Hity 2020.

Przeczytałam właśnie swoje podsumowanie roku 2019 i prychnęłam, bo zaczyna się od słów to był kiepski rok. Hahahaha.

No cóż, rok temu nie podejrzewałam chyba, że rok 2020 okaże się takim rokiem, przy którym każdy inny jest w sumie udany. Jak eks. Myślisz sobie, że był taki zły, a tu nadchodzi jeszcze gorszy, przy którym tamten to był w sumie aniołeczek i nie wiesz co Ci się tak naprawdę nie podobało? O Bosze, no może i chrapał i mieszkał z mamusią, ale to przecież nie koniec świata, prawda? Strasznie musiało być ze mnie rozpuszczone babsko w zeszłym roku!

Znana z optymizmu postaram się udowodnić, że ten rok nie był jednak wcale taki zły!

Słowo roku – w tym roku jest ich aż kilka, bo to nie był taki normalny rok.

Reżim sanitarny – zwrot zagadka, w różnych częściach roku posiadający inną definicję, znaczący zupełnie różne rzeczy w zależności od osoby, miejsca i sytuacji. Niektórzy przestrzegali, inni łamali, miało być pięknie, a wyszło jak zwykle.

Pokusa – kiedy odpierdolisz coś naprawdę strasznego, zwalasz na pokusy i wtedy zamiast iść do więzienia, wszyscy cię żałują.

Sasinić – wydawać bez sensu pieniądze, na rzeczy, których nikt nigdy nie widział i nigdy nie zobaczy.

Horror roku – zakupy spożywcze w trakcie lock down – jak tylko zaparkujesz pod sklepem, od razu masz wrażenie, że wszyscy naokoło są podejrzani, na bank nie myją rąk i grillują nietoperze w ogródku. Zaczynasz ciężko oddychać, jakby w płucach natychmiast coś zaczyna świszczeć, czujesz się lekko chora, słaba. I taka schorowana wchodzisz, z duszą na ramieniu, do sklepu. Jak tylko przekroczysz próg, natychmiast wszystko zaczyna swędzieć. Oczy, nos, uszy, włosy i łydki nawet. Drapiesz się tymi lateksowymi rękawiczkami po masce jak jakaś kretynka. Przemykasz cichaczem pomiędzy półkami, pakujesz trochę na oślep najpotrzebniejszy makaron, olej, papier, byle szybciej. Masz wizje, że każdy człowiek niebezpiecznie się do Ciebie przybliża, w myślach obliczasz dystans. Nie ma 1,5 metra, krok do przodu, za blisko, pół kroku do tyłu. I tak sobie tańcujesz w kolejce, z nóżki na nóżkę, raz do przodu, raz do tyłu, w zależności jak się kolejka ustawi. I właśnie wtedy, niezależnie od pory dnia, zawsze, każdemu chce się kaszleć i kichać! Siłą się powstrzymujesz, robisz się fioletowa, jeszcze gorsze w płucach świsty, no jak nic covid! Zaczyna Cię oblewać zimny pot, do świstów dołączają hercklekoty, w myślach żegnasz się z familią, w testamencie czule ujmujesz spadkobierców wszystkich nagromadzonych rolek i żelu do dezynfekcji.

Gadżet roku – maseczka, of kors. Ale nie że jakaś tam byle jaka. Ma być jak najbardziej transparentna i jak najmniej zasłaniająca nos i usta. Bo jak każą, to trzeba okoniem. Bo te kagańce na twarzy, to niezgodne są z prawem!!! Nikt nikogo nie może do noszenia tego zmusić! Coś jak rowerzyści, którzy wjeżdżają pod rozpędzone samochody, bo przecież oni tu mają pierwszeństwo!!! Albo młodzież, która nie chce nosić czapki. Na złość mamie odmrożę sobie uszy! Niech ma. Lekka demonstracja własnego zdania zawsze spoko. Na plus.

Żart roku – spiskowa teoria o pseudo pandemii. Jaki kurwa wirus??? Kowalski, specjalista od wszystkiego, to nic, że w ciągu roku nie przeczytał ani jednej książki i co drugi nie rozumie co czyta, nagle stał się biegły w analityce i statystyce i z pamięci recytuje liczby i numerki. Nie ma pandemii, bo 120% osób, które zmarło na covid, miało zwykłą grypę! Nagle wszyscy zaczęli się doktoryzować z prawa. Kij z tym, że jest światowa pandemia i ludzie umierają w namiotach, bo nie mieszczą się w szpitalu. Kowalski wie, że to spisek, a w szczepionce jest chip i on będzie bronił jak niepodległości swojej nietykalności cielesnej. To zamach!!! To nic, że glob został sparaliżowany i ni ch.a nie widać światełka w tunelu. Seba i Karyna tera nagle się znają na prawach obywatelskich, a takie, weźmy na przykład prawo drogowe, nadal jest dla nich dość odległym tematem. W sumie to uważam, że gdyby tak większości Polaków wszczepić jakiegoś chipa, mogliby w końcu załapać, że serio Merkel, Gates i Putin mają ich głęboko w dupie, byłaby nadzieja na dodatnie IQ. Na plus.

Największy ból dupy – tutaj dosłownie dość będzie, bo w tym roku się okazało, że marzenie, aby weekend trwał wiecznie, wcale nie jest takie różowe w realizacji. Siedzimy w domu, lodówka pełna, rodzina obok, tyłek boli od przewracania się na boki. No żyć po prostu nie umierać! Tyle czasu, tyle możliwości! Można podróżować między Los Łazienkos, a Costa del Kuchnias w nieskończoność właściwie. Można łazić cały dzień w piżamie, nie trzeba wymyślać wymówek, dlaczego nie wpadniemy do teściowej na kawę. W tej jakże sprzyjającej atmosferze, idąc przykładem specjalistów z soszjal midjów, pragniemy uwierzyć, że w końcu wykorzystamy tę szansę od losu i staniemy się zajebiści. To jest ten czas! Nadrobimy zaległości w czytaniu, zrobimy porządek we wszystkich szafach, nauczymy się japońskiego, wstąpimy do Choda gangu robiąc formę na czas, kiedy w końcu nas na wolność wypuszczą, zajmiemy się rękodziełem, ceramiką i wypiekiem chleba. Zaczynamy od prostego kroku odwalenia się jak stróż w Boże Ciało po to tylko, żeby wyjść wywalić butelki, byle cicho, żeby sąsiad nie usłyszał, że zapas wina na dwa tygodnie wypiliśmy w dwa dni. Smuteczek. Na minus.

Ciuch roku – wspomniany dres zamiennie z piżamą. Wraz z rosnącym zapotrzebowaniem pojawiły się w ofercie dresy o różnym zastosowaniu, dres wieczorowy, dres do pracy, dres do leżenia na kanapie, dres do spania, dres po domu, dres wyjściowy, dres lekki i dres zimowy. Człowiek się tak przyzwyczaił, że jak wyskoczy z dresu, bo akurat wszystkie w praniu, to w zwykłych dżinsach czuje się wyszykowany jakby szedł na premierę do teatru.

Kosmetyk roku – mydło. Wspaniale ta pandemia podziałała na wszelkie odory, nagle umyte zostały dawno nie doświadczające mydła ręce, stopy i dupska. W połączeniu z dystansem społecznym, świat przestał śmierdzieć, a w sklepie nie straszą już zapachy spod pachy. Na plus. Zaraz po mydle jest płyn do dezynfekcji, jednakże tu nie mam pewności, czy aby na pewno wszyscy używali go tylko do rąk.

Zagadka roku – wybory w Polsce wygrał kandydat PiS, na którego jednak nikt nie głosował. Od dawna nikt go również nie widział. Może to jakiś cyber punk?

Artysta roku – Bayer full, autor znanych wszystkim hitów „Majteczek w kropeczki” czy „Moja mała blondyneczko”, charyzmatyczny zespół dał się poznać szerszej publiczności na całym świecie, triumfując nie tylko w Polsce ale i w Chinach, o czym jednak nikt, poza liderem grupy, nie słyszał. Wszyscy mieli jednak okazję słyszeć wielokrotnie przebój „Żono moja”, hit każdego wesela, przyciągający na parkiet gości z szóstką na przodzie.  

Wydarzenie roku – z braku jakichkolwiek wydarzeń, tutaj mianuję cokolwiek na zoomie/teamsach i innych platformach. Czy mnie słychać, czy mnie widać, a ja chcę pokazać pani kotka, a czy mogę siku, ale jak pójdę siku, jak co prawda mam koszulę, ale na dole ino gacie od piżamy, ale zacina, proszę dać mnie na mjut, ja nic nie słyszę proszę pani, o a tu szczeka pies sąsiadów! Na zoomie można pić z psiapsi, mieć konferencję z klientem, robić zakupy i prosić panią o przymierzenie tego różowego sweterka, można oglądać koncert, być na urodzinach, na wystawie, w kinie i w kościele i to wcale nie wychodząc z domu! Nagle się okazało, że kontakt z drugim człowiekiem jest nam do życia zupełnie niepotrzebny. I wszystko, absolutnie wszystko można załatwić siedząc w swoim własnym salonie. 

Zapach roku – z nudów wszyscy nagle zaczęli piec w domu chleb, nawet przez moment drożdże można było kupić tylko na czarnym rynku, podobno chodziły za 5 rolek papieru toaletowego za 10 gram! Polacy piekli na potęgę. Odkryli, że chleb może mieć pięć składników, nie musi zawierać cukru, spulchniaczy, żadnego E i naturalnie ma ładny kolor, barwniki też mu nie są potrzebne, smakuje kozacko, więc podkręcaczy smaku też nie trzeba. Taki myk! Na plus.

Niewypał roku – zdalna szkoła. Przecież wiadomo, że matki nie po to robiły sobie dzieci, żeby je teraz czegokolwiek uczyć! I na pewno nie po to, żeby gówniaki teraz cały dniami plątały się po domu. Won do budy!!

Snobizm roku – spędzenie pierwszych 3 miesięcy pandemii na czymś innym niż picie, jedzenie i narzekanie. Nie wiem jak to się robi, ale są podobno tacy, którzy próbowali i chwalą się, że im się udało. Reszta przestała nawet udawać, że robi cokolwiek innego niż jakoś przeczekać.

Osiągnięcie roku – nie przesadzę, jeśli tu napiszę, że fakt, że przeżyliśmy ten rok, to naprawdę ogromne osiągnięcie. Brawo my! I można się pocieszyć: to dla nikogo nie był najlepszy rok w życiu, więc wyjątkowo wszyscy jesteśmy w czarnej dupie, a to jednak dobrze robi na poczucie własnej wartości. Yay!

No i co, a nie mówiłam, że ten rok to był jednak zajebisty? Jedno jest pewne – było momentami tak straszno, że aż śmiesznie. I daliśmy radę! Ha! 2021! Bring in on! Gorzej już być nie może.

Chyba.