Co mnie wkurza na urlopie?

Co mnie wkurza na urlopie? Bo to nie jest tak, że jak się wyjedzie na wakacje to już wszystko jest okej. A skąd!

Co mnie wkurza na urlopie? Pranie. Dlaczego pranie nie bierze wolnego?  Po 3 dniach nad jeziorem mieliśmy 3 torby prania. Arbuz jeszcze bardziej agresywnie atakuje dziecięce koszulki, tyłki celowo wybierają do siadania najbardziej soczyste trawy, a skarpetek nikomu nie chce się ściągać i czasem wystarczą do biegania po lesie. Wszystko usyfione, nie ma się w co ubrać i nawet na urlopie trzeba prać.

Standardy. Moje dzieci nie jedzą czekoladowych kulek na śniadanie. Oczywiście, że chętnie by zjadły, ale po co, lepiej sobie zjeść kilka łyżeczek cukru, wyjdzie tak samo pożywnie. Nie kupuję chipsów, coli, biszkoptów. Nie robię trzech różnych śniadań, nie pozwalam moim dzieciom na lody zamiast obiadu, ani na deser o 22. I wkurzam się, bo jak jesteśmy z innymi ludźmi, cała moja praca z całego roku idzie w kąt. Wiem, wiem, idealne matki powiedzą, że to moja wina, bo powinnam tak wychować moje dzieci, żeby zamiast czekolady wybierały jarmuż, no ale pechuńcio, jak mogą, wybierają syfy.

Dzieci. Och, jaki miałam wczoraj dzień. Jedno płacze w kącie, bo nie chce jechać na rowerze na lody (!), drugie płacze w kącie, bo nie chce jechać na lody, a na sernik, trzecie się wykłóca o to, czy kot, który się przyplątał ma na imię Wanilia czy może Błyskawica.Ja pierdl. Oszaleć można. Nie wspomnę nawet o ilości przepuszczonych pieniędzy na bzdury, bo odkąd mają kieszonkowe, to wydają swoje, ale hello, przecież to dalej nasze!

Konkurs na rodzica roku. Mam wrażenie, że wielu rodziców na urlopie pragnie za wszelką cenę wychować swoje dzieci, pokazać innym tajniki swojej parentingowej zajebistości, zaprezentować się jako rodzic roku. No cóż, na urlopie dzieci nie wychowujemy. Dajemy im żyć i nie helikopterujemy, choćbyśmy mieli na to ogromną ochotę. To jest męczące dla innych, dla własnych dzieci, zapewniam, również. Lato to też okazja do nicnierobienia, nie musimy dzieci animować 24 na 7. W wakacje robi się wiele rzeczy, których nie robi się na co dzień, dajmy wszystkim żyć. Co mnie wkurza na urlopie do potęgi irytuje mnie też w życiu. Każde dziecko “coś ma”, nie ma rodziców idealnych, ja tego nie kupuję!

Moja głowa. Czy tylko ja tak mam, że jak mam trochę więcej czasu, to od razu muszę planować resztę życia, remont, duże zakupy, powrót do formy, rewolucję na wielu frontach? Spisuję miliony pomysłów, nakręcam się do działania i nie mogę doczekać się powrotu, żeby to wszystko wprowadzić w życie. To jest choroba. Musi minąć kilka dni nic nierobienia, żebym się nauczyła odpoczywać i nawet w głowie nic nie robić, w przyszłość nie wybiegać. Nie powiem, z tego luzu w gaciach w zeszłym roku powstał ebook, no ale bez przesady!

Nuda. Z tej ciągłej nudy po kilku dniach zupełnie nic mi się nie chce. Snułabym się pół dnia w piżamie, a drugie pół w stroju kąpielowym. Ucinałabym sobie drzemki w cieniu, leżała na leżaku, nie dotykała garów. Rozleniwienie i rozlazłość się szerzy, w końcu nie chce mi się nic. Mogłabym od rana do nocy czytać, leżeć i moczyć stopy w jeziorze. Ech. I jak tu wrócić po urlopie do normalnej rzeczywistości?

Zaległości. Skoro matce się zbiera, kiedy śpi, tona urlopie jej się zbiera za kilka dni. W efekcie jak wrócisz to nie wiesz za co się zabrać, bo się zebrało milion rzeczy na wczoraj, których nie ogarnęłaś przez te kilka dni laby. No jak żyć, jak?

.

Lista tego, co mnie wkurza na urlopie jest jednak dość krótka, bo wiadomo, słońce, plażing, smażing i te sprawy to nie jest jednak najgorzej. Ale. Ponarzekałam sobie i jest mi lepiej. Pamiętajcie, matka też człowiek i może sobie czasem ponarzekać i nikomu nic do tego! I jak macie ochotę, ponarzekajcie sobie też! Howgh!