Matki potrzebują wsparcia, żeby nie utonąć.

Matki nie potrzebują, aby im przypominano, że muszą o siebie dbać. Matki potrzebują wsparcia!

Trąbię o tym od zarania dziejów i wiem, że to dociera, bo widzę powolne, ale jednak zmiany. Tych ojców na placach zabaw, w poczekalniach u lekarzy i robiących zakupy spożywcze. W końcu, powoli się to odwraca, nie wiem, czy to my jesteśmy mądrzejsze, czy to mężczyźni przechodzą rewolucję i w końcu dostrzegają, że w zmienianiu pieluch to nie kobieca intuicja gra główną rolę, a dwie ręce i mokre chusteczki.

Już wszystkie wiemy, jak pokazać środkowy palec kobietom, które wolałyby, żebyśmy nie miały swoich poglądów, swoich pieniędzy i swojego czasu, a żeby naszym jedynym hobby był obiad dla pana i władcy, szanownego małżonka, przygotowany na czas i tak, jak lubi. Początek „za moich czasów” nieustannie prowokuje nas do stwierdzenia teraz nie ma czasów. Nie ma tamtych czasów, bo są inne.

Ale dziś nie o tym. My wiemy, że musimy o siebie dbać. Bo, jak to mówią, szczęśliwa matka, szczęśliwe dzieci. I nie chodzi wcale o to, żeby ktoś łaskawie od czasu do czasu dał się nam wyspać, bo to przecież fizjologiczna czynność. Nie chodzi o to, aby pozwolić sobie czasami na to, aby pójść do fryzjera, bo bez przesady, raz w miesiącu to każdy chodzi. To są dla mnie oczywistości, a nie jakiś czas dla matki, w którym może odetchnąć.

Mnie chodzi o czas, w którym mogłybyśmy na chwilę poluzować, zejść ze stanowiska strażniczki domowego ogniska, przestać na moment przejmować się wszystkim i pamiętać o wszystkim, na chwilę zejść z piedestału tej, która wie, gdzie mieszka druga zgubiona skarpetka, potrafi przewidzieć, wyprzedza fakty w sprawach wielkich, a jednocześnie pamięta o zielonych guzikach potrzebnych na jutro do szkoły i o umówieniu dziecka na przegląd zębów.

Mnie chodzi o realną pomoc, w trakcie której nikt demoralizująco nie spyta, czy to prawda, że dzieci same z ojcem zostały, tak same biedne. O pomoc w codziennym zdejmowaniu z nas odpowiedzialności za wszystko. O chwili oddechu od paraliżującego strachu i obawy o zdrowie i życie naszych dzieci. O momencie, w którym naprawdę poczujemy, że być może toniemy pod naciskiem oczekiwań społecznych i własnych, ale mamy w tym wszystkim partnerów i cały sztab osób wspierających, choćby tym, że nie krytykują naszych porażek, wyborów i pójścia na skróty. Matki potrzebują wsparcia, nawet jeśli nie jest ono dosłowną, fizyczną pomocą.

I teraz, w trakcie pandemii, kiedy ciągnięte jesteśmy w coraz to nowsze kierunki obłędu i szaleństwa, zdalnej szkoły, prowadzenia domowej gastronomii i kołczowania drużyny piłkarskiej, która z nagromadzonej energii chce powybijać szyby w domu, nie wyrabiamy. I piszę to do tych wszystkich, które nie wyrabiają na zakrętach, jak i do tych, którzy je za to niewyrabianie krytykują. Mamy lekko dość męskich chorób, które kładą ich do łóżka ledwo po przekroczeniu 37 stopni, dość podziału zajęć na niemęskie i babskie, dość krytykowania matek za nie wyrabianie maksimum normy i chwalenia ojców za minimum starań. Bo właśnie te niskie oczekiwania sprawiają, że oni nie muszą się starać bardziej, a nasze wysokie standardy doprowadzają nas do wypalenia.

Przestańmy się wszyscy zastanawiać jak niektóre z nas to robią, bo wszyscy doskonale wiemy, jak to się dzieje. To zarwane noce, totalny brak czasu dla siebie i wyczerpanie. Nie magiczna nadprzyrodzona moc czy intuicja. Doba dla każdego człowieka ma tylko 24 godziny, czas nie jest z gumy, obowiązki nie znikają, tylko dlatego, że świat jest w chaosie. Dzieci nadal chcą jeść, a pranie samo się nie pierze.

Ten rok, ten bardzo dziwny rok, to rok, w którym wszyscy musimy poluzować gacie. Nic nie jest tak, jak powinno być, wszystkie nasze strategie i plany opanowania rodzinnego świata, legły w gruzach. Trzeba poluzować, inaczej się nie da. Poluzujcie matkom, żeby mogły choć czasami odetchnąć pełną piersią. Obniżmy poprzeczkę, supermatki nadal są tylko ludźmi. I te matki nie są teraz szczęśliwe, bo może straciły pracę, może chorują, może muszą, obok swojej pracy, jednocześnie edukować swoje dzieci, muszą być na każde zawołanie w domu, w pracy, w szkole, muszą się za wszelką cenę do wszystkiego dostosować, a może nie widzą światełka w tunelu. Może za tą maską wcale nie kryje się uśmiech, a krzywy grymas. Często udajemy, że wszystko jest super, żeby jakoś przebrnąć przez kolejny dzień. Matki potrzebują wsparcia, żeby nie utonąć.

Ktoś, coś?

Photo by Luis Galvez on Unsplash