Kobiety nie są niczemu winne.

Kobiety nie są niczemu winne i słabo mi jest, kiedy czytam komentarze, słyszę głośno wypowiadane opinie o matkach, żonach i kochankach. To, że jakiś mąż okazuje się po ślubie palantem, to na pewno wina matki. No przecież – źle go wychowała. To, że chłop nie potrafi w domu palcem kiwnąć? Też wina matki, nie nauczyła, pod nos podstawiała, to teraz kaleka. Dorosły facet, myślący samodzielnie nie potrafi sobie kanapki sam zrobić i majtek uprać i za to wini się matkę! Ludzie!

To, że gość okazuje się totalnym nieporozumieniem to oczywiście, jeśli już nie wina matki, to przynajmniej żony. Bo sobie na pewno na to pozwoliła albo wybierała na ślepo. Winna. To, że się dzieckiem tatuś nie potrafi zająć, to też wina żony. Nie zmuszała, nie uczyła, no to teraz nie umie.

Nie ma dzieci – egoistka. Ma dzieci, ale nie pracuje – leniwa. Ma dzieci, pracuje – wyrodna. Nigdy nie jest dobrze. Nie wystarczy być matką, bo przecież to „tylko” bycie matką. Ale kiedy masz dzieci i karierę, to też nie dobrze. Wkrada się po cichu niewypowiedziany zarzut – pewnie ciast nie pieczesz, a za lizanie podłóg nie daj Boże płacisz komuś innemu. Nigdy nie może być nic po środku, bo to na pewno komuś się nie spodoba i wynajdzie, nawet w perfekcyjnym obrazku, dziurę w całym.

Lewandowska na czele innych celebrytek też jest winna. Przecież tylko pachnie, nic nie robi, wydaje pieniądze biednego Roberta. I jeszcze po stadionach biega miesiąc po narodzinach bez dziecka uczepionego do cyca. Jak ona śmie! Brzuch płaski pokazuje, czy ona sobie nie zdaje sprawy, ile zaniedbanych matek w szarych rozciągniętych dresach, w ciąży jedzących za czterech, wpadnie teraz w depresję? Jak można TAK wyglądać zaraz po porodzie? Winna.

Zaniedbana kura domowa, wiecznie w szlafroku, o 17 bez prysznica, z obłędem w oczach i dzieckiem na rękach? Jak mogła się tak zaniedbać! Ona się po ślubie zaniedbała i dlatego on ją zostawił? Serio? Jakoś nie widzę wokół supermanów, tylko zwykłych gości, niektórych z mięśniem piwnym, innych z łysiną. Podejrzewam, że wielu z nich nikt nie wypomina, że się zaniedbali, że tylko im chipsy w głowie. To kobiety zwykle wini się za rozpad związku. Bo za mało się starała, bo może w sypialni nie była zbyt chętna, bo może się zaniedbała, nie pilnowała. Kobiety nie są niczemu winne, a przynajmniej nie więcej niż mężczyźni, bo związki są przecież zwykle przynajmniej dwuosobowe.

To wszystko skrajna głupota winna jest tych komentarzy. Matki robią co mogą, wybierają swoją drogę, na którą w naszych czasach częściej mogą sobie pozwolić. I nie są winne niczego, nikomu. Wychowują najlepiej jak potrafią i nie mogą być odpowiedzialne za całe zło tego świata. Na ostateczną postać człowieka mają też wpływ geny, środowisko, a w końcu, w przypadku dorosłego już przecież gościa, jego własne wybory i decyzje.

Kobiety mają instynkt, kobiety lepiej wiedzą? A czy ktoś je uczył? Czy ktoś im podarował instrukcję obsługi dziecka? Czy ktoś im pokazywał, jak pampersa zakładać? To, jak często karmić dziecko, kiedy wezwać lekarza i dlaczego ono płacze, nie jest z taką łatwością dziś zatykającą każdą lukę kwestią „intuicji”.

Dziecko ma też ojca, wychowanie to nie jest całkowity obowiązek matek. W domu mieszkają ludzie, którzy powinni o ten dom dbać w równym stopniu. Mąż nie POMAGA w domu, bo ten dom też jest jego! Kobiety nie mają ani lepiej przyswojonej budowy, które predysponowała by je do sprzątania, ani nie mają super mocy, dzięki którym w pojedynkę niosłyby trud odchowania społeczeństwa. Ta presja i nagonka na kobiety jest nieznośna.

Kobiety nie są niczemu winne. A już matki w szczególności. I nie, na pytanie jesteś tylko matką nie ma dla mnie zgody. Tylko? Tylko codziennie najtrudniejsza praca, a i tak z każdej strony niedobrze, krytykują i wiecznie z lupą kontrolują. Dajesz cukier – zła. Posiłkujesz się bajkami – najgorsza. Nie lubisz się z dziećmi bawić? Lubisz wyjść z domu bez wózka? Masz dość? Czasami narzekasz? Nie ugotujesz obiadu? Mąż Cię zostawi na własne życzenie! A przecież, kiedy daję dziecku lizaka, to nie jest, proszę pani, przypadek. To jest moja świadoma decyzja!

Kobiety nie są niczemu winne. Czego Jaś się nie nauczy, Jan może spokojnie nadrobić, zamiast narzekać na rodziców. Człowiek ma los w swoich rękach i sam jest za niego odpowiedzialny, szczególnie wtedy, kiedy już dawno opuścił rodzinne gniazdko.

Kobiety nie rozpuszczają swoich mężów ani ich nie psują. Oni już tacy byli! Nadal w naszym społeczeństwie pokutuje przeświadczenie, że kobieta jest w domu od dzieci, garów i szmatki. Wiele się rozczaruje, kiedy opadną feromony i okaże się, że partnerstwo, przynajmniej z jego strony, było tylko teoretyczne.

Współmałżonek każdemu może trafić się beznadziejny. Bo na początku działa miłość. Totalna chemia i zauroczenie, które rozum, słuch i wzrok odbierają. To nie ma nic wspólnego ze wstawaniem trzydzieści pięć razy w ciągu nocy, wycieraniem wymiotów, płaceniem kredytów i innymi życiowymi „przyjemnościami”. Wielu partnerów tego testu nie zda i niektóre kobiety po prostu zabierają się za robotę, nawet jeśli oznacza ona robotę za dwoje. To nie zawsze jest wyręczanie, a bywa konieczność, bo one wiedzą, że jak nie zrobią, to nie będzie zrobione. Poza tym są też kobiety, które chcą swojemu mężowi pod nos podsuwać najlepsze kąski i spełniają się w usługiwaniu rodzinie, co przynosi im radość i szczęście. I nikomu nic do tego.

Kobiety nie są niczemu winne, może tylko skrajnej głupoty, która popcha je do krytykowania innych, choć we własnej kuwecie zalatuje im lekkim smrodkiem.

Zdjęcie: źródło.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!