Kogo pracodawcy powinni najczęściej zatrudniać? Matki!

Rozmawiając o wrześniu i kurwując na bolesny powrót do życia pourlopowego i pocovidowego, do zajęć dodatkowych i korków na mieście, gadałam nie tylko o bombelkach. Wielu znajomych piastujących tak zwane „pozycje”, narzeka na pracowników. A wiecie, kogo pracodawcy powinni najczęściej zatrudniać? No jak kogo, matki!!

Przez lata zajmowałam się rekrutacją, stąd, patrząc na potrzeby rynku i profil kandydatek, polecam matki szczególnie na wszystkie stanowiska wymagające obsługi klienta. Już wyjaśniam dlaczego.

Po pierwsze, matki przez wiele lat swojego życia obcują z niezadowolonym, roszczeniowym klientem. Wiedzą, jak nakłonić, jak wysłuchać, jakich słów użyć, aby delikwent zrobił dokładnie to, o co go prosimy, albo przynajmniej przestał coś robić. Skoro matki radzą sobie z dwulatkiem leżącym na podłodze marketu i odmawiającym współpracy, poradzą sobie z każdym innym klientem, słowo harcerza. Ba! Niektóre matki radzą sobie z kilkoma takimi niewygodnymi na raz! To jest dopiero sztuka! Nie mówiąc już o wprawie, jaką mają w tłumaczeniu i powtarzaniu wszystkiego w kółko. Toż matka bez mrugnięcia okiem powtórzy klientowi trzy razy to samo, a jak będzie trzeba to nawet i piętnaście razy, trzydzieści dni pod rząd. Matek nic nie zdziwi, żadne pytanie, ani prośba. Nic. Są twarde i niewzruszone.

Matki sprawdzają się również we wszystkich sytuacjach konfliktowych, umieją w rozdzielanie zwaśnionych rodów. Możliwe jednak, że każą komuś iść do swojego pokoju, więc najlepiej jedną z salek konferencyjnych zaopatrzyć w karnego jeżyka, z dostępem do kredek i karki papieru, aby agresor mógł przeprosinową laurkę dla kolegi wykonać.

Matki potrafią wyczarować wszystko z niczego, znają odpowiedzi na najgłupsze pytania, mają gotowe rozwiązania na każdy problem, potrafią wszystko znaleźć i wiedzą jak się zachować w każdej sytuacji, nawet jak bombelek powie w szkole, że mamusia najbardziej na świecie lubi pić wino. No handluj z tym. W dodatku jeszcze nie opuszczą posterunku nawet wtedy, kiedy chce im się spać, jeść, czy sikać. Odporne z nich bestie. No i nie chorują. Nigdy.

Wielozadaniowość matki mają opanowaną do perfekcji. Powszechnie bowiem wiadomo, że taka matka to jedną ręką karmi dziecko, drugą zupę na obiad miesza, w tym samym czasie rozmawia z pediatrą, ma włączony piekarnik, w którym dochodzi ciasto, w pralce kolejne pranie, a odkurzacz ogania podłogę pod okiem czujnej matki. Wszystko się da! Mało tego, taka matka na każdym z tych zajęć jest w 100% skupiona, wykonuje je na czas i z należytym efektem. W dedlajny matki umieją najlepiej. Daj takiej dwie godziny drzemki malucha, a chatę, dwudaniowy obiad i zakupy ogarnie!

Problemem na ołpenspejsie jest hałas, ale przecież matki, które przychodzą do pracy odpocząć, pracują w ciszy, nie ma więc mowy o wiecznym kręceniu beki i problemach z hałasem w tle, kiedy kolega jest na telefonie. Matki nie organizują zawodów na biurowych krzesłach i na ich biurkach nie można wyhodować nowych form życia w kubkach po kawie sprzed 10 dni.

Matki przychodzą do pracy z entuzjazmem i pracę sobie szanują. Po pierwsze cenią sobie stabilność tego odpoczynku od domowego kieratu, po drugie mają małe człowieki do wykarmienia, kredyty do spłacenia, rachunki do zapłacenia, pralki do naprawienia i buty na gimnastykę do kupienia!

Matka nie będzie musiała zostawać na nadgodziny, bo nie może. Nie może, bo po pracy zarobkowej leci natychmiast do kolejnej pracy, nie ma pustych przebiegów. Zrobi wszystko, co ma zrobić w czasie pracy, a jak ktoś w zespole nieogarnięty, to i za niego zrobi. Potem leci po dzieciaki, odwozi na lekcje japońskiego, chór i tenis, w międzyczasie szybkie zakupy, obiad i już można pranie co od wczoraj w pralce kiśnie znowu wyprać i rozwiesić i dla wieczornego relaksu przejechać chałupę na szmacie. Matki umieją w zarządzanie czasem i każdą sekundę wykorzystają produktywnie, więc jeśli nie wiesz kogo pracodawcy powinni najczęściej zatrudniać, to już masz odpowiedź. To się po prostu opłaca.

Kogo pracodawcy powinni najczęściej zatrudniać? Matki! Bo tylko one umieją w pierwszą pomoc i bhp, choć też przysypiały na szkoleniu obowiązkowym, znają z życia. Matka umie i ojojać na ranę od zszywacza i plasterek przyklei i krew z nosa zatamuje i skoro na całym świecie bez pudła odnajdzie drogę do toalety, ogarnie też wyjście przeciwpożarowe, pierwsza będzie gotowa do ewakuacji i jeszcze innych pogoni! No pracownik roku, w dodatku dba o innych, jak o własne. No niech podniesie rękę, której się nie zdarzyło chwycić za rękę koleżanki z pracy przy przechodzeniu przez jezdnię? No, która nie powiedziała do młodszego kolegi – szalik załóż, przeziębisz się!

Po roku nauki zdalnej, nie musisz już zatrudniać w firmie specjalisty od IT. Matka Ci wszystko podłączy, przełączy, zresetuje, kamerkę naprawi i zrobi test głośników. W końcu przez kilka miesięcy musiała sama doszkolić się w temacie, żeby nie osiwieć i nie zwariować, więc masz to jak w banku.

No więc kogo pracodawcy powinni najczęściej zatrudniać? Wiadomo, matki! Jakżeście się już tak rozmarzyli jak to byłoby wspaniale, niestety – kiedy matki z rozkoszą wyrwą się z domu do pracy, to zaraz w pierwszym tygodniu września bombelek przynosi z placówki katar, czyli jak powszechnie wiadomo chorobę śmiertelną i matki tłumnie udają się na opiekę. No przynajmniej do 14 roku życia bombelka. Peszek, no. A już taką masz w swoim zespole, to sobie szanuj! O!