Ach te niegrzeczne, niewychowane bachory!

Niegrzeczne, niewychowane bachory, głośne, ruchliwe smarkacze. Ciągle słyszę takie epitety na temat dzieci. Nic dziwnego.

I może nie dziwiłoby mnie to tak bardzo, bo to się utarło, to się ciągle powtarza, jak zdarta płyta, od pokoleń, ale ja w sumie nie wiem jakie to jest niegrzeczne? Co to znaczy niewychowane, a głośne to na ile decybeli zdzierające gardło? 9 lat doświadczenia na stanowisku matka, trójka dzieci obu płci i dalej nie wiem.

Bo ja już widziałam dziecko z etykietką niegrzeczne, które nie chciało się na placu zabaw podzielić zabawką. Własną zabawką, którą chciało odebrać mu inne dziecko. Koncept dzielenia się jest mi bliski, a i tak nie dzielę się z nikim ulubioną torebką, Możliwe, że te grabki dla tego dziecka są jak ta moja torebka. Sorry, nie dam nikomu. Ideę dzielenia się dziecko spokojnie z wiekiem nadrobi, spokojna głowa święcie oburzeni! A może nie? W końcu są ludzie, którzy nawet jedzeniem nie chcą się z współmałżonkiem podzielić, to czemu dzieci muszą?

Niewychowane dziecko to podobno takie, które w kolejce po lody wpycha się na przód, bo musi zobaczyć wszystkie smaki, już natychmiast, doczekać się nie może, po czym wraca i głośno recytuje jakie są smaki. Pod nosem pani w kolejce pada burknięcie „co za niewychowane dziecko”. Ta sama pani kilka minut później w markecie obok lodziarni wbija w plecy sklepowy koszyk, na głośne auu! nie reaguje, ani me, ani be, ani pocałuj mnie w dupę, przepycha się dalej, byle bliżej kasy.

Głośne dziecko, w parku głośne, pani coś zrobi z tym dzieckiem. Serio? A gdzie ma być głośne? Na placu zabaw nie, bo maluchy śpią w wózkach, w parku nie, bo panu przeszkadza, w sklepie nie, bo daj się dziecko skupić, w szkole to w ogóle nie, na przerwie nie biegaj, na lekcji pięć godzin pod rząd siedź nieruchomo w ławce.

A, jeszcze ruchliwe, wszędzie go pełno, czemu się tak wierci? A przecież ruch szkodzi, można od tego zupełnie nogi popsuć i wady kręgosłupa się nabawić. Najlepiej od małego siedzieć na dupie osiem godzin dziennie w znienawidzonej robocie, wtedy wszyscy byliby zadowoleni. Biegające, z energią, kiedy ta energia przez dorosłość, kredyty i zmartwienia wyssana, podwójnie wkurwia.

Nie zapomnijmy o pani, która przyszła matce zwrócić uwagę, że ją jej dziecko ochlapało. Na basenie ją ochlapało. Bo Pani wśród dwudziestki plus dzieciaków w różnym wieku chciała koafiury nie zniszczyć. Jej racja najbardziej jejsza, na basenie w aquaparku, takim ze zjeżdżalniami, brodzikami i atrakcjami dla dzieci.

Czy to dziecko musi tak płakać, pyta sąsiadka matkę noworodka. Ta sama sąsiadka notorycznie urządza głośne imprezy, które nigdy nie kończą się przed północą. No ale ona jest dorosła, może, a smarkacz niech umilknie, bo głowa od tego darcia boli.

.

Męczące są te podwójne standardy. Tak, dzieci są głośne, radosne, jest ich pełno wszędzie, lubią się bawić, skakać, śpiewać, kłócić i przekrzykiwać na placu zabaw. Dzieci płaczą, dzieci się biją, dzieci mają fochy, dzieci narzekają, bywają zmęczone, marudne i niewspółpracujące. Dzieci mają gorsze dni. To wszystko jest normalne. Jak normalne są niegrzeczne, niewychowane bachory.

Wiem, że może być to dla wielu osób odkrycie na miarę Ameryki. Ale dzieci są zupełnie zwyczajne, tak jak całkiem normalni są dorośli. Bywają gnuśni, kłótliwi, pchający się w kolejkach, nieumiejący parkować, zgryźliwi, mało empatyczni, niemili, z nałogami, nie dbający o higienę i na bakier z manierami. Denerwujący, po prostu. Może czas przyjąć, że gatunek ludzki, w uproszczeniu: człowiek, jest takim trochę kochanym, częściej wkurzającym typem i zawsze się znajdzie ktoś, komu mały, czy duży, będzie przeszkadzał. Niegrzeczne, niewychowane bachory to dla każdego znaczy coś zupełnie innego. A grzeczność nie dla każdego jest pożądanym pojęciem.

Nie ma sensu się oszukiwać, że jest wiele dzieci (bo na pewno takie są), które niepytane milczą, w kolejce stoją równiutko w rządku, nigdy nie płaczą, a emocje okazują tylko wtedy, kiedy ktoś pokaże im odpowiednią tabliczkę z napisem „śmiech”.

Gdyby tak było, to dobrze by nie było. W tym często trudnym życiu niech będzie taki czas, wiek i miejsca, gdzie można się radośnie zaśmiać i nie wywoływać przy tym obrazy majestatu.

I nie łudźmy się wreszcie, że to my, omnipotentni i nieomylni wychowamy inne, lepsze, idealne, skrojone na miarę pokolenie. Nie wychowamy. Możemy jednak w jakiś sposób hamować swoje zapędy i częściej gryźć się w język na widok skaczącego, głośno śmiejącego się dziecka, zafascynowanego lodami o smaku balonowej gumy. Hę?

Zdjęcie: Marcos Paulo Prado na Unsplash