Najprostsze danie na świecie.

Lubię gotować. Zupełnie mnie to nie męczy. Od poniedziałku układam menu, choć dopiero pod koniec tygodnia chodzę na zakupy. Przy moim łóżku leży książka kucharska, którą przeglądam do snu. Zawsze szukam przepisu na kolejne najprostsze danie na świecie. Wiem, wiem, nigdy nie będę chuda, kocham jeść.

Na szczęście przełożyło się to na dzieci, które dosłownie zjedzą wszystko i wszędzie, w barze mlecznym w Nowej Hucie i w wegańskiej kantynie na Bali. Nie znoszę po tym gotowaniu sprzątać, na szczęście mamy w domu umowę, że ja planuję, kupuję i gotuję, stary po mnie sprząta, więc nie muszę się tym przejmować.

Nie męczy mnie też wymyślanie menu. W każdym tygodniu stawiam na sezonowość, bo to jedna z rzeczy, których nauczyłam się od wszystkich wielkich kucharzy świata. Świeże jedzenie, nawet, jeśli będzie najprostsze, zawsze się obroni. Jest też aspekt lokalnego dobra i wspierania lokalnych producentów, rolników no i oczywiście kwestia ekologii – to, co mamy pod ręką, u siebie, nie musi przebywać kilometrów drogi. W każdym tygodniu przyrządzam jakieś nasze sprawdzone klasyki. Jest ich mnóstwo, od tych prostych jak drut kanapek z awokado i jajkiem w koszulce, przez samo robiące się z pamięci zupy, do skomplikowanych tart, makaronów, zapiekanek, potraw tajskich. 

Kiedy brakuje mi pomysłu, sięgam do netu. Na przykład na stronie www.przepisy.pl jest mnóstwo inspiracji i podane w przystępny sposób, bez zbytniego wydziwiania, z produktów, które dostępne są w każdym sklepie. Bo ja lubię gotować, ale nie chcę, żeby zajmowało mi to pół dnia, a na końcu żeby się jeszcze okazało, że tego, co ugotowałam, nikt nie chce zjeść, bo nie wyszło. 

Dziś chcę tutaj zamieścić przepis na najprostsze danie na świecie, które jest od lat moim popisowym daniem. Na każdej imprezie jest hitem, a kiedy pytam domowników, co im podać jako pierwsze wykrzykują: makaron z krewetkami!! Smakuje małym i dużym, wybrednym i wszystko żrącym. Jest proste, ale jednocześnie wykwintne. No i mega, mega szybkie. Nie da się spieprzyć, mimo chęci. 

Bazę przepisu znajdziesz tutaj: https://www.przepisy.pl/przepis/spaghetti-aglio-olio lub tutaj: https://www.przepisy.pl/przepis/makaron-aglio-olio, podobno każdy jest niby podobny, ale jednak trochę inny. 

Ja tylko bazę przerabiam po swojemu, bo na tym też opiera się moje gotowanie. Z netu pomysł, inspiracja, z własnej kuchni końcowe dzieło. Czasami wychodzi zupełnie nieplanowany mega hit. 

Moje najprostsze danie na świecie to klasyczne aglio e olio. Czyli zwykły makaron z oliwą z oliwek, do którego kiedyś dodałam krewetki i teraz już nie wyobrażamy sobie go inaczej, ale przecież możesz w domu spróbować zrobić go z cukinią, oliwkami, kurczakiem, suszonymi pomidorami, kurkami, czy fasolką, kto Ci zabroni? Bazę masz! Baza jest całoroczna, ale za to możesz do niej dodawać pasujące sezonowe smakołyki. Sky is the limit! 

Składniki dla 4-5 osób: 

500 g makaronu spaghetti 

duża natka pietruszki (jeśli kupujesz marny i chudziutki zamiennik w markecie, weź dwie)

główka czosnku (polecam po tym daniu raczej już z domu do ludzi nie wychodzić, lol)

oliwa z oliwek – kup najlepszą, na jaką Cię stać 

parmezan 

mój magiczny dodatek – krewetki, ponieważ je lubimy zwykle daję 2 opakowania mrożonych dużych krewetek, ok 2x 200g (kupisz w każdym sklepie, weź te duże, z ogonkami)

opcjonalnie – papryczka chilli

Wykonanie: 

  1. Makaron ugotuj al dente w osolonej wodzie, według przepisu na opakowaniu. Nie rozgotuj go! Mamma mia toż to ciężki grzech. 
  2. W tym samym czasie na jednej patelni rozgrzej pół szklanki oliwy i przyrumień na niej pokrojony w cienkie płatki obrany czosnek. Uważaj, aby czosnek się nie spalił, staje się niejadalny. Musisz go pilnować i mieszać.  
  3. Na drugiej patelni podsmaż obrane z ogonków i rozmrożone krewetki. Pro tip: krewetki prosto z zamrażalnika wysyp na durszlak i przelej je gorącą wodą z kranu. I tyle, rozmrożone.  Krewetki osącz z wody, która zbierze się na patelni, dodaj do czosnku i oliwy, wymieszaj, zdejmij z ognia. 
  4. Drobno posiekaj natkę, chilli jeśli używasz, zetrzyj ser (możesz spokojnie kupić już starty). 
  5. Odcedź makaron (nie przelewaj gorącą wodą, nie wiem skąd się u nas urodził taki dziwny pomysł, ale czasami jeszcze w domach go widuję). 
  6. Połącz gorącą oliwę z odcedzonym makaronem, dodaj natkę i porządnie, ale ostrożnie, zamieszaj. Makaron ma się świecić od oliwy, jeśli uważasz, że jest jej za mało podgrzej na patelni lub w mikrofalówce większą ilość. 
  7. Rozłóż makaron na talerze, posyp parmezanem, chętnym papryczką chilli. 
  8. Rozkoszuj się prostym, pysznym daniem, nucąc pod nosem dolce vita!