Bądź egoistką.

Kilka tygodni temu namawiałam Was, żeby zrobić coś #dlasiebie. Akcja się udała, włączyło się w nią wiele osób. Było mnóstwo przykładów tego, co można zrobić z czystej miłości do siebie i potrzeby resetu. Można zjeść coś dobrego w miłym towarzystwie, wypić w spokoju kawę, zadbać o kondycję, poleżeć w wannie zażywając relaksującej kąpieli, przygotować zdrowe śniadanie, pomalować paznokcie, czy w spokoju przeczytać kilka stron książki. Zdziwiło i zaskoczyło mnie to, że na żadnym ze zdjęć nie pojawiło się nic materialnego. Jest to dla mnie budujące, że otaczam się ludźmi, którzy mają masę rewelacyjnych pomysłów na spędzenie kilku chwil tylko ze sobą i nie kosztują one ani złotówki. 

Kilka opcji #dlasiebie:

image1 image3 image4 image5 image6 image7 image8 image9 image10 image11

Mimo tego, że bardzo się staram dbać o siebie, ciągle o sobie zapominam. Codziennie od rana straszy mnie góra prania. Mam wrażenie, że ono nigdy się nie kończy. Albo trzeba wyprać, albo złożyć, albo wyprasować, albo powiesić. W końcu pokój, w którym mieszkają książki zamienił się w permanentną pralnię. Rzygam praniem. Dosłownie.

Jedzenie, wiadomo, musi być. I nie wypada, przecież skoro ja nie pracuję, a więc czytaj „siedzę w domu i paznokcie maluję”, żeby ten obiad czasem taki sam był jak wczoraj albo nie daj Bóg składał się tylko z zupy. Moja pięcioosobowa rodzina zjada tyle, że przeciętny człowiek tak załadowanego wózka w supermarkecie nie jest w stanie nawet uciągnąć! Odkąd przestałam pracować chwilowo robię zakupy w sklepach stacjonarnych, ale to się skończy, bo mam wrażenie, że codziennie stoję w kolejkach a i tak jedno z drugim lodówkę otwiera, z której wysypują się do wyboru maliny, jagody, czereśnie, truskawki i pyta „Mamo, a kupiłaś jabłka?” Patrioci się znaleźli. 

Sprawunki. Przecież skoro już tak w domu siedzę i nic nie robię, mogę spokojnie pomiędzy jedną a druga kawą pozałatwiać wszystkie domowe sprawunki. A więc skoczę do pralni chemicznej, z samochodem na przegląd czy zmianę opon na drugi koniec miasta 35 km przejadę, na pocztę awizo odebrać, do krawcowej spodnie zwęzić, do skarbówki Pit wyjaśnić, do apteki, do banku, ogródek obsadzę i z wilgocią w piwnicy zawalczę. Kupię wszystkim sandały (w tym celu zerknę do 8 sklepów, bo w jednym nigdy nie ma trzech par w rozmiarze 27) i prezenty na Dzień Ojca dla wszystkich Ojców w rodzinie, włącznie z Teściem i Mężem, którzy przecież dla mnie ojcami wcale nie są. Lista się nie kończy.

Z dziećmi do lekarza latam. A że dawno nigdzie nie chodziłam, to się tego nazbierało. Jeśli ktoś nie wie jak w praktyce wygląda huragan El Trojacco, zapraszam, w przyszły wtorek o 9.30 będziemy w Lux Med na Wadowickiej u dentysty. 2 godzinki czystej przyjemności i spojrzeń w stylu „No niechże Pani coś w końcu z tymi dziećmi zrobi!” lub „Co za matka wyrodna, bajki puszcza zamiast kreatywnie zagajać” albo „Bidusia, sama jedna z trójką dzieci. Na pewno ją zostawił i do młodszej poszedł!”

I w morzu tych wszystkich pierdół, które w żaden sposób mnie nie rozwijają, nikt mi za nie nie płaci, ba, nawet jakoś za nimi nie przepadam – stale zapominam o sobie. Nawet w trakcie tych dziesięciu dni, w których zachęcałam innych do robienia czegoś dla siebie, były aż cztery takie dni pod rząd, kiedy nie znalazłam ani momentu dla siebie. Po całym dniu nudnych, domowych obowiązków, kilku godzinach spędzonych z hiperaktywnymi dziećmi, padałam ze zmęczenia. Do tego stopnia, że nawet mi się nie chciało palcem ruszyć, żeby sobie choćby tą maskę na twarz nałożyć. 

Nie chce się tutaj żalić, bo przecież wiem, że jest nas takich miliony, ba, niektórzy mają jeszcze gorzej, bo do tych wszystkich obowiązków dochodzi wykańczająca praca, problemy finansowe, kłopoty rodzinne, choroby, czy absolutny brak wsparcia ze strony partnera. A życie niestety nie składa się tylko z przyjemności. To co tu wymieniłam to kropla w morzu obowiązków. I ja sama zdecydowałam się na taki sposób życia, był to mój świadomy wybór. Chęć stworzenia dzieciom prawdziwego domu. I dobrze mi z tym. 

Cel tego posta jest inny.

Piszę do Ciebie Aniu, Marto, Justyno. Bądź egoistką. Chociaż godzinę w tygodniu pomyśl sobie, że jesteś najważniejszą osobą na ziemi i zapomnij o całej reszcie. Usiądź wygodnie i zrób to, na co masz ochotę, co pozwoli Ci na chwilę oddechu od pędzącego świata i co da Ci odrobinę uśmiechu. I niech to nawet będzie milionowy raz oglądany odcinek Przyjaciół, ze stopami moczącymi się w solach, z błotną maską na twarzy i psiapsiółą na telefonie. Za codzienną batalię z rzeczywistością. Za opiekę nad domem. Za dawanie swojemu dziecku gwiazki z nieba. Za pracę, w której wypruwasz sobie żyły. Za to, że jesteś fajną babką. Dlatego, że coś Ci się od życia należy. Znajdź czas dla siebie. Jesteś tego warta.

Umowa stoi?

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!