczuwa podobnie. Bo każde dziecko coś ma. Albo Twoje dziecko jest za bardzo do przodu, albo jest nieśmiałe. Albo jest niejadkiem, albo je zbyt dużo i musisz chować po kątach, żeby nie pękło. Albo lata jak ze śrubką w dupce, albo trzeba sprawdzać, czy jeszcze żyje. Albo jest dobrym uczniem, ale za to koledzy dokuczają, że kujon. Albo pięknie przesypia noce od 3 miesiąca życia, ale za to ma wadę wymowy. Nie wygrasz. Każde dziecko coś ma. I to właśnie powoduje, że jest idealne, niepowtarzalne i fantastyczne. Dokładnie takie, jakie ma być.

Tak jak i dziecko, każda matka coś ma. Jedne pieką, inne szyją, jedne stękają, inne są siłaczkami. Jedną wykańcza ząbkowanie, inna marzy o tym, aby dziecko zawsze było malutkie. Jedne pilnują domowego ogniska, drugie nadgodzin. I każda matka jest taka, jaka ma być.

Kiedyś Twoje dziecko wkroczy w wiek, w którym Ci powie, że wolałoby inną matkę. To znaczy takie małe to jeszcze nie jest na tyle odważne, żeby takie coś Ci w złości wykrzyczeć, ale mówi jak umie. A bo to mama Adasia codziennie pakuje mu Snickersa XXL do śniadaniówki, a Ty mnie tylko chipsy z jarmużu! A bo to mama Adasia ma taką super pracę, pracuje w zoo i Adaś może tam chodzić codziennie po szkole! A bo to mama Adasia pozwala mu grać na kompie cały dzień, a ja nie mogę nigdy! Mama Adasia nie goni Adasia do spania o 19! Mama Adasia ma więcej pieniędzy, kupuje najdroższe gadżety i wakacje pod palmami. Mama Adasia pod choinkę daje szczeniaki i nie złości się o pałę z matmy. Pozwala mu na kolację jeść cukierki i codziennie zabiera na pizzę. Nigdy nie krzyczy i ma zawsze piękny makijaż. Mama Adasia urodziła mu nowego braciszka, takiego słodkiego, malusiego, a ja mam tylko głupią starszą siostrę.

Zapala mi się czerwona lampka, bo przecież znam niejedną taką mamę Adasia. Zwykłą mamę. Każda z nas ma swoje sposoby na przeżycie tej przygody.

Nigdy nie będziesz mamą wyimaginowanego Adasia. I super, bo Adaś ma swoją mamę, dla niego uszytą na miarę. Nigdy nie dowiesz się, dopóki nie przeżyjesz tego na własnej skórze, jak to jest być po drugiej stronie. Jak to jest, mając niejadka, mieć nagle dziecko, które stale jest głodne. Jak to jest mieć jedno dziecko, kiedy masz czwórkę. Jak to jest mieć dziecko, które nie siada, podczas gdy Twoje jest anemiczne. Może się okazać, że wcale nie jest lepiej, bo zmartwienia z dziećmi w roli głównej dotykają nas w identycznym stopniu i bolą tak samo, niezależnie od miejsca na skali.

I kiedy Ci się wydaje, że nie jesteś dobrą matką, że powinnaś więcej, częściej, dalej, bardziej jak mama Adasia, to pomyśl sobie, że dla kogoś Ty też jesteś taką mamą Adasia. Bo Ty masz swojego Adasia. I nie zamieniłabyś go na żadnego innego.

Możliwe, że Twoje dziecko nigdy nie podziękuje za to, co robisz i jaką byłaś dla niego matką. Możliwe, że nigdy tego nie doceni. Ta co się poświęcała zła, bo dziecko by wolało taką, która karierę robiła, a nie tylko siedziała przy garach. Karierowiczka zła, bo nigdy jej w domu nie było. Ta co była nerwuską zła, bo wolałoby oazę spokoju. Oaza zła, bo emocjonalnie niedostępna. Kontrolująca i wymagająca, zła. Pobłażliwa zła, bo nie popychała i nie motywowała. Pilnująca porządku zła. Ale nieład w domu też niefajny. Dzieci jedynaków nieszczęśliwe, bo rodzeństwa zabrakło. Dzieci z rodzin wieloletnich złe, bo trzeba było się dzielić, ciuchy po bracie znosić.

Nie dogodzisz. Rób więc swoje i bądź taka jaka masz być. Życie ma się jedno i trzeba tak każdy dzień przeżyć, aby nie żałować. Najważniejsza jest równowaga. Dzieci zawsze coś nam będą wypominać, będą o coś mieć pretensje. Zawsze. Nawet wtedy, kiedy zrezygnujemy ze wszystkich zasad, coś na pewno pójdzie nie tak. Choć mamy teraz masę poradników, blogów, szkoleń i generalny trend wychowywania, a nie tresury, wielu błędów po prostu nie da się nie uniknąć. Każdy rozsądny rodzic chce dla swojego dziecka najlepiej, ale i każdy z nas jest tylko człowiekiem. To, co dziś wydaje się słuszną i prawidłową drogą, wcale nie musi z perspektywy czasu okazać się najlepszą opcją.

Jestem jednak przekonana, że choćbyś nie wiem jak stawała na głowie i tak Twoje dzieci będą czegoś w Tobie nie lubić, nie tolerować, do końca życia wyśmiewać, zarzekać się, że same nie będą tak robić. Bo po prostu tak już jest. Różnica pokoleń, mody, podejścia do rodzicielstwa żyje razem z nami i wiecznie się zmienia. I zanim nasze dzieci dorosną, zmieni się kilkakrotnie. Życie tak jest skonstruowane, że dzieci nie znoszą w pewnym wieku swoich starych, mają pretensje do rodziców, ale kiedy mają swoje własne pociechy, zaczynają kapować o co tak naprawdę szło. Na kolejnym etapie dochodzą nawet do wygłaszania podobnych kwestii, na dźwięk których włos im się jeżył w młodości na głowie. „O nie! Brzmię jak własna matka”, zaczynają myśleć. To też jest zupełnie normalne. Bo kiedyś zauważamy, że rodzice robili, co mogli. Robili tak, jak umieli najlepiej. Bo w tej rodzicielskiej drodze niestety nie ma przepisu, brakuje drogowskazów.

Dlatego robię swoje. Będą miały swój dom, będą miały swoje zasady. Albo ich brak? Śpię spokojnie, bo przecież już teraz wiem, że pewnie i swoim dzieciom nie pozwolą na śniadanie jeść czekolady. Z czasem to wszystko i dla nich nabierze sensu. Możliwe, że zrozumieją nawet błędy, które wszyscy, będąc rodzicami, popełniamy.

Daję tyle, ile mogę. Z nikim się nie ścigam. Nie pocieszam się, że ktoś ma gorzej, a mama Adasia to na pewno zrobiłaby to lepiej. Nie udowadniam nikomu, że ogarniam lepiej. Jestem, jaka mam być. Dla moich dzieci najlepsza, jaka mogę być. Czasem odpuścić to sztuka do opanowania na cito. 

Zdjęcie: źródło

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.