Matki mierzone są inną miarą. Tak po prostu jest.

W doskonałym filmie „Historia małżeńska” (Netflix) Laura Dern wygłasza monolog, który dosłownie wbija w fotel matki na całym świecie. Mnie również.

Przytaczam autorskie tłumaczenie.

Ludzie nie akceptują matek, które piją wino i krzyczą na swoje dzieci. Wszyscy za to akceptujemy nieidalnego ojca. Przecież w ogóle pomysł „dobrego ojca” powstał dopiero jakieś 30 lat temu. Wcześniej od ojców oczekiwano, że będą milczący i nieobecni, zapatrzeni w siebie i nieodpowiedzialni. Ale na jakimś podstawowym poziomie, wszyscy to akceptujemy. Kochamy ich za ich omylność, ale ludzie absolutnie nie akceptują tych samych omylności u matek. Nawet u podstaw chrześcijaństwa leży archetyp matki – Maryi, która jest doskonała. Jest dziewicą, która urodziła, niezłomnie wspiera swoje dziecko, tuli jego martwe ciało. A ojca przy tym nie ma. On nawet nie pofatygował się przy samym akcie poczęcia! Ojciec jest w niebie, ojciec jest święty. Bóg jest ojcem, ale go nie ma. Ty musisz być doskonała, a on, no cóż, on może być jaki chce, to nie ma żadnego znaczenia. Ty zawsze będziesz porównywana do zupełnie innych standardów. To jest popieprzone, ale tak po prostu jest. 

Aż wstałam, jak ona to wygłosiła. Brawo, czapki z głów, panowie i panie, żyjemy nadal w standardach sprzed 2000 lat! Ale czy to nie my same jesteśmy temu winne? Chciałabym napisać, że jest to przypadłość, którą zaszczepiły nam matki i babcie, odziedziczyłyśmy ten gen po ich skostniałych poglądach i poczuciu, że mężczyzna, to pan domu, może być jaki chce, może go nawet nie być. Ale to nieprawda. Nie chcę winić babć, bo czasy bardzo się zmieniły, a my możemy dowolnie zmieniać swój los. I same jesteśmy sobie winne!

Regularnie wyjeżdzam sama, zostawiając moje dzieci pod opieką ojca. Nie ma wyjazdu, abym nie usłyszała, że o rany, ale dzieci tak same z ojcem zostawisz, tak same? Słyszę to od kobiet, takich jak ja, nowoczesnych matek. Same jesteśmy sobie winne, bo nam się to w głowie nie mieści, że mógłby ogarnąć. Niby chcemy tej pomocy, ale gdzieś tam w głowie czai się obawa, że może spadłybyśmy z piedestału matki Polki wszystkowiedzącej, zarobionej po łokcie. Nie przesadzam, każdy żart na ten temat wywołuje lawinę komentarzy. Pranie wypierze jak leci, o śmieci się potknie, w lodówce szuka magicznej różdżki i zaklęcia „stoliczku nakryj się”. Tak po prostu jest. I z ręką na sercu przyznajmy – każda z nas zna taki dom, taką rodzinę, takiego ojca. Albo i w naszym domu są takie punkty programu, które kuleją.

Słyszę od kobiet na placach zabaw peany na cześć ojca, który bawi się z dziećmi, bierze urlop tacierzyński i zostaje w domu z nowonarodzonym dzieckiem. Od tych samych kobiet słyszę dyskretne podśmiechujki. Haha, kur domowy. Plac zabaw taaaki niemęski, zmienianie pieluch takie fuj, pewnie na lewo ubierze.

Same jesteśmy sobie winne, bo przecież to my chwalimy za kucyk. Za kucyk! Ludzie, toż to ogarnięta dwulatka potrafi zrobić sobie kucyk! Cieszymy się, że dziecko pod opieką ojca jest ubrane, chociaż powinnyśmy przecież nie zadowalać się tym, że ma kropki do pasków i dwa różne buty, a z przedszkola wróciło bez kurtki. Byle jakość zaczęła być normalna. Przecież to ojciec, nie oczekujmy znowu cudów. Ważne, że wszyscy żyją. Tak po prostu jest i przez lata wszyscy do tego przywykli.

Społeczeństwo nie daje matkom absolutnie żadnej taryfy ulgowej. Żadnej. Niejadek? Wina matki. Niegrzeczny? Wina matki. Płaczliwe? Wina matki. Pyskate? Wina matki. Przyszło do szkoły bez zadania domowego? Nie dopilnowała! Przeziębione? Puściła bez czapeczki! Uczesane krzywo? Matka. Wszystko matka. A tymczasem facet raz zabierze na spacer – wow! Bohater.

Same jesteśmy sobie winne, bo wolimy zrobić same, bo wiemy, że będzie lepiej i szybciej. A jak zrobi coś sam od siebie to o rany, pominiki stawiać i bić brawa. Skarb, nie chłop, bo zauważył gary w zlewie, bo śmieci wyniósł. No wow. Niech inne zazdroszczą.

Zachwycamy się, że przeżył nasz samotny wyjazd, wyjście do kina, pobyt w szpitalu, powrót do pracy. Niebezpiecznie obniżyłyśmy standardy, których oczekujemy od mężczyzn. Osobiście staję obok siebie z wściekłości, kiedy facet robi się bylejaki. Ale jeszcze bardziej mnie wkurza to pozbawione sił westchnięcie jego kobiety. Tak po prostu jest. A przecież lista zakupów nie jest do wolnej interpretacji. Rzeczy z kartki są potrzebne i jeśli nie ma ich w jednym sklepie, trzeba się pofatygować do kolejnego, nawet jeśli te zakupy będą trwały 3 godziny, zamiast 25 minut. No taki los. Niech się cieszy, że ktoś ułożył tę listę i ktoś potem ogarnie z tego posiłki dla całej rodziny.

Męczą mnie te wieczne żarty, że w domu obok dzieci mamy jeszcze jedno duże dziecko. Serio? Ja na to się nie godzę i buntuję kobiety przeciwko takiemu myśleniu. Brałyśmy sobie na życie partnera, nie chłopczyka, którego całe życie trzeba prowadzić za rączkę i strofować. Widzę masę kobiet, które są tym WYKOŃCZONE. I często się poddają, bo ileż można prosić, obrażać się, straszyć, błagać, stawiać ultimatum. Jest jak jest. Jak w tym monologu. To jest popieprzone, ale tak po prostu jest.

Nie kumam tego ciągłego bicia pokłonów facetom, którzy chodzą do pracy. Dzieci, dom, dalsza rodzina, zwierzaki, zdrowie, wakacje, święta, prezenty, rocznice. Ta lista się nie kończy. I ktoś to stale ogarnia! W wielu domach podział obowiązków to mit. Bo przecież wiadomo, kobiety ogarną. Zawsze ogarniają, często nie potrafią się poskarżyć, bo przecież mama, babcia jeszcze gospodarstwo miały na głowie, nie miały pralki i zmywarki, a męża to wiadomo, częściej go nie było, a jak był, to z gazetą na kanapie, zmęczony po robocie. Wszystko widzą, wiedzą, nie potrafią odpuścić, bo się boją tej brwi podniesionej i karcącego spojrzenia DRUGIEJ kobiety. Nie dziecka, dla którego każda matka jest najlepszą matką, nie ojca, nie. Innej matki! Często własnej. Tak po prostu jest.

Same jesteśmy sobie winne, bo każda z nas, kiedy widzi doniesienia o nieszczęśliwym wypadku, w myślach pyta „gdzie była matka”? No właśnie? Gdzie? Ale, hola, hola, gdzie był w tym czasie ojciec? Bo ojcom wybacza się wiele. Mogą być głupiutcy i nieobecni. Matki za to mają być nieomylne i święte. I stawiać pomniki, kiedy on coś zrobi, nawet kiedy to coś to jest kropla w morzu potrzeb i obowiązków. 

Same jesteśmy sobie winne, bo choć pragniemy równouprawnienia, powielamy skostniałe poglądy naszych prababek. Zmiany w myśleniu są zbyt wolne! Mamy prawo wszystkie wymagać i oczekiwać. Nie tylko od ojców naszych dzieci, ale i od siebie samych. Niech coś, co było normą 2000 lat temu, nie rządzi naszym życiem w 2020 roku. 

Następnym razem się dwa razy zastanów, zanim pochwalisz ojca, za zrobienie czegoś, co kobiety robią milion razy dziennie. Czy jej też powiedziałabyś komplement, że jest zajebistą matką, bo spaceruje po parku?

No właśnie.

    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.