Dlaczego matki potrzebują odpoczynku od swoich cudownych rodzin?

Dlaczego matki potrzebują odpoczynku od swoich cudownych rodzin? Mogę oczywiście mówić sama za siebie, ale jak ktoś po raz kolejny wyjeżdża, że fajnie mu się tak siedzi z rodziną na kupie, to mam ochotę pacnąć go w czoło. Podobnie jak czytam oburzone komentarze tych, którzy uważają, że jak już żeś se te dzieci zrobiła, to nie narzekaj.

W najśmielszych koszmarach nie przypuszczałam, że najbardziej będę kiedykolwiek tęskniła za ciszą. Za tym, żeby przez chwilę chociaż NIKT do mnie nie gadał. O niczym! Nawet o pogodzie. Czy nie można chwilę pomilczeć?

Dlaczego matki potrzebują odpoczynku od swoich cudownych rodzin? Bo potrzebują ciszy, żeby nie pękł im łeb! Jeśli kiedyś wydawało mi się, że moje dzieci są głośne, tak teraz wydaje mi się, że poziom decybeli, które z siebie wykrzykują, na pewno spowoduje nieodwracalny uszczerbek na moim słuchu i zdrowiu psychicznym.

Moje dzieci cały czas mówią. Czasami im się przyglądam, żeby wychwycić moment, kiedy biorą przerwę na oddech, ale on nie nadchodzi. Okazuje się, że gadać w kółko można o wszystkim, można w nieskończoność narzekać i jojczyć na sprawy bieżące, przeszłe i przyszłe, można opowiadać o grze, w której chodzi o nie wiadomo co, ale dziecko, które nie potrafi skumać, że talerz po obiedzie należy włożyć do zmywarki, spokojnie ogarnia 18 różnych pokemonów i to niektóre w dwóch typach, czego tu nie rozumieć? Można gadać o kupie, to dobry temat przez kilka lat, nigdy się nie nudzi i zawsze bawi. Można zadawać pytania bez odpowiedzi. No zbiera się tego, zbiera. NA CAŁY DŁUGI DZIEŃ GADANIA!

I kiedy w końcu, tym tonem spokojnym, który moje dzieci znają jako ostrzegawczo-przerażający, cedząc słowa, poproszę o moment, momencik, jedną chwilunię ciszy, wtedy wchodzi mój stary. Zwykle jest zamknięty w swoim biurze na poddaszu, jak księżniczka na wieży, a dzieciaki podrzucają mu żarcie. Siedzi sam, choć konwersuje z całym światem. I właśnie wtedy, kiedy ja mam te kilka minut ciszy, kiedy mogę zdanie próbować sensowne złożyć bez wuefu nad moją głową, bez mamo jeść, bez mamo jakie jest hasło do wifi, mamo nie mogę się połączyć, mamo gdzie ładowarka, mamo coś mi tu nie działa, wchodzi on i zaczyna mi opowiadać o swojej pracy, kranie, który cieknie, a w ogóle to bitcoin znowu skoczył. Ja pierdzielę, chcę być wspierającą żoną, ale przysięgam, jak on mi zaczyna w tym świętym momencie ciszy zawracać dupę, odzywają się we mnie mordercze instynkty. Od razu zaczynam rozważać, czy lepiej zabrać go w góry, gdzie dużo wypadków, ciał nigdy nie odnajdują, czy może podać mu potrawkę z tych grzybków, które są owszem jadalne, ale tylko jeden raz w życiu. Czy ja wyglądam jakby interesowały mnie fluktuacje krypto walut??!!

Coś z moją komunikacją chyba nie halo, bo ani krypto, ani pokemony, ani nawet najnowszy kawałek Ariany Grande mnie nie interesuje, a oni wszyscy po kolei mi tylko o tych pierdach nad uchem. Ileż można? Czy ja ich zamęczam wykładami o zgaszonym, bordowym odcieniu różu, najmodniejszym w tym sezonie, co to kategorycznie wyparł pudrowy? Ano nie! Szanujmy się. Bosz.

Matki potrzebują odpoczynku od swoich cudownych rodzin, bo kurła co za dużo, to nie zdrowo! Ileż można siedzieć razem, ciągle razem, w czterech ścianach razem? Mnie już zbrzydło. Fajne to było na początku, jak staliśmy się delikatni jak skorupka jajka, nie wiedzieliśmy do końca co nas czeka, piekliśmy chleby i zachwycaliśmy się własnym domem i bliskością rodziny. Minęło.

Nie wyobrażam sobie życia bez dzieci, ale czy te dzieci nie mogą spędzić sekundy nie orbitując mi nad głową? Chętnie bym ich spakowała, niech jadą w siną dal, niech mnie zostawią w ciszy i spokoju. I nie chodzi mi o taką ciszę, kiedy oglądają tv i mogę przez te pół godziny zebrać myśli. Nie. Ja chcę takiej ciszy, żeby muchę było słychać, a nie porykiwania sponge boba. Ciszę trwającą cały dzień, ciszę bez zakłóceń.

Kocham dzieci ale nie kocham każdego aspektu macierzyństwa i powiem szczerze, że praca z dziećmi na kolanach, w kuchni, mieszając drugą ręką zupę, to nie jest spełnienie moich marzeń. Wyrabianie etatu w piżamie, na sofie, żonglując przy tym 36 NAJPILNIEJSZYMI sprawami, w ciągłym hałasie, też odbiega od założenia balansu pomiędzy pracą, a resztą życia. W pracy teraz jest pranie, a w domu jest klient, oczywiście z dzieciakami biegającymi po domu, bo akurat w szkole mają wycieczkę.

Już mnie wcale nie dziwi zamykanie się w toalecie i udawanie zatrucia pokarmowego, nie dziwi mnie przekręcanie zegarków na 18, o! Już 20, do łóżek, dzieciaki!! Już nic mnie nie zdziwi. Byłam w tym tygodniu codziennie na zakupach spożywczych, z pełną premedytacją – musiałam choćby na chwilę wyjść z domu i posiedzieć w samochodzie. W ciszy!

Jak nie gadają, tak zadają pytania, coś mamrotają pod nosem, albo krzyczą, śpiewają piosenki, ćwiczą wierszyki, kłócą się. Proszę. Bardzo proszę. O CISZĘ!!!! Bo zaraz mi pęknie łeb. Nie mówiąc już o starym, który chce ciągle zagadać, psie, który chrapie, zmywarce i pralce, które, kiedy skończą cykl, puszczają wesołą, jakże wkur.iającą ostatnio melodyjkę. Ja pierdl.

I kiedy pod koniec dnia padam wykończona zgiełkiem, a stary, z troską w głosie pyta, czy wszystko ok, mam ochotę rwać włosy z głowy. Nie jest ok! Po prostu osiągnęłam limit słów, które mogłam usłyszeć, osiągnęłam limit dźwięków, które mogłam zarejestrować, potrzebuję ciszy. Tylko, aż tyle.

Tak więc kochana rodzino, kocham Was, doceniam Was, cieszę się, że Was mam. Spędziliśmy sobie fajnie ten ostatni rok, nadrobiliśmy wszystkie zaległości. Ale jak to się skończy, to ja bardzo proszę, jedzcie sobie gdzieś daleko, spakuję Was nawet, kanapki na drogę przygotuję, a ja chętnie zostanę, popilnuję w tym czasie domu. Ewentualnie mogę to ja gdzieś pojechać, posłuchać ciszy, dużo mi nie trzeba.

Matki potrzebują odpoczynku od swoich cudownych rodzin, na cito. Miarka się przebrała.