Szczęście nie mieszka w magicznych tabletkach, nowych szmatach i rozmiarze 0, co próbują nam wcisnąć celebrytki. 

Szczęście nie mieszka w magicznych tabletkach, nowych szmatach i rozmiarze 0, co próbują nam wcisnąć celebrytki. 

Oglądając ostatnie doniesienia z popularnych w naszym pięknym kraju stron, stwierdziłam, że życie jest niewiarygodnie proste. Od jednej pani usłyszałam, że na depresję mogę łyknąć tabletkę, magiczny eliksir, a wszystkie problemy znikną, będę się znowu uśmiechać, bo dzień jest piękny, a life is good. Pod innym linkiem poleca inne tabletki, na wagę, włosy, popęd, niepotrzebne skreśl, są specyfiki na wszystko, nawet tabsy na gruby tyłek. Gdyby nie pomogły, inna pani radzi, żeby zagryźć batona i ochoczo zabrać się za robienie pajacyków. Ona robi i proszę jak się wygląda! Kiedy już po tym będę szczęśliwa i szczupła, przy pomocy laktatora (koniecznie firmy x ze sklepu dot com) mogę pozbyć się na cały dzień bombelka i zająć dbaniem o urodę, to takie proste, że też na to wcześniej nie wpadłam. Wygładzona wracam do domu, na stół wjeżdża fit menu od znanej trenerki, ja w tym czasie wskakuję w satynowe koronki, stary łyka inne magiczne tablety i znowu życie jest piękne. I tak 365 dni w roku. 

Możliwe, że nie powinnam tak mówić, bo w końcu nie powinno się srać we własne gniazdo, a ja przecież też w tej przestrzeni internetowej tworzę. Nastąpił jednak wysyp celebrytów, którzy szkodzą innym i swoje działania reklamowe opierają na wciskaniu niebezpiecznego kitu. To mnie nie boli, bo każdy orze jak może, każdy z nas ma kredyty i rachunki, skoro jedni dają, to inni biorą. Na fali popularności ktoś z tego korzysta, na zdrowie, niech się wszystkim darzy, wstyd to jest kraść. Boli mnie to, że tak wiele ludzi w to wierzy, daje się nabrać, a przecież jakość ich życia zupełnie od tego się nie polepsza. 

Niby nie miałoby to żadnego znaczenia, bo przecież kiedy widzimy znaną panią z telewizji w szamponem w ręce, to wiemy (mam nadzieję, że wiemy), że jej codziennie nieskazitelna fryzura ma niewielki związek z tym szamponem. Ta fryzura to efekt profesjonalnej usługi stylizacji tych włosów, a potem dobrze wykonanego zdjęcia, często również przez osobę i sprzęt profesjonalny. Choćbyś Halinko piła ten szampon, efektu takiego w domu nie uzyskasz. Poza tym każdy ma inne włosy i szampon dobry dla Małgosi, dla Zosi może okazać się kiepski. Ale przecież nikt nikomu nie broni i można przyjąć, że kupno reklamowanego szamponu, szminki, czy batonika nikomu raczej nie zaszkodzi. Można również założyć, że jesteśmy dorosłymi ludźmi i nie kupujemy wszystkiego, a to, czego potrzebujemy lub na co mamy ochotę. Każdy musi mieć na chleb, pani ładna, niech sobie reklamuje, reklama szamponu mnie nie mierzi, mierzi odbiór mas, które wierzą, że ten właśnie szampon odmieni ich los. Wolne żarty. 

I te żarty kończą się w przypadku plecenia przez te panie głupot, które ocierają się o skrajnie nieodpowiedzialne szerzenie szkodliwych opinii i poglądów. Takich, które mogą mieć dotkliwe skutki. 

Na depresję nie pomagają suplementy. Nawet jeśli jest to skrót myślowy, jest on zwyczajną głupotą. Czasami nawet lata terapii i wielu specjalistów nie pomaga. Walczę ze swoimi demonami od wielu lat i… pojawiają się nowe. Na obezwładniające poczucie beznadziei, na stany lękowe, na myśli samobójcze nie pomaga wyciąg z żadnej rośliny ani żadna witaminka, czy syropek. W naszym kraju nadal chodzenie do psychoterapeuty i mówienie o problemach psychicznych w wielu kręgach jest tematem tabu. Bo dla wielu jest to wstyd, jakaś życiowa porażka, ujma i skaza. Słabość i nieogarnianie, a przecież trzeba ogarniać! Trzeba dawać radę, a o głupotach zapomnieć. Ale kiedy łykniesz sobie tabletę, na pewno Twoje problemy się skończą, może nawet będziesz miała szczęście i ktoś cię zgwałci, porwie, przecież o tym marzy skrycie każda baba. Takie myślenie jest szkodliwe i nikogo do szukania profesjonalnej pomocy nie zachęci. 

Na depresję nie pomagają szmaty. Nawet te z logo, drogie w cholerę, nie pomagają szpilki i nowe buty. Krzywdą jest sugerowanie komukolwiek, że z dołka, w jakim się znajduje, wyciągnie go para nowych gaci. 

Na otyłość nie wystarcza fit batonik i ruszenie się z kanapy. Są ludzie, którzy dużo się ruszają (ja), codziennie jedzą sałatkę (ja) i wcale nie mają na brzuchu kaloryfera i żadnych problemów z wagą (też ja). Otyłość to choroba, nie zawsze tylko styl życia, dieta, czy brak ruchu. Życie nie jest takie banalne jak się wydaje fit trenerkom, które cały swój dzień mogą zmarnować na fikanie w getrach po siłce. LATAMI. Te panie spędzają tak całe swoje życie, a i tak na zdjęciach bez retuszu i z ukrycia wyglądają jak każda inna Grażynka kilka chwil po ciąży. Jest mnóstwo chorób, które są przeciwwskazaniem do aktywności fizycznej, które wymagają konkretnej diety i leczenia, a nie tylko przysiadów. Wyśmiewanie tego, spłycanie tematu do “ruszenia dupy” jest kiepskie. W końcu może warto przyjąć, że są ludzie, którzy zamiast x godzin dziennie na siłowni wolą swój cenny czas spędzić na poszerzaniu swojej wiedzy, na czytaniu, uczeniu się języka, byciu z bliskimi, dzierganiu, tańczeniu, na spacerze, czy pieczeniu pysznego ciasta? Mają do tego prawo i nie muszą z tego powodu być napiętnowani. 

Na cały dzień wolny dla młodej mamy nie wystarcza tylko laktator i już można biec robić pazury i depilację. Do tego dnia wolnego potrzebne są jeszcze co najmniej: jedna osoba trzecia, która się tym dzieckiem zajmie i może dla wielu mało istotna, ale jednak kwestia finansowa – na ten dzień dla siebie bez bombelka trzeba mieć pieniądze. I to nie tylko na zabiegi, ale i na to, żeby sobie na wolny od pracy i obowiązków dzień móc pozwolić. Wmawianie kobietom, że jest inaczej, wpędza je w niepotrzebne kompleksy, rodzi dyskomfort, może pogłębia poporodową depresję? 

Na bezpłodność nie pomaga wyluzowanie na urlopie. Po szkole podstawowej wszyscy raczej mają świadomość skąd się biorą dzieci, nikogo nie trzeba tego w życiu dorosłym uczyć. A jednak, mimo tej wiedzy, luźnego nastawienia do życia, urlopów i satynowej bielizny, dziecko się nie pojawia. Bo bezpłodność to problem medyczny, który może mieć podłoże fizyczne, psychiczne lub ich kombinację. Olinkluzif w Turcji średnio pomoże na PCOS czy niską jakość nasienia. Żartowanie z tego ogromnego dla wielu par traumatycznego doświadczenia jest kiepskie. 

Jest mnóstwo problemów, z którymi borykają się normalni zjadacze chleba. Być może pięknym, młodym, zdrowym, bogatym, popularnym jest to ciężko zrozumieć. Jest to bardzo zastanawiające, bo wszystkie te panie, o których tutaj pomyślałam pisząc, powyższe słowa, kiedyś były mniej atrakcyjne fizycznie. Wcale na samopoczucie i akceptację siebie nie pomogły im suplementy, batoniki, szampony, a ogromne pieniądze zainwestowane w wygląd, liczne operacje plastyczne i opieka wielu profesjonalistów, czuwających nad pięknym uśmiechem, idealnie ułożonymi falami, zdrową, gładką skórą i wydatnym biustem. Nie zaakceptowały swoich wad i unikalnego wyglądu, a wypracowały go w gabinecie. Dlaczego teraz wciskają swoim naiwnym wyznawczyniom, że batonik, tabletka, czy szampon dadzą im to samo? I miliony to kupują, w ciemno, bez zastanowienia łykają te bzdury. I te tabsy, batoniki, szejki. A kolejne miliony zamykają się bardziej w sobie. Bo walczysz z depresją latami, z dumą pokonujesz kolejne etapy, zaczynasz widzieć powoli jakiś zarys małego światełka w tunelu, a tu półnaga celebrytka Ci rzuci, że wystarczy Ci przecież kilka tabletek i po problemie. Easy. 

Możliwe, że Ty nie wierzysz, że wszystkie problemy rozwiąże opakowanie tabletek, może wiesz już, że szczęście nie mieszka w magicznych tabletkach, może wiesz, że za figurę odpowiedzialne są również czynniki, których zmienić się nie da, a te, które zmienić się da, wymagają ogromnego wysiłku. Może już wiesz, że macierzyństwo to również cienie, nie tylko blaski i są dni, w które nie wiesz jak masz na imię, marzysz o choćby 15 minutach drzemki i prysznicu, a nie o tipsach. Może wiesz, że związek to ogrom emocji, trudnych rozmów, prób i błędów, nie tylko śliskie koronki i świece. Może to wiesz. Ale jest mnóstwo ludzi, którzy nie wiedzą i wierzą w te bzdury. Kupują to i liczą na cud. Wpędzają się w ogromne kompleksy, długi, podążają za modą, próbując upodobnić się do idola. Stawką jest życie. Może nie warto go marnować na mit perfekcji, którą widzisz na idealnym profilowym? 

Szczęście nie mieszka w magicznych tabletkach, nowych szmatach, wydętych ustach i rozmiarze 0. Aby go odnaleźć, trzeba się czasami wylogować do życia i częściej robić rzeczy, które pomagają zapomnieć o ciągłym sprawdzaniu statusu kolejnych celebrytek. 

Polecam, lepszej recepty nie znam. 

Photo by Hana Lopez on Unsplash