Weź się obudź.

Kobiety, zapytane o ich największe marzenie, odpowiadają, żeby dzieci były szczęśliwe, żeby mąż nie zostawił, żeby było na wakacje, żeby kredyt spłacić.

No dobrze. Ale o czym TY marzysz?

Cisza.

Jakie marzenia, skoro stopiłaś się z szarówką za oknem. Automatycznie wypełniasz polecenia. Dla siebie zawsze gorszy krem i stara kurtka, bo wydatki, bo kredyt, dla Ciebie zawsze zabraknie ciastka, bo odstąpisz, dla siebie zawsze ostatni skraweczek doby, znowu nie starczy na nagrany dwa tygodnie temu ulubiony serial, dla siebie zawsze wizyta u lekarza dopiero wtedy, kiedy już bardzo boli.

Tak wiele kobiet przestaje mieć swoje ja. Nie poznają kobiety, którą się stały, choć kiedyś miały marzenia, ambicje, plan. Jakby tekst „kiedyś byłam różą, lecz nie jestem teraz” był ich nowym hymnem. Zamknięte w klatce obowiązków, w życiu, do którego nikomu nie chce się nawet pisać scenariusza, popychane prozą i czekaniem. Czekaniem, aż on sobie o mnie przypomni, kwiaty przyniesie, może kiedyś pomoże, czekaniem na w końcu przespaną noc, na samodzielność dziecka, na spłatę kredytu, na koniec. Bo przecież to czekanie może wcale nie być i zwykle nie jest, niczego początkiem.

Po latach takiego życia rodzi się poczucie poświęcenia. Względem rodziny, szefa, społeczeństwa. Ale nie takiego szlachetnego, bezinteresownego, a poświęcenia, za które kiedyś będziesz żądała odwetu. I co jeśli w końcu na starość będzie i miał Ci kto podać tę szklankę wody, ale Tobie wcale nie będzie się chciało pić?

Na filmie, który wżarł się w moją świadomość, pięć staruszek opowiada o tym, że nie chciałoby swojej młodości przeżyć w naszych czasach. Czasach, w których co prawda mamy nieograniczone możliwości, ale i oczekiwania w stosunku do kobiet są niemożliwe do zrealizowania. Mamy być perfekcyjne. Na każdym polu. Mamy być perfekcyjną matką, żoną, pracownikiem. Mamy osiągać sukces. Mamy mieć olśniewającą karierę. A jeśli tego nie robimy, nikt nie próbuje się zastanowić, dlaczego. Bo wyrok już dawno jest wydany. Nie ogarniasz. A mogłabyś, bo inne ogarniają.

Te kobiety mówią, że gdyby jeszcze raz miały szansę przeżyć swoje życie, stworzyłyby nie listę rzeczy „do zrobienia”, a rzeczy, których nie warto robić. Nie warto przejmować się opinią innych. Nie warto przyspieszać rzeczy, które w ogólnym rozrachunku okażą się najważniejsze, jak te wieczorem czytane bajeczki, zamiast narzekań, że już późno i trzeba rano wstać. Nie warto schodzić za szybko z parkietu, bo się wkrótce może okazać, że nogi odmówią Ci posłuszeństwa. Nie warto zaniedbywać siebie i zapominać o swoich marzeniach, bo jest już bardzo późno. Później niż nam się wydaje.

Zamiast wymówek, trzeba uwierzyć, że ZAWSZE wszystko jeszcze przed nami. Bardziej niż porażki, bać się szans, które nas ominęły. Czas się zatrzymać, docenić moment, pogodzić się ze światem, wybaczyć, głównie sobie, życie brać małymi kęsami i do odbicia w lustrze rzec „chodź mała, zawojujemy ten dzień”.

Weź się obudź. Zamiast walczyć z innymi, czas powalczyć sama ze sobą. I poczuciem, że mnie też coś się od życia należy. I to ja w swoim życiu gram główną rolę. Może się okazać, że wcale nie zależy Ci na mniejszym tyłku. Bo gdyby Ci zależało, pewnie znalazłabyś na niego sposób. Skup się na czymś, na czym Ci zależy, a na tyłek kup większe dżinsy. Może się okazać, że nie chcesz już przyjaźnić się z Anką, która Cię obgaduje po kątach i wysysa energię ciągłym narzekaniem. Pogadaj z Kaśką, z którą od roku nie możesz umówić się na zaległą kawę. Może się okazać, że zechcesz przetłumaczyć obsługę pralki na język dostępny dla wszystkich członków rodziny. Wszyscy mają po 2 ręce, nie tylko Ty. Może się okazać, że na pytanie „mamo, gdzie jest…” świetną odpowiedzią jest „nie wiem”. Każde zapominalskie dziecko ma matkę, która zawsze pamięta. Twoje nie musi. Może się okazać, że chcesz sobie w końcu zrobić czerwone paznokcie i wcale nie przykrywać ich gumowymi rękawiczkami w których dobrze szoruje się kibel. Może się okazać, że Święta chcesz spędzić z rodziną w pensjonacie, zamiast słuchając politycznych narzekań ciotek i wujków przy stole suto zastawionym nadwagą polaną sosem z zawału. Może się okazać, że nie chcesz już w 2018 roku spędzać wieczorów padając na pysk w korkach, wożąc dzieci z jednych na drugie zajęcia, na których Ty się męczysz gadką szmatką o niczym, a dzieci za nimi nie przepadają. Może się okazać, że lepiej ten czas spędzicie pijąc gorącą czekoladę, przy planszówce, na którą w napiętym grafiku nigdy nie ma miejsca. Może się okazać, że pod Choinkę kupisz sobie odkurzacz, który sam sprząta. W te zaoszczędzone trzy razy w tygodniu pół godziny, posłuchasz muzyki pijąc gorącą kawę. Może się okazać, że dojdziesz do wniosku, że próba oszukania czasu i codzienne wydzieranie dodatkowej, 25 godziny, rzeczywiście nie ma sensu. Z listy zadań do zrobienia raczej skreślaj niż dopisuj.

Dlaczego to jest tak, że we własnym mniemaniu o sobie nigdy nie jesteś fajna, ładna, zaradna? Dlaczego dopiero komplement od koleżanki poprawia humor? Czy naprawdę nie widzisz, że dobrze Ci w tej czerwonej sukience? Dlaczego matkom tak ciężko dostrzec trud pracy, który na co dzień wykonują? Dopiero jak ktoś powie „ale to Twoje dziecko mądre/zdolne/grzeczne”, rosną im skrzydła. Jakby same tego nie widziały i czekały na opinię obcej osoby, która wystawi im laurkę. Gorzej jak zbeszta. Wtedy jesteś nic nie warta, najgorsza. Dlaczego partner jest fajny tylko wtedy, kiedy pochwali go koleżanka? Choć to przecież Ty idziesz z gościem przez życie i to, co myśli o nim Twoja matka czy sąsiadka, nie powinno mieć dla Ciebie żadnego znaczenia.

W życiu trzeba sobie wyhodować dwie rzeczy – miłość do siebie samego i asertywność, która pozwoli o tę miłość powalczyć. Bo do tego trzeba egoizmu, z którym nikt się nie rodzi, mało tego, klasycznie kobiety są chowane z misją dbania o wszystkich wkoło i nagminnym zapominaniu o sobie. Egoizm można sobie wyhodować. I, jak w samolocie, zawsze na początek to siebie najpierw ratować. Bo jak nie Ty, to kto o Ciebie zadba?

Najważniejsza z lekcji, która niestety przychodzi w życiu stosunkowo późno, to wiara w to, że bycie sobą zawsze wystarcza. Wtedy dopiero udaje się nam ugiąć tej presji wpasowania się w trendy i oczekiwania. Wtedy dopiero udaje się nam zaufać swoim decyzjom, bo to przecież tylko my i właśnie my musimy potem żyć z ich konsekwencjami. Skoro nie mierzymy swojej inteligencji porównując się do Einsteina, to dlaczego swój tyłek stale porównujemy do tyłka Chodakowskiej? A matka? Nawet najsłynniejsza matka – Matka Teresa nie była nawet matką! Do kogo więc się porównujesz?

Pamiętaj, żeby podobać się głównie sobie. Rób tak, żeby codziennie rano móc się do siebie samej uśmiechnąć. Jeśli podobasz się sobie z nadwagą i różowymi włosami – innym nic do tego. Jeśli dobrze Ci w mało ambitnej, ale spokojnej i pewnej pracy, nie zmieniaj jej tylko po to, aby zaimponować sąsiadce. Musisz zaakceptować to, czego zmienić się nie da. Jeśli jednak nie lubisz tego, co widzisz w lustrze, pracuj nad zmianami. Dla siebie. Nie rób nic przeciw sobie, aby przypodobać się innym. Każdemu podoba się tylko dolar. Skoro przez 5 lat swojego życia wierzyłaś w Świętego Mikołaja, dlaczego chociaż przez 5 minut nie potrafisz uwierzyć w siebie? 

To samo tyczy się życia. Praca, związki, dom. Jeśli coś na tym polu nie gra, jest tylko jedna osoba, która może coś z tym zrobić – Ty. I to Ty musisz być w tym życiu szczęśliwa. Dzieci sobie poradzą. I cała reszta też. Przestań w końcu karmić się wymówkami. Niech dziś nie będzie rok od kiedy “od jutra jesteś na diecie”. Każdemu jest ciężko i są tacy, którzy mają od Ciebie gorzej, zakład?

Nie zmieniaj się, żeby ludzie Cię lubili. Bądź sobą, a właściwi ludzie Cię pokochają.

Weź się obudź. Bo będziesz żałować. 

Odwagi.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!