Jako matka mam wiele marzeń. Marzenia matki są długoterminowe. Chciałabym, aby jedno z moich dzieci wyrosło na lekarza. Ale nie jakiegoś tam podrzędnego, tylko takiego, który wynajdzie lekarstwo na raka. Chciałabym, aby drugie z moich dzieci było prawnikiem. Ale nie jakimś tam adwokatem ścigającym Pitbulla, a prawdziwym nowojorskim rekinem. Moje trzecie dziecko, zgodnie z planem, zostanie gwiazdą. Ale nie zwykłą Edzią, ale przynajmniej jak Bijons, żeby mogło poczuć piniądz. Powoli dążymy do zrealizowania tych planów, od małego kładąc w naszym domu nacisk na prawo (prawo do pójścia spać przed 20), skomplikowane układy choreograficzne (spanie na powierzchni 220×200 w pięć osób) i zdrowie (psychiczne zdrowie obojga rodziców wymaga trwałej, zamkniętej terapii).
Zanim jednak, za sprawą naszych genialnych dzieci, pojawimy się na okładkach Faktu, na pierwszej stronie Pudelka i na liście Forbes, marzenia matki są bardziej przyziemne.
Kochane dziecko (małe i to jedno większe)! Wiem, że moje marzenia wydają Ci się czasami absurdalne, ale wierz mi, marzenia matki są bardzo proste. Nie będę wchodziła w długie dyskusje i morze wyjaśnień, bo wiem, że wkrótce to zrozumiesz, a karma w dzieciach nie takie rzeczy wynagradza.
Codziennie robisz kilka rzeczy, które doprowadzają mnie do szału. Może jeszcze tego nie wiesz, ale jeśli mamusia jest wściekła, to i zupka może być lekko słona i bajki może na dobranoc zabraknąć i deser może okazać się nieosiągalny. Jeśli więc chcemy wszyscy żyć w zgodzie…
1. Zbieraj.
Zbieraj swoje klamoty. Zabawki, książeczki, klocki. Wszystko ma swoje miejsce. Ani środek pokoju, ani pod łóżkiem, ani nigdzie indziej rzeczy nie pasują lepiej niż w miejscu, do którego należą. Ciuchy też mają swój dom! Te brudne mieszkają w koszu na bieliznę (to ten dziwny mebel w łazience, tuż obok pralki), a czyste w szafce. Ciuchy nie lubią być bezdomne i leżeć porzucone tam, gdzie akurat stoisz. Brudne ciuchy to te z widocznymi oznakami brudu, a nie koszulka, na którą spadła kropelka wody w trakcie mycia rąk. Ciuchy, szczególnie skarpetki, kochają pary. Zanim więc je porzucisz, poszukaj drugiej połówki. Naczynia lubią pluskać się w zlewie. Kiedy skończysz jeść, zanieś naczynia do zlewu. Oczywiście można by pokusić się o trudną sztukę schylenia się i trafienia nimi do zmywarki, ale rozumiem, że może to być zadanie wymagające kilku fakultetów i obcego języka, więc na razie odpuszczę, wystarczy zlew.
2. Śmieci z naszym domu nie podlegają teleportacji.
Wiem, że ciężko to pojąć, ale papierki, ogryzki jabłek i inne niepotrzebne rzeczy, same się nie dematerializują. Trzeba je zanieść do kosza. To ten pojemnik, który mieszka tuż pod zlewem z punktu nr 1.
3. Pospiesz się.
Kiedy jesteśmy już spóźnieni, to nie jest dobry czas na pytanie skąd biorą się dzieci, na szukanie zaginionej w niewyjaśnionych okolicznościach czekoladki (hehe*) i na pakowanie absolutnie wszystkiego, jakby co najmniej miała wybuchnąć wojna. “Jeszcze tylko” to dwa słowa, których pod żadnym pozorem nie wolno wtedy używać!
4. W nocy się śpi.
Jako noc przyjmujemy godziny od 19 do 7 rano. Normalni ludzie w tym czasie odpoczywają. OD-PO-CZY-WA-JĄ. Nie grają na bębenku, nie żądają naleśników i nie szukają żółtej kredki, która na pewno gdzieś tu była trzy tygodnie temu. Jeśli nie chcesz spać, spoko. Pamiętaj jednak, że ktoś, kto leży i ma zamknięte oczy wcale nie udaje!
5. Każde pytanie zadaj tylko raz.
Jeśli chcesz, aby mamusia nie trafiła do szpitala bez klamek, grzecznie zastosuj się do tego punktu. Pytanie 30 razy czy już dojechaliśmy na miejsce, czy jutro jest sobota i dlaczego nie możemy jeść czekolady na śniadanie, nie zmieni odpowiedzi. Podobnie jak to, czy możesz jechać z kumplami na tydzień łowić norweskie pstrągi.
6. Toaleta to nie matematyka stosowana.
Podcieraj pupę. Dokładnie. Spuszczaj wodę. Zawsze. Przynieś nową rolkę papieru. Opuść deskę, jeśli jesteś chłopczykiem. Umyj ręce. Proste, prawda?
7. Nie kłam.
W naszym domu nie mieszkają ani KTOŚ, ani NIEWIEM, ani nawet TONIEJA. Doskonale wiem kto coś zrobił, pytam tylko dla zasady. Lepiej się przyznaj i od razu przejdź do punktu numer 8.
8. Słuchaj.
Przynajmniej od czasu do czasu. Oszczędzi to różnych nieprzyjemnych konsekwencji, typu siedzenie za karę w pokoju, zamarznięty tyłek bez rajstop na -2, brak deseru i inne takie tam. Jeśli jesteś dużym dzieckiem, słuchanie pozwoli uniknąć długich i monotonnych wykładów, dodatkowych decybeli gderania lub grobowej ciszy.
9. Wara od moich rzeczy.
Ja też mam swój ukochany kubeczek, który lubię w całości. Torebkę, którą wolę bez śladów markera. Buty bez wyłamanych obcasów. Szminki bez rowków zrobionych małymi ząbkami.
10. Używaj magicznych słów.
Czasem poproś, podziękuj, przeproś. Możesz stać się ekspertem i po prostu robić to codziennie, mamusia się nie obrazi. No chociaż wtedy, kiedy ktoś podsuwa Ci czyste ubrania, karnet na basen, ciepłą zupę lub okrywa w środku nocy kołderką. Jeśli okazyjnie dorzucisz do tego kocham Cię, być może uda mi się przymknąć oko na wyschniętą mandarynkę, która sama próbuje uciec spod Twojego łóżka.
To co? Spełnisz marzenia matki?
*Nie znajdziesz, bo już dawno zeżarta.
Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!