W tym roku odpoczywam w Polsce.

W tym roku odpoczywam w Polsce. Niektórzy mówią, że co to za urlop, a pogoda beznadziejna, a woda zima, drogo. Zupełnie inaczej to widzę. Kiedy wyjeżdżam z Polski, zawsze stwierdzam, że mamy szczęście. Mamy morze, jeziora, góry, historyczne miasta, sezonowe produkty. Zupełnie nie czuję przymusu, aby wakacje spędzać gdzieś na świecie. 

To nie to, że pogoda jest mi zupełnie obojętna, choć przyznam, że chyba wygrzałam moje stare kości w Australii na tyle, że zupełnie nie tęsknię do męczącego upału. Ale to tak w ogóle nie. 

Może i jest drogo, ale wiecie dlaczego noclegi nad polskim morzem są droższe niż te na południu Europy? Bo w Polsce częściej pada, więc w pokoju spędza się dużo więcej czasu. 🙂

Kiedy rezerwowałam wakacje wiadomo było tyle, że jest pandemia i możemy pojechać ewentualnie do własnego domku letniskowego albo na wieś do babci. Mazury, czy pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie, na które finalnie się wybieramy, były wtedy nieosiągalnym marzeniem. 

Chciałam jednak bardzo wyjechać, bo w domu inaczej się odpoczywa. Wakacje są do resetu, do przeżycia czegoś nowego, a nie od leżenia na własnej kanapie. Zarezerwowałam miejsca, w których jednak nie będziemy w tłumie, domy na odludziu, blisko lasu i jeziora. Marzą mi się wakacje w spokoju. Ten rok był dla nas ciężki. Nie chcę się do niczego zmuszać, chcę leżeć, odpoczywać, czytać, a dzieci niech latają boso po trawie i kąpią się w jeziorze. A jak będzie brzydko to i dzień piżamowy przytulimy. Nie najadłam się jeszcze fasolki, bobu, porzeczek, pierogów z jagodami, knedli ze śliwkami, jagodzianek i malin z krzaka. Nie napatrzyłam się jeszcze na nasze lasy. Nie napływałam się w jeziorach. Jeszcze mało mi zachodów słońca, tego naszego, tu. Bardzo mi się tego wszystkiego chce. Bardziej niż tłumów i turystów. 

Nie wyobrażałam sobie w tym roku zagranicznych wakacji. Ja to bym i nawet wsiadła do samolotu, ale stary nie chce nawet słyszeć o takiej opcji. A jak sobie pomyślę, że miałabym stać w korkach na granicy, to nie, po prostu w tym roku nie. 

No i chyba najważniejsze. Jednak chorować, czy przechodzić kwarantannę, wolałabym u siebie. Za dużo niewiadomych, za dużo niepokoju, za dużo szybkich decyzji, na które nie za bardzo mamy wpływ. Za dużo tego wszystkiego, a mnie najbardziej teraz marzy się spokój. To dlatego wolę być cztery godziny samochodem od domu, a nie całą Europę. Ale to ja. Zupełnie nie neguję urlopów w Grecji, Włoszech, czy Hiszpanii. Byłam, polecam, pięknie. W tym roku jednak nie dla mnie. 

Pojeździłam trochę po świecie i cieszę się, że w tym roku odpoczywam w Polsce. Mój mąż nie był nigdy na Mazurach, a ja sama ostatni raz na obozie żeglarskim bodaj w… 1867. A na pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim nie byliśmy nigdy! Poza tym nad nasze morze, w góry i na Mazury można jeździć stale i zawsze coś nowego tam odkrywać. Obiecuję, będę spamować. Bo Polska jest piękna.