Wolnowar czyli ugotuje się samo.

Kiedy pisałam ten post, szukając linków do najlepszych wolnowarów w Polsce, wyskoczył mi w wyszukiwarce tekst „Wolnowar – najlepsza inwestycja mojego życia”. I ja się z tym zgadzam. Nie wiem w ogóle jak przeżyłam prawie 40 lat, z czego już ponad połowę zabawiam się w kuchni, bez slow cookera! I dlaczego nikt mi tego wcześniej nie powiedział? CAŁĄ zimę wolnowar chodzi u mnie przynajmniej 4 razy w tygodniu, wypróbowałam tyle potraw, że nie zliczę. Moje dzieci mówią na niego „magiczny garnek”. I ja się z tym zgadzam.

Wolnowar to urządzenie do gotowania, w którym zrobisz pyszne potrawy, ale się przy tym nie narobisz, bo wolnowar gotuje je sam. Dla rodziny, dla osób, które nie lubią gotować, dla zabieganych rodziców – każdy go pokocha. Wolnowar to urządzenie, jak sama nazwa wskazuje, do wolnego gotowania, czyli slow cooking, od czego z resztą po angielsku nazywa się po prostu slow cooker.

Bo to jest tak, że ja gotować lubię i nieskromnie powiem, że potrafię. Nie mam wielu talentów, ale akurat ten rozwinął mi się całkiem dobrze. Lubię bawić się w dom – w ogóle mi to nie przeszkadza. Lubię przeglą­dać przepisy, mieszać, kosztować, powiększać asortyment domowych przysmaków. Ale lubię też dni, kiedy gotować nie muszę. Na przykład weekend lubię dość wolny. Kiedy pogoda jest ładna, wolę wyjść z domu na spacer, wycieczkę w góry czy kawę na mieście. Nie chcę tego czasu spędzić przy garach, na zmianę obierając, tłukąc i mieszając.

Kiedy przychodzą goście, chcę też ładnie wyglądać, nakryć odświętnie stół i zadbać o podkład muzyczny, a nie tylko produkować żarcie. W tygodniu też są dni, kiedy odgrzewam przygotowane wcześniej dania – dzięki temu mogę iść na karate z dziećmi albo zagrać z nimi w planszówki. Nie mówiąc już o tych dniach, kiedy zbliżają się deadline’y, a weny do pracy brakło, albo nie udało się zrobić dobrych zdjęć i ostatnia rzecz, o której myślę, to obiad – a przecież jeść się chce.

Przedkładam domowe jedzenie ponad wszelkie gotowce. Dlatego go­towanie na zapas, w wielkim garze, jest dla mnie superopcją. Takie roz­wiązanie sprawdza się u nas doskonale – przy pięcioosobowej rodzinie, pracy, aktywnym trybie życia. Bo nawet przy najlepszych chęciach cza­sami zwyczajnie nie starcza nam czasu. Nie mówiąc już o pomysłach!

No dobra, ale co w tym takiego magicznego, przecież to wygląda jak zwykły garnek? Otóż wolnowar ma jedną, najlepszą na świecie zaletę – wrzucasz do niego wszystkie składniki, których potrzebuje Twoje danie, uruchamiasz konkretny program i… wracasz po południu do domu na gotowy, przepyszny posiłek! Czy może być coś lepszego niż powrót po całym dniu do domu po to, aby powitała Cię w nim pyszna zupa, gulasz, upieczony w całości kurczak, pieczeń, rozpływające się w ustach żeberka, curry, risotto czy bolognese? Nie muszę chyba dodawać, że w całym domu pachnie, bo przecież powolutku, przez kilka godzin gotowało się w nim przepyszne danie. Danie, które kosztowało Cię tyle, co wrzucenie do garnka wszystkich potrzebnych składników i włączenie jednego guziczka. Już chyba łatwiej się nie da!

Na całym świecie slow cookery są niesamowicie popularne od kilkudziesięciu lat, czas, aby i polskie domy go doceniły. W necie znajdziesz miliony przepisów na potrawy jednogarnkowe z użyciem wolnowaru. Można w nim robić też przetwory, soki, dżemy, konfitury. Robimy w nim nawet prawdziwą owsiankę – wrzucam przed pójściem spać wszystko do garnka, nastawiam, a rano nakładam każdemu do miseczek pyszne, gorące śniadanie, które zrobiło się samo! Gotowane potrawy puszczają dużo soków, więc nie musisz ich podlewać!

Wolnowar ma zwykle dwa tryby pracy – low i high, które różnią się temperaturą. To samo danie zrobi się w trybie low w 6h, a w trybie high w 3h. Kiedy gotowanie się skończy, wolnowar automatycznie przechodzi w funkcję podgrzewania, co oznacza, że danie przestaje się gotować, ale nadal pozostaje ciepłe. Idealnie się to u mnie sprawdziło w momencie, kiedy kolację jedliśmy na raty, kiedy w domu miałam gości, czy też w momencie, kiedy urządzenie nastawiłam tak, aby kolacja była gotowa o 17:30, ale do domu zawitaliśmy z opóźnieniem prawie godzinnym.

Dla mnie wolnowar ma same plusy i jeśli narzekasz na brak czasu, nie przepadasz za ślęczeniem w kuchni i szukasz sprytnych sposobów na oszczędność czasu i pieniędzy – to urządzenie będzie dla Ciebie idealne. Nie ma szans na przypalenie, nie musisz kontrolować dania (ani nawet być w domu w czasie, kiedy się gotuje), cicha praca, dzięki czemu możesz gotować w nocy, wygoda, prostota. Wolnowar ma szczelne pokrywki, dzięki czemu nie podnosi temperatury w otoczeniu, a całość potrawy ugotujesz przy użyciu jednego garnka, który potem łatwo umyjesz. Plusem na pewno jest też to, że większość wolnowarów ma duże misy, w których przygotujesz potrawy na więcej niż jeden posiłek. Dzięki odpowiedniej temperaturze, możesz zachować wartości odżywcze produktów, jednocześnie wydobywając ich głęboki aromat. Rozpływające się w ustach mięsko i jednocześnie jędrne warzywa? Tak! A jeśli mamy ochotę na krem, po gotowaniu miksuję zupę, też w tym samym naczyniu.

Myślisz sobie pewnie, że cena jest zaporowa? Mam dwa garnki, za jeden zapłaciłam 170 złotych, za drugi niewiele ponad 200 złotych, ale na rynku są i wolnowary, które kosztują 100!  Biorąc pod uwagę fakt, jak często z niego korzystaliśmy, ile czasu i energii mi zaoszczędził i to, że jest to sprzęt, którego właściwie nie da się zepsuć (bo się nie przypala), uważam go za tanie, a bardzo funkcjonalne urządzenie. Polecam razy milion. A i nie przejmuj się o rachunki – obliczono, że kilkugodzinna praca slow cookera kosztuje mniej niż samo uruchomienie kuchenki elektrycznej i używanie jej przez kilka minut! Nie musisz się też obawiać o bezpieczeństwo – udowodniono, że możliwość wybuchu, zapalenia, czy innej awarii w przypadku wolnowaru jest dużo mniejsza, niż np. zwykłej lodówki. 

Jest ich bardzo dużo na rynku, ze swojej perspektywy polecam te wolnowary, które maja dodatkowy tryb patelni, albo których misę można postawić na ogniu, a tym samym podsmażyć dane danie. My na przykład bardzo lubimy kurczaka z wolnowaru, ale chcemy, aby miał przypieczoną skórkę. To dlatego najpierw go podsmażam, dopiero potem ustawiam tryb low i kurczak, już z brązową skórką gotuje się kilka godzin (oczywiście w towarzystwie warzyw, które razem z kurczakiem tworzą pyszne danie – ziemniaki, marchewki, pietruszka). Jest to dodatkowy plus – nie muszę brudzić patelni i soki z kurczaka zostają w tym samym naczyniu. Potrawa naprawdę jest jednogarnkowa. Kiedy mięso jest gotowe, wyciągam je z wolnowara, aby odpoczęło, do soków pozostałych z gotowania dodaję odrobinę mąki, energicznie mieszam, gotuję, aż się zredukuje, odcedzam i w taki sposób robię pyszny sos. Wszystko w jednym naczyniu! Misy niektórych wolnowarów można też wstawić do piekarnika i np. zapiec na gotowym daniu ser. Jaki wolnowar wybierzesz, uzależnij od własnych potrzeb – zwracaj uwagę na pojemność (ja mam dość duży, 6 litrów, dzięki temu robię na raz kilka porcji na kolejny dzień lub do zamrożenia) i na materiał, z jakiego wykonana jest misa. Nie jest to reklama, ale przetestowałam dość intensywnie ten i mogę polecić: wolnowarGwarantuję – to będą najlepiej w Twoim życiu wydane pieniądze. Zakochasz się od pierwszego wejrzenia.

Po na­mowach dziewczyn, które obserwują mnie na Instagramie, a którym pokazywałam wielkokrotnie jak u mnie w domu #ugotujesięsamo, stworzyłam e-booka z przepisami! Kupisz go tutaj: https://calareszta.pl/sklep/ Niech i Tobie żyje się lepiej! Przepisów jest równo czter­dzieści. Dziesięć obiadów wegetariańskich, siedemnaście mięsnych oraz trzynaście przepisów na słodkości/śniadania. Wiele z tych dań to klasyczne polskie dania takie jak bigos czy leczo, które wszyscy znamy i lubimy. Ja pokazuję, jak sprawić, by te klasyki ugotowały się niemal same.

Starałam się też dodać kilka przepisów na bardziej egzotyczne dania, które królują na moim stole – to na przykład indyjski maślany kurczak, tajskie curry massaman, francuska zupa cebulowa czy amerykańskie brownie. Spokojnie, wszystkie są dostosowane do potrzeb całej rodziny, będą smakować i dzieciom i dorosłym. Jest w czym wybierać i jestem pewna, że w kwestii uła­twiania sobie domowego życia aktualnie nie znajdziesz na rynku lepszej pozycji.

Zakładając, że w wolnowarze ugotujesz wiele porcji na raz, mając 30 przepisów, podpowiadam Ci gotowe menu na 2 miesiące nie mówiąc już w wszystkich opcjach, na przykład z szarpaniny można zrobić zapiekankę ziemniaczaną, zapiekankę makaronową, kanapkę z mięsem szarpanym, wrap, czy po prostu podać samo mięso z ziemniakami. Opcje są nieograniczone. Moim założeniem było również udowodnienie, że wolnowar nie służy tylko i wyłącznie do tego, żeby ugotować w nim gulasz! Nic bardziej mylnego!

Wszystkie przepisy możesz dowolnie modyfikować, niech posłużą jako inspiracja. Możesz na przykład zmieniać składniki i liczbę porcji, wiele potraw to klasyczne dania na wyczyszczenie lodówki, nie bój się eksperymentować! Na pewno musisz mieć wolnowar, ale to, jakiej będzie firmy, jak duży, jaki rodzaj jest zupełnie nieistotne. Wszystkie przepisy są proste, nie musisz posiadać umiejętności kulinarnych, a składniki potrzebne do ich wykonania kupisz w lidlobiedrze.

Oddaję Ci w ręce tego e-booka szczęśliwa jak nigdy. Dopięłam swe­go, choć na początku temat wydawał mi się niemożliwy do okiełznania. Miałam ambicję sama stworzyć wszystko od początku do końca, dla­tego – oprócz pomysłu, przepisów i tekstu – zdjęcia też są mojego au­torstwa. Osobiście uważam, że wspięłam się na wyżyny fotografii, choć oczywiście mowa o moim prywatnym Evereście. Mam nadzieję, że zro­biłam je tak, aby na ich widok zaczęła Ci cieknąć ślinka!

Wolnowar jest w formie pliku PDF, ale oczywiście możesz sobie go wydrukować, jeśli wolisz papier. Do każdego przepisu jest zdjęcie gotowej potrawy, żebyś zobaczyła propozycję podania. Koszt to 40 zł, czyli symboliczna jedna złotówka za jeden przepis.

Ebook „Wolnowar czyli ugotuje się samo” mojego autorstwa kupisz tutaj: https://calareszta.pl/sklep/

Zerknij na kilka przykładowych przepisów.

Ślinka cieknie? Aha, tak myślałam.

Moim marzeniem było stworzenie prostego narzędzia, które zaoferuje Ci czas. Czas, który można wykorzystać lepiej, niż ślęcząc przy garach. I tego, z całego serca, Tobie i sobie życzę.

Smacznego!