Będę to moim dzieciom tłuc do głowy do znudzenia!

Oglądałam ostatnio w kinie 4 część kultowego filmu „Kogel-mogel”. Abstrahując od jakości filmu, jedna rzecz uderzyła mnie totalnie w oczy. I od kilku dni o tym stale myślę. Bo będę to moim dzieciom tłuc do głowy do znudzenia!

Jak to się stało, że od pierwszej części jedna i ta sama aktorka grała „babcię”? Zaraz po filmie szybko sobie sprawdziłam – pierwsza część filmu miała premierę 34 lata temu! Świętej pamięci Katarzyna Łaniewska, grająca matkę Kasi, w 1 części miała 55 lat, w ostatniej 87 (zmarła w 2020r.).

I taka naszła mnie refleksja, że my przez całe życie jesteśmy tacy obrzydliwie dorośli, żeby nie powiedzieć starzy. Haha, wiem, wiem, odkryłam Amerykę, ale serio no mega mnie to uderzyło i będę to moim dzieciom tłuc do głowy do znudzenia!

Bo z jednej strony mamy instagram, z którego coraz młodziej wyglądające 40/50 latki wołają – wyginaj śmiało gładkie ciało, noś mini i bądź fit, a z drugiej strony jest ulica i normalne życie, w którym 30 latki mają zmarszczki, cellulit, rozstępy i chodzą na fizjoterapię, bo jedną strzyka kręgosłup, a drugą nadgarstek, trzecia nie może biegać, bo kolana. No takie życie.

Ale dziś nie o tych bolączkach wieku dojrzałego.

Zapisałam sobie w moim notatniku złotych myśli, żeby wbijać dzieciom do głowy, że młodym jest się tak strasznie krótko! Ale to tak bardzo, bardzo, mrugniesz dwa razy i już masz kredyt na własne m, upierdliwego szefa, mikroskopijną komórkę lokatorską i odprowadzasz bombelka do przedszkola zastanawiając się nad tym co dziś na obiad i czemu znowu podrożała benzyna? Nim się obejrzysz, aby się spotkać ze znajomymi musisz się umawiać z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, bo ferie, bo turniej szachowy, bo kinderbal, bo niani nie ma, a jak w końcu nadchodzi ta długo oczekiwana sobota to i tak się nie spotykacie, bo jest luty, w przedszkolu grasuje bostonka, młody ma temperaturę i gluta do kolan.

Możliwe, że to jest tak, że ja się „wyszalałam”, studiowałam 6 lat, męża poznałam w Los Angeles, urodziłam dzieci po 30tce, dostałam taką opcję od losu, rodzice mnie za nogi nie trzymali i uważam do dziś, że to jest najlepsza droga. Życie jest bardzo długie, a młodzi jesteśmy krótko.

Na bycie dorosłym, dojrzałym, uczesanym i odpowiedzialnym jest całe życie! Nie ma się do czego spieszyć według mnie. Dzieci wcale nie trzeba urodzić w określonym wieku, a wtedy, kiedy jest się gotowym oddać swoje życie drugiej osobie. Przynajmniej na chwilę (na jakieś bo ja wiem około 15 lat, lol).

Mnie się mega podobały te lata, kiedy byłam odpowiedzialna tylko za siebie, kiedy mogłam wyjść z domu, bo mam taką ochotę, bez planowania. Mogłam wrócić kiedy chciałam, mogłam wyjeżdżać na każdy weekend i nie martwić się tym, że po powrocie zastanie mnie pusta lodówka i zaległości w praniu. Jakie to były fantastyczne czasy! Potem był czas kariery i też mogłam siedzieć w robocie po nocach, nikt na mnie w domu nie czekał, nie musiałam się spieszyć, bo trzeba dziecko z placówki odebrać przed 17tą, a na mieście korki. Czas na wicie gniazda przyszedł i ja wtedy byłam gotowa, niczego nie żałowałam, niczego mi nie brakowało, to był naturalny etap w moim życiu. Ja moim dzieciom ich dzieci wychowywała nie będę. Jeśli więc się na nie zdecydują, to odpowiedzialnie.

Z perspektywy czasu wiem, że młodość to też zakochiwanie się. Jestem w tej grupie, że chętnie bym się zakochiwała co wiosnę, no ale mąż nie pozwala! Trzeba korzystać zanim się tego jednego jedynego ma! Co nie? Będę to moim dzieciom tłuc do głowy do znudzenia!

Wiem, że mnóstwo ludzi uważa, że można sobie dzieci odchować i wtedy szaleć, ale nie oszukujmy się, jako 50latka do klubu na całą noc nie pójdziesz, a jak pójdziesz to odchorujesz, do Stanów na rok nie polecisz, bo będą Cię jednak te kredyty, te domy, te dzieci, ta praca, rodzice wymagający opieki, psy i koty, czy cokolwiek innego masz w dorosłym życiu, trzymały. Nigdy już nie jest się tak beztroskim jak za młodu. A ustatkować się przyjdzie czas.

Skoro młodość jest taka krótka, może też nie warto na siłę walczyć z przekonaniem, że tylko młodzi i piękni są szczęśliwi, bo zwykła matematyka pokazuje, że jesteśmy wtedy zwykle młodzi, głupiutcy, zabiegani i spłukani. I to druga moja myśl, zapisana w pamiętniczku. Warto dbać o ciało długofalowo, od małego ćwiczyć i pokochać zdrowe żarcie, bo młode będziemy tylko chwilę, a to ciało będziemy miały zawsze. I wcale nie musi być jędrne i w rozmiarze 0, ma być zdrowe i zadbane, nasze, jedyne jakie będziemy miały.

Będę swoje dzieci namawiała do podróży, do kontrolowanego, ale jednak szaleństwa, do flirtów, do zabawy, poznawania siebie, świata, różnych dróg. Bo młodość trwa tylko sekundę, błędy młodości stosunkowo niewiele kosztują, a potem przez kolejne dziesiąt lat jesteśmy… starzy. I każdy ten etap ma swoje prawa. I obowiązki. A obowiązkiem młodości jest fantazja i beztroska. Będę to moim dzieciom tłuc do głowy do znudzenia!

Zdjęcie Alex Guillaume na Unsplash