Jak nauczyć dziecko języka polskiego? Dylematy Matek Polek emigrantek.
“A moje to umieją, a na pewno się nie starasz, pewnie Ci się nie chce, pewnie nie mówisz do nich po polsku, kto to widział, żeby dziecko nie mówiło w języku matki!” Te komentarze to codzienność Matek Polek emigrantek. A rzeczywistość bywa trudna i dużo bardziej skomplikowana. Jak nauczyć dziecko języka polskiego?
Jak trudne stoi przede mną zadanie przekonałam się dość boleśnie na przykładzie własnych dzieci, które trzy miesiące po przylocie do Australii złapały akcent i między sobą, w domu, przeszły na angielski. Moje małe polskie serduszko krwawiło, no bo jak to? 5 i pół roku życia w Polsce, Kraków jako miejsce urodzenia i nagle te małe, po zaledwie trzech miesiącach w krainie kangurów, zapomniały języka w gębie? Jak to?
A no tak to. Jest to skomplikowane zagadnienie i rozumieją je w pełni tylko emigranci. Dziecko, które nigdy nie chodziło w Polsce do szkoły nie wie, co to „podstawówka” czy „wuef”. I możliwe, że, jeśli nie wróci do kraju, nigdy się nie dowie. Polski język jest bardzo trudny do opanowania. Możliwe, że to dlatego dzieci bardzo szybko podchwytują język, który je otacza, zamiast polskiego, z którego zrozumieniem mają kłopoty. Dużo łatwiejszy jest na przykład angielski (naukowcy nadal się spierają, ale jest to prawdopodobnie najłatwiejszy język na świecie), gdzie w mowie potocznej występują właściwie trzy czasy i John, to jest zawsze John, a nie Jasiek, Jaśka, Jaśkowi, o Jaśku, z Jaśkiem. Dzieci nie chcą się też wyróżniać. Chęć wyjścia przed szereg i kroczenia własną drogą nie pojawia się w wieku dziecięcym, kiedy to wcale nie chcemy się od nikogo różnić. Dziecko nie chce być traktowane inaczej/gorzej z takich powodów jak język, narodowość, kolor skóry. Dzieci uwielbiają naśladować i czuć się częścią większej całości. No i przede wszystkim – łapią język, który najczęściej je otacza.
Ja się jednak uparłam i tak łatwo znowu się nie poddam, w końcu, tak zupełnie po polsku – jak nie ja, to kto? Kto tym dzieciom będzie śpiewał Osiecką? No kto? Kto zareaguje jak krzyknę, żeby ogarnąć burdel? Przecież tego się nie da inaczej powiedzieć! Dlaczego chcę nauczyć dziecka polskiego? To podstawowe pytanie i od niego trzeba zacząć przygodę z ojczystym językiem na emigracji. Ja uczę dzieci polskiego, bo marzę o tym, żeby miały dwa domy, choć wiem, że czas może zweryfikować moje marzenie. Chcę, aby mogły się swobodnie porozumiewać po polsku z babcią i dziadkiem. Chcę, aby czuły się Polakami. Chcę móc im przeczytać książkę po polsku. I zaśpiewać polską kolędę. I żeby, kiedy znajdą się w Polsce, mogły sobie kupić obwarzanka bez łamania języka. Przede wszystkim jednak uczę dzieci polskiego z bardzo egoistycznych pobudek. Tylko po polsku jestem tak naprawdę sobą. Niektórych rzeczy nie jestem w stanie wytłumaczyć inaczej niż po polsku. Nasza narodowa wrażliwość wymaga tego całego szcząęrzżół. I nie wyobrażam sobie, żebym mówiła do dzieci inaczej niż „córeczko, synku”.
No dobrze, to w końcu jak nauczyć dziecko języka polskiego? Temat nauki języka wydaje się dość prosty w przypadku małych dzieci, które większość czasu spędzają np. z mamą, która jest np. Polką. To samo tyczy się dzieci, których rodzice są Polakami i w domu naturalnie rozmawia się po polsku. Trudniej jest w przypadku, kiedy czas spędzany sam na sam z mamą niewątpliwie się kurczy. Moje sześciolatki spędzają tylko ze mną około 6 godzin dziennie od poniedziałku do piątku, w sumie 30 godzin tygodniowo, bo już w weekend w domu mówimy głównie po angielsku.
Oczywiście, są osoby zacięte, które w swoim języku rozmawiają z dziećmi absolutnie wszędzie i przy każdej okazji, natomiast ja nie jestem tego zwolennikiem. Kiedy otaczają mnie znajome osoby tudzież kiedy jesteśmy całą rodziną w domu, zwracam się do dzieci w języku otoczenia. Jeśli jestem na placu zabaw, gdzie nikt nas nie zna, nie dbam o to. Natomiast osób znajomych nie chcę wprowadzać w zakłopotanie. To samo tyczy się dzieci, które się w tym zwyczajnie gubią. Same mnie proszą, żebym mówiła do nich po angielsku, kiedy są z kolegami, bo koledzy w innym przypadku mnie nie rozumieją. Szanuję to i traktuję innych tak, jak sama chciałabym być traktowana, nie wprowadzając niepotrzebnej konsternacji, nieprzyjemnej ciszy czy domysłów, że może właśnie mówię dziecku coś na temat osoby, która przede mną siedzi. Dla mnie jest to niemiłe i zwyczajnie tak nie robię. Tak więc nie mówię do dzieci cały czas po polsku.
Nie potrafię też zmuszać dzieci do nauki polskiego po szkole. Oczywiście, jeśli przyjdą zadania domowe, będzie trzeba je odrabiać, a kiedy uczyliśmy się czytać, kilka razy w tygodniu siadaliśmy do zapamiętywania słówek. Nie wyobrażam sobie jednak na ten moment sytuacji, w której to dzień w dzień wyciągam polski elementarz i po kolei jadę z tematem polskiej gramatyki. Po pierwsze nie znam się na tym, po drugie nie miałabym pojęcia jak się za to zabrać, po trzecie skąd niby mam na to wszystko brać czas (na zdrowy posiłek zjedzony całą rodziną, na przygotowanie do szkoły na następny dzień, na zabawę z dziećmi, na wspólny czas, a w końcu na to, żeby mogły po szkole zwyczajnie nic nie robić), po czwarte sama przy tej nauce umarłabym chyba z nudów.
Wykorzystuję jednak każdą okazję, aby poduczyć dzieci języka. U mnie działa metoda… w sumie bez żadnej metody. Jak nauczyć dziecko języka polskiego? Według mojego sposobu jest tylko jedna odpowiedź – nie ważne jak. Ważne, że codziennie. Tak się składa, że to ja zwykle czytam dzieciom książki. Mąż z lektur najbardziej lubi doniesienia giełdowe, więc od czytania jestem ja, on od wszelkich gier i klocków. Wszystkie książki, które czytam dzieciom, są po polsku. Bez wyjątku. Kiedy skończę czytać, proszę dzieci o opowiedzenie mi bajki po polsku. Mogę wtedy wyłapać słowa, których dzieci nie zrozumiały. Na tablecie dzieci mają polskie aplikacje. Bajki oglądamy po polsku (z Internetu). Nie są to tylko polskie bajki, ale w polskim języku. Kiedy dzieci się kąpią, puszczam im audiobooki, aktualnie klasykę Disneya czytaną przez znakomitych polskich aktorów (Stuhr, Dymna). Mówię do dzieci po polsku i zachęcam do odpowiadania po polsku. Kiedy o tym pamiętam, urządzam mini testy i mówię dzieciom, że, na przykład, do kolacji zareaguję tylko na pytania po polsku. Kiedy dzieci mnie o coś proszą, zanim odpowiem, czy to zrobię, proszę o zwrot w polskim języku. Staram się raz w tygodniu zadzwonić do osoby, która będzie z dziećmi rozmawiać po polsku (babcia, dziadek, kuzynka). Babcia czyta dzieciom bajki na dobranoc. Czyta i pokazuje obrazki. Przez Messengera lub skype, oczywiście po polsku. Robimy okolicznościowe kartki w języku polskim. W aucie słuchamy polskiej muzyki, w domu polskiego radia, w święta polskich kolęd. Gramy w polskie gry (Państwa miasta, 5 sekund, nawet w Dobble gramy po polsku, układamy mapę Polski z puzzli). Lalka mojej córki mówi po polsku. Pościel przysłana jako prezent z Polski, jest w Reksia. Nasza niania, która przynajmniej raz w miesiącu zostaje z dziećmi, też jest Polką. Fajnie jest mieć też polskich znajomych, ale jak na razie mi się to nie udało.
Poprosiłam nauczycielki w klasach moich dzieci, aby pozwoliły mi przyjść do szkoły i opowiedzieć o naszej kulturze. Pomysł się trochę zmienił i w końcu zrobiłam mini lekcję o Akademii Pana Kleksa, gdzie najpierw czytałam dzieciom Kaczkę Dziwaczkę po angielsku, żeby wiedziały o co chodzi, potem po polsku, pokazywałam im fragment filmu, kiedy to chłopaki udają Kaczkę, przy okazji też zdjęcia zimy i zamku na Wawelu. Moje dziecko na tych lekcjach pękało z dumy śpiewając Kaczkę Dziwaczkę w oryginale, budząc tym podziw kolegów. W końcu nie każdy w tym wieku (6 lat) rozumie obcy język!
Każdy weekend zaczynamy od zajęć w polskiej szkole, gdzie dzieci poznają język, historię, geografię i naszą kulturę. Czyli wszystko to, co wymaga dydaktycznego przygotowania, którego mnie brakuje. Obchodzimy więc polski Dzień Matki, Ojca, Święto Niepodległości itp. Szkoły są bardzo różne, ja trafiłam dobrze i na pewno będziemy w tym roku kontynuować naukę. Jeśli coś nie będzie po mojej myśli lub dzieci zbuntują się i nie będą chciały chodzić, było nie było, do szkoły w weekend, poszukam polskiego nauczyciela, który przyjedzie do nas do domu na lekcje.
Jeździmy wspólnie do polskiego klubu, do polskiego sklepu, do restauracji, są polskie Kościoły, w zeszłym roku nawet zaliczyliśmy festiwal polskich filmów. Wystarczy poszukać, a możliwości obcowania z językiem i z Polakami na pewno się znajdą.
W pierwsze dłuższe wakacje, zamiast lecieć, zgodnie z tutejszą modą, na Bali, poleciałam do Polski. Oprócz tęsknoty, zrobiłam to celowo, aby dzieci przeżyły polskie święta i przez miesiąc były zmuszone do korzystania z języka, przypomnienia sobie co to jest Polska, jak pachnie i jak smakuje. Język i kultura otaczały je z każdej strony i to wydaje mi się najlepszą lekcją.
Przeczytałam kilka poradników i postanowiłam nie skorzystać z żadnej polecanej metody, bo moja sytuacja jest nietypowa. Odpowiadając sobie na pytanie jak nauczyć dziecko języka polskiego, wybrałam sposób jak najbardziej dla siebie naturalny. Uczę dzieci polskiego w sposób przyjemny, nie zmuszając, nie nakazując. I jestem bardzo zadowolona z postępów. Nie zapomniały języka, wręcz mam wrażenie, że powoli w głowie im się układa ta cała skomplikowana dwujęzyczność.
Życzę powodzenia każdemu, kto się nie poddaje i próbuje nauczyć dzieci naszego pięknego języka. Nie jest to łatwe zadanie, wymaga dużo wysiłku i bezustannego myślenia o tym, co w danej chwili powiedzieć, co w naszym bardzo zajętym życiu jest jak kłoda pod nogami, ale warto. W końcu miło usłyszeć jak własne dziecko śpiewa „sto lat” i mówi piękną polszczyzną „jesteś najlepszą mamusią na świecie”.
P.S. W bardzo podobny sposób można nauczyć dziecko innego języka. Na przykład, mieszkając w Polsce, angielskiego. Jeszcze NIKT nie żałował, że zna obcy język. Za to wiele osób żałuje, że się języków nie uczyło, bo nieznajomość języków to ograniczenia. Język to swojego rodzaju wolność.
Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!