Nie przepraszam. Za wygląd mojego domu, samochodu, czy dzieci.

Nie przepraszam. Nikomu się nie tłumaczę. Macierzyństwo nie zwalnia ze wszystkiego. Choć jest wiele takich matek, które posiadaniem dziecka zasłaniają się przed resztą świata i życia, na wiele lat argument „mam dziecko” wykorzystując jako wymówkę od wszystkiego, od braku czasu do braku ambicji, po zaniedbanie po kolei każdej życiowej funkcji, która choćby trochę odbiega od spraw związanych z dzieckiem, nawet wtedy, kiedy to dziecko jest już w szkole średniej. I choć macierzyństwo nie zwalnia ze wszystkiego, nie przepraszam.

Nie przepraszam za wygląd. Mojego domu, samochodu czy członków mojej rodziny. Mam bałagan w domu. Bo w moim domu mieszkają dzieci. Lubią malować, kleić i bawią się brokatem. Potem ten brokat jest w majtkach, na ręczniku i w łóżku. Na dywanie widać ślady mojej przegranej. Wojny z ciastoliną, uzbrojona w odplamiacz, nie zdołałam wygrać. W moim domu na lodówce, na szybach i lustrach są ślady małych rączek. To od szukania smakołyków, podziwiania tęczy w deszczowy dzień i od pokazywania sobie języka. W moim samochodzie nikt nigdy nie umrze z głodu czy pragnienia. Czysto jest w nim tylko w te 3 godziny, kiedy już odbiorę go z myjni, a jeszcze nie odbiorę dzieci ze szkoły. Większość poranków błogosławię błyskawiczny kucyk, w którego mogę uczesać siebie i córki. Ważniejsze od idealnej fryzury są dla mnie pożywne śniadaniówki, schludne ubranie, samodzielnie zawiązane buty i uśmiech na twarzach.

Nie przepraszam za wygląd i obiecuję, nie będę Cię za niego oceniać. Jeśli zaprosisz mnie na kawę to cieszę się z samego gestu i mało ważne w tej chwili jest dla mnie to, czy odkurzałaś zanim przyszłam! W moim domu się żyje. W Twoim pewnie też. Nie ma kultu dywanu, a sprzęty służą do używania, nie tylko do stania grzecznie na półce. W domu, w którym mieszkają dzieci, można sprzątać cały czas, a i tak coś zawsze jest brudne, rozwalone i nie na swoim miejscu. W domu, w którym mieszkają dzieci coś zwykle zalega w zlewie, a kosz na brudną bieliznę rzadko bywa pusty. Mamy stosy prania, bo pozwalamy naszym dzieciom się ubrudzić, mamy stosy garów, bo ciągle karmimy małych głodomorów. Mamy rozwalone zabawki, bo się nimi razem bawimy. Nasze życie jest zbyt ciekawe, aby spędzać go polerując klamki i zbierając mikroskopijne okruszki. I jeśli do mnie przyjdziesz spytam Cię jak się masz, nie zacznę od przepraszania za bałagan.

Jeśli pojawiasz się w szkole, a Twoje dziecko jest zdrowe i zadbane, mam w nosie to, czy ma fantazyjnego koka, czy nie. Nie przepraszam za to, że są dni, kiedy jestem w dresie. I Ty też nikogo za to nie przepraszaj. Jeśli samochód służy Ci jako środek transportu, w którym masz kilka fotelików, jedzenie dla całej rodziny i rozrywkę na czas stania w korkach, bałagan w nim jest raczej rzeczą naturalną. Nie przepraszam. I tego samego oczekuję od Ciebie.

Nie przepraszam za to, że moje dzieci są dziećmi. Krzyczą na placu zabaw, niecierpliwią się w kolejce i są zmęczone po całym dniu wrażeń. Moje dzieci są ludźmi, a nie chodzącymi robotami, które zaprogramowano tak, aby nie przeszkadzały innym, ważniejszym ludziom – dorosłym. Zanim skrytykujesz moje dziecko, zerknij na siebie. Wpychasz się w kolejkę, głośno przeklinasz przez telefon, papierkiem nie trafiasz do kosza, parkujesz w miejscu niedozwolonym, często blokując przejście pieszym, śmierdzisz papierosami, nadużywasz alkoholu i brzydko jesz. Tobie jednak nie wolno zwrócić uwagi, prawda? W końcu jako dorosły stałeś się nagle omnipotentny. Nie przepraszam. Dopóki nikomu nie robią krzywdy i nie uprzykrzają życia, za to, że są dziećmi nie przepraszam.

Nie przepraszam za wybory, które są dobre dla mojej rodziny, a które mogą się komuś nie podobać. Nawet jeśli ten ktoś, to bliska rodzina. To ja wychowuję te dzieci i to ja jestem odpowiedzialna za ich bezpieczeństwo, szczęście, zdrowie. I to ja znam moje dzieci najlepiej i to ja wiem, co jest dla nich dobre. Przykro mi, jeśli Tobie to nie odpowiada.

Nie przepraszam i Ty też nie przepraszaj. Innym ludziom nigdy nie dogodzisz. I jeśli ktoś wpadając do Ciebie do domu ocenia Twoje macierzyństwo przez pryzmat idealnie ułożonej fryzury, braku plam na dywanie i oblanego testu białej rękawiczki, może go więcej nie zapraszaj? Kawę następnym raz zaparz komuś, kto przychodzi z dobry słowem, poklepać po ramieniu, wysłuchać, razem się pośmiać, a w końcu opaść na kanapę i popatrzeć znad kubka parującej kawy jak nasze dzieci razem demolują salon. Może następnym razem zaproś do Twojego pięknego życia kogoś, kogo bardziej od smug na oknie, garów w zlewie i kosza prania do złożenia, interesujesz Ty.

Zdjęcie – źródło.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!