Możliwe, że mogłam taki post napisać już dawno temu, ale nie brzmiałby on tak autentycznie jak teraz, kiedy mieszkam poza Polską i codziennie stykam się z mentalnością bardzo od naszej różną. Największe wady Polaków stają się ewidentne w zetknięciu z inną kulturą. Nagle się okazuje, że można inaczej, lub wręcz odwrotnie – nawet na końcu świata w wielu kwestiach ludzie się między sobą nie różnią.
Nasze zalety każdy zna. Jako naród jesteśmy skłóceni, ale jeśli mamy tego samego wroga, potrafimy niebywale się zjednoczyć i pokazać jaka siła w nas drzemie. Największe wady Polaków to lista, która momentami się przeplata, a jedne wady wynikają z innych. Jestem ciekawa, czy się ze mną zgodzisz.
Zawiść – w kategorii największe wady Polaków chyba jedna z wad, która nam samym, Polakom, najbardziej przeszkadza. Polak najbardziej lubi, kiedy komuś jest gorzej. Jest w stanie nawet kosztem siebie sprawić, żeby pogorszyć sytuację bliźniego, sąsiada, dalszej rodziny. Lubi donieść, umniejszać zasługi, jest podejrzliwy w stosunku do sukcesów innych ludzi. Jeśli ktoś coś ma, w mniemaniu Polaka albo ukradł, albo dostał, albo mu się udało. Nawet w przypadku osób, które ewidentnie zapracowały na swój sukces, przeciętny Janusz i Grażynka uznają, że to z pewnością zbieg okoliczności – załatwiana po znajomości praca i podlizywanie się szefowi. I kółko się zamyka. Sukces innych osób wydaje się najczęściej Polakowi zamachem na jego własne dobro osobiste, na zasadzie – ktoś ma, to pewnie mnie zabiera. To dlatego Polak lubi przywalić, dogadać, sprowadzić na ziemię tych, którzy mają czelność coś w życiu osiągać. Najlepiej za plecami. Ta wzajemna niechęć popycha Polaków do zwalczania się nawzajem.
Narzekanie – polski sport narodowy. Pogoda nigdy nie jest dobra, podobnie jak rząd, program telewizyjny, czy pora roku. W zimie jest za zimno, kto to widział, żeby padał śnieg, w lecie jest za gorąco, duchota, słońce za bardzo grzeje. To się powoli zmienia, ale nadal w 90% przypadków na pytanie „Jak się masz” nie usłyszysz nic pozytywnego. Polak zawsze ma jakieś ale.
Czytanie ze zrozumieniem i wyciąganie wniosków – Polacy, zamiast się edukować w tematach, których nie rozumieją, najczęściej powielają zasłyszane kątem opinie, lub, co gorsza, wyczytane na Internetowych forach mądrości. Niestety to dlatego tak wielu Polaków dało się “złapać” na program 500 + czy gadki o uchodźcach. Zwykły Nowak czuje się w obowiązku mieć opinię na każdy temat i być ekspertem w każdej dziedzinie, choćby nie miał o nim pojęcia. To dlatego, choć często czasu, energii i ochoty mu braknie do przeczytania tekstu, chętnie go skomentuje, a właściwie – zmiażdży. I będzie się wykłócał o każdy detal. Przeprowadziłam ostatnio eksperyment, publikując tekst o przewrotnym tytule „Cesarka to nie poród” z mocną, ironiczną zapowiedzią „I właśnie dlatego powinien być dzień wyjęcia, a nie urodzin”. Klękajcie narody. Post na grupach dla matek, a jakie tam poleciały epitety w moim kierunku! Oczywiście do tekstu, broniącego cesarki, zajrzało na oko 10% komentujących. Bo przecież po co? Dajemy się łatwo sprowokować, a jak brakuje argumentów, to najlepiej napisać „jesteś debilem” i cześć. Kulturalna wymiana zdań w polskim Internecie właściwie nie istnieje. Każdemu należy udowodnić, że „moja jest tylko racja, i to święta racja”.
Zaściankowość – choć uważamy się za naród nowoczesny, postępowy, od lat w Europie, w gruncie rzeczy taki Nowak jest przywiązany do tradycji, szczególnie, jeśli dotyczy ona rodziny. Tradycyjny podział ról, tradycyjny porządek życia, czyli małżeństwo, koniecznie zawarte w Kościele, własne M, dzieci, to marzenie większości. Jakiekolwiek odstępstwa od ogólnie przyjętej normy uważane są za zboczenia, dziwne mody, zło. Nawet kwestie wiary, cudzych wyborów życiowych czy orientacji seksualnej, nie są tematami poruszanymi bez emocji.
Ksenofobia – możliwe, że wynikająca z zaściankowości. Bo w Polsce inny znaczy zły, podejrzany. Niechęć do Rusków, Szwabów, Żółtków, Czarnych, Ciapatych i nie wiadomo jeszcze kogo, jest powszechna. Jeśli się czegoś nie zna lub nie rozumie, należy się tego bać, trzeba to wyśmiać i obrazić. Bo my jesteśmy narodem szalenie tolerancyjnym, byle tylko wszyscy szanowali nasze głęboko zakorzenione przeświadczenie „Polska dla Polaków”.
Chęć pokazania się – bywa męcząca na linii starszych i młodszych pokoleń. To ona zwykle nakazuje babciom i dziadkom męczyć wnuki o ślub, dzieci, pójście na swoje. Żeby sąsiedzi nie gadali. To dlatego do Kościoła w niedzielę trzeba iść odstawionym jak na bal. Żeby widzieli, że Nowakowi dobrze się wiedzie. W marketach jest rewia mody, bo a nuż spotkasz kogoś znajomego, a na zakupy do Biedry chodzi się ukradkiem, żeby czasem nikt nie myślał, że nie stać Cię na lepsze.
Potrzeba ciągłej rywalizacji, która chyba pozostała z nami po czasach Komuny. Nadal uwielbiamy się pchać, wbijając komuś w plecy swój koszyk w sklepie, chuchając osobie przed nami w kołnierz w kolejce na poczcie, deptając stopy w autobusie. Kochamy biec na oślep przewracając wręcz innych po drodze, aby tylko być pierwszymi w każdej kolejce, nawet już po odprawie do samolotu. Tylko w Polsce widuję sytuacje, kiedy stewardessy wołają rzędy od 30 do 35, a Nowak z rzędu 18 robi awanturę, bo przecież on jest wcześniej!! Zajechać komuś drogę, wepchać się, sprzątnąć sprzed nosa, ugrać coś dla siebie i satysfakcja gwarantowana. Zawsze mnie to zastanawia i bardzo kiedyś chciałabym się dowiedzieć, co małżeństwo z jednym koszykiem, ustawiające się w markecie do dwóch identycznych kolejek, a potem machające do siebie rozpaczliwie i biegnące z koszykiem do szybszej kolejki, co takie małżeństwo robi z tymi dwoma zaoszczędzonymi minutami? Ktoś, coś?
Nastawienie antypolskie. Polacy nie są zadowoleni z życia w swoim kraju, ale jednocześnie wielu nic nie robi, aby swój byt polepszyć. Śmiecą, awanturują się, niszczą, są zawistni. Jednocześnie fascynują ich narody otwarte, pewne siebie. Podobają im się czyste, zadbane miasta, ale sami o swoje nie dbają. Najdziwniejsze w Polakach jest to, że krytykują siebie jako naród i kraj, w jakim przyszło im żyć. Deklarują chęć wyjazdu, czy też lepiej – ucieczki, jeśli tylko pojawi się ku temu okazja. Tak, jakby wierzyli, że gdzie indziej jest lepiej. Polacy na emigracji najbardziej krytykują kraj, w którym już od dawna nie mieszkają. Nie mieszkają, więc nie wiedzą. Po moim tekście Czy Australia to naprawdę raj na ziemi? na wielu emigracyjnych forach rozgorzały dyskusje. Wszystkie właściwie jednokierunkowe – w Polsce jest źle, tragicznie, a Polacy to gnoje. Te same osoby w swoich długich historiach emigracji przyznawały, że musiały ciężko pracować na status, który teraz mają na obczyźnie. Musiały często ciągnąć dwa etaty, całkowicie poniżej swoich kwalifikacji, uczyć się po nocach języka, żeby dostać lepszą pracę, mieszkać w spartańskich warunkach, zaakceptować tubylców i przystosować się do zmian kulturowych. Pojawia się w mojej głowie pytanie – czy gdyby ta sama osoba zrobiła te rzeczy w Polsce, nie miałaby lepiej? Gdyby, zamiast leżeć na zasiłku i krytykować rząd za brak perspektyw, zabrała się za pracę na dwóch etatach, jednocześnie podnosząc swoje kwalifikacje, wyprowadziła się do miasta, w którym byłoby więcej opcji, poszukała znajomych wśród osób z ambicjami, możliwe, że też pojawiłby się lepszy poziom życia? To jest czysta matematyka, o której emigranci zapominają. Albo inaczej – ukrywają ten fakt, bo się wstydzą. Skoro wszyscy tak strasznie zazdroszczą im tego lepszego życia, pomijają fakt katorżniczej, wielogodzinnej pracy na stanowiskach poniżej kwalifikacji, za płacę, której dany naród nigdy by nie zaakceptował. Nie zaakceptował, bo na przykład w takiej Wielkiej Brytanii zasiłek często jest wyższy niż pensja emigrantów, więc to zwyczajnie im się nie opłaca. Ale zasiłek trzeba zdobyć, co często przekracza możliwości Jaśka Nowaka.
Niska samoocena. To jest chyba najbardziej widoczna na świecie nasza wada, którą można zauważyć jadąc nawet na wycieczkę do innego kraju. Czujemy się gorsi. W końcu sami nazywamy siebie Polakami – cebulakami, obrzucamy epitetami Polaczek, Polaki – biedaki i tak dalej. A ja jestem dumna z bycia Polką i NIGDY nie powiem nic złego o Polsce w kategoriach co to za straszny kraj, a ludzie potwory. Gdybym tak bowiem powiedziała, plułabym we własne gniazdo, w moje korzenie, pochodzenie, rodzinę, przyjaciół i naród, z którego się wywodzę.
Jak każdy naród, mamy masę wad, pisałam o wadach Australijczyków, mogę podobne teksty napisać o Amerykanach, Hinusach, czy Brytyjczykach, których dobrze poznałam w trakcie podróży po świecie i w pracy. Amerykanie, przeświadczeni o swojej wyjątkowości, żyją ponad stan, Brytyjczycy bywają awanturującymi się prostakami, a Hindusi to często szowiniści. Każdy naród ma jakieś swoje dziwne cechy, które inne narody wyśmiewają. Każdy naród ma też mnóstwo zalet. My, Polacy, nie zapominajmy o naszej bogatej kulturze, tradycji, cudnej ziemi, pysznej kuchni, pięknych kobietach, białych plażach i ludziach, najlepszych na świecie kibicach, gościnnych, przyjaznych, rodzinnych.
Niepotrzebnie wstydzimy swojego pochodzenia i biczujemy się za to, że jesteśmy Polakami. Nie jesteśmy gorsi niż inne narody. Mamy swoją piękną, momentami bolesną, ale jakże bogatą historię, piękne tradycje i wartości, których mogą nam pozazdrościć inne kraje. Warto to kultywować, nawet w ciężkich czasach, które nastały i walczyć o ten piękny kraj nad Wisłą. Ze wszystkimi zaletami, ale i wadami. Bo kto ich nie ma?
Zdjęcie: źródło.
Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!