Londyn z dzieckiem. Co zobaczyć, gdzie i za ile.

Zabrałam mojego chłopaka na pięć dni do Londynu. Wyjazd udał nam się znakomicie, Domi był zachwycony, ja też. Londyn jest miejscem dla dzieci idealym. O każdej porze roku, bo my byliśmy w lutym, w trakcie ferii. Do Londynu można pojechać w każdej konfiguracji, bo to idealne miejsce na city break z mężem, na babski wypad, na długi weekend z familią, byłam też Londyn zwiedzać z mamą i było super. Dla mnie Londyn to po prostu zawsze dobry pomysł. Nie porafię policzyć ile razy tam byłam, ale za każdym razem odkrywam coś nowego i nigdy się nie nudzę. Nawet wtedy, kiedy pogoda jest typowo angielska. Zostałam totalnie zasypana milionem pytań, więc postanowiłam zebrać to w post, do którego będzie można wracać.

Chcę zacząć od tego, że pojechałam tylko z jednym dzieckiem. Wykorzystałam okazję, dziewczyny były w tym czasie na cheerleaderskim obozie, były akurat ferie, więc i tak miałam w planach coś Dominikowi zorganizować. W tym roku mam plan spędzania większej ilości czasu z jednym tylko dzieckiem, żeby trochę nacieszyć się tym małym człowieczkiem i zbudować więź, która na codzień jest dla mnie, matki trojaczków, właściwie nieosiągalna. To był strzał w dziesiątkę i zacieram już rączki na kolejne takie wyjazdy z jednym tylko dzieckiem.

Ale do rzeczy, bo post ma być o Londynie. No więc Londyn jest po prostu fajny. Jest ogromny, różnorodny, głośny i kolorowy. To dlatego nadaje się dla każdego, bo każdy znajdzie w nim coś fajnego dla siebie.

Poniżej przedstawiam moje topy, ale to naprawdę mega subiektywna lista. Podaję też kilka wskazówek, które pomogą taki wyjazd ogarnąć i najfajniej przeżyć.

Loty

Lotów na wszystkie wyjazdy szukam zawsze przez Skyscanner. https://www.skyscanner.pl/ wyszukiwarka podaje mi wszelkie możliwości, które potem sprawdzam bezpośrednio w danych liniach lotniczych. Przy podróżach po Europie zwykle strony tanich linii lotniczych te bilety mają tańsze, przy podróżach dalekich, różnie to bywa. Z Australii przez Singapur do Polski lecieliśmy przez polecane przez skyscanner serwisy, o których w życiu nie słyszałam, ale bilety dla naszej piątki były znacznie tańsze. Warto zawsze sprawdzić. Warto zerknąć też w przypadku podróży do Londynu w jaki sposób dostaniemy się do miejsca, w którym mamy nocleg, bo może się okazać, że czekają nas 2 godziny podróży, albo kilka przesiadek metrem, co z dzieckiem, plecakiem, walizką itp., może nie być dobrym początkiem londyńskiej przygody.

Nocleg

Noclegów szukam od zawsze, zawsze przez booking.com www.booking.com i już nikt nie przekona mnie do innego rozwiązania, na pewno nie w 2020 roku.

Booking po prostu nigdy mnie nie zawiódł, czego nie mogę powiedzieć o żadnym innym serwisie. Owszem, bardzo często robię tak, że wyszukuję nocleg na bookingu, a potem kontaktuję się z hotelem osobiście. Wykładam kawę na ławę, bo wiem, jak to działa z drugiej strony. W 99% dostaję pokój taniej, albo dostaję na przykład gratis śniadanie, butelkę wina do pokoju, transfer na lotnisko. Nie ma w tym żadnej magii – miejsca ogłszające się na booking.com płacą bookingowi opłatę za każdą rezerwację. Jeśli zarezerwujesz bezpośrednio, opłatę mogą dorzucić Tobie w gratisie. Zawsze warto spytać. Link: https://www.booking.com/

Przez lata używania bookingu, mam małą podpowiedź – filtry. Używam zawsze kilku tych samych filtrów, dlatego nie muszę szukać dniami i nocami, a skracam proces do minimum. Zawsze zaczynam od zaznczenia opcji „wyświetl tylko dostępne obiekty”. Dzięki temu widzę tylko to, co na moje daty jest wolne. Istotne jest to tylko wtedy, kiedy zależy nam na konkretnej dacie.

Poza tym tak naprawdę najbardziej interesuje mnie zawsze… opinia innych. Przekonałam się już wielokrotnie, że ludzie potrafią przyczepić się do wszystkiego!!!! Wyjeżdżają na wakacje, a oglądają płytki w łazience. Płytki pod zlewem! Mają obczajoną temperaturę wody w basenie i znają po imieniu panie w recepcji. To dlatego wiem, że jeśli jakiś obiekt ma ponad 8 (na możliwych 10) punktów w opinii gości, szansa na to, że będę zadowolona jest ogromna. W nosie mam liczbę gwiazdek, bo byłam już na świecie w pięciogwiazdkowych hotelach, które były beznadziejne i w nie gwiazdkowych pensjonatach, które były rewelacyjne.

Filtry są rozmaite, często szukam czegoś w centrum, przyjaznego dla rodzin, tylko hotelu, czy pokoju z balkonem, z widokiem, przy plaży, ze śniadaniem, z aneksem kuchennym. Warto chwilę poświęcić filtrom, żeby potem nie wyskoczyło nam 1500 obiektów.

Kolejny tip – wiele miejsc nie ma możliwości zakwaterowania rodziny pięcioosobowej i pokazuje mi jakieś kosmiczne ceny, po czym okazuje się, że to opcja za dwa pokoje. Jeśli zależy mi konkretnie na danej opcji, zawsze dopytuję, wiele miejsc ma możliwość dostawki i w takim przypadku płaci się tylko drobną opłatę za dodatkowe łóżko, a nie kolejny pokój. Warto pytać.

W Londynie noclegu nie polecę, bo zawsze śpię u przyjaciółki, polecam jednak szukać czegoś przy stacji metra, nie musi być wcale w centrum, byle blisko metra.

Komunikacja

Londyn pod względem komunikacji jest doskonały. Metro działa bez zarzutu, jest wszędzie, jest szybkie. Nie jest najtańsze, ale nic w Londynie nie jest tanie. Wcześniej zawsze kupowałam różne karty na metro, teraz po prostu odbijałam kartę kredytową, musiałam tylko pamiętać, aby zrobić to przy pierwszym i przy ostatnim danego dnia przejściu przez bramki. Codziennie naliczała mi się opłata za korzystanie z metra, ściągana raz dziennie z karty. Dzieci do 10 roku życia podróżują za darmo. Warto jednak przechodzić szeroką bramką, bo to wszystko jest tak skonstruowane, że z większym dzieckiem jedno za drugim gęsiego nie przejdziemy przez regularną bramkę we dwójkę. Przy ostatniej wizycie metro kosztowało mnie około 85 zł dziennie. Przejażdżki metrem są dla dzieci super doznaniem. Bo w metrze mozna spotkać każdego, a każda stacja jest inna.

Polecam bardzo przejechać się też czerwonym autobusem, typowym double deckerem, czyli dwupoziomowym symbolem Londynu. Najlepiej wyleźć na pięterko i usiąść na pierwszym siedzeniu. W autobusach też można odbić kartę, nie trzeba osobnego biletu.

Ponieważ pogoda wyjątkowo nam w trakcie tego wyjazdu sprzyjała, przyjaciółka zaproponowała London River Bus, czyli wodny autobus. Wsiadlyśmy do niego w Greenwich, na stacji Cutty Sark. Na tej stacji stoi też ostatni zachowany, piękny, wiktoriański kliper herbaciany, właśnie Cutty Sark. I zaraz koło niego można wsiąść w wodny autobus (dorośli odbijają kartę kredytową, dla dziecka poradzono nam, aby kupić bilet, bo jest tańszy). Autobusem dopłyniemy aż pod Big Bena, po drodze płynąc pod Tower Bridge i tuż obok London Eye, skąd właśnie pochodzi najładniejsze moim zdaniem zdjęcie z tej wycieczki.

Bardzo nam się ta łódka spodobała, Dom był zachwycony, nawet przy bodaj 6 stopniach na plusie, było super.

Będąc w Greenwich warto oczywiście odwiedzić Obserwatorium Astronomiczne, bo właśnie tam przebiegał w latach 1884–1984 południk zerowy. Jest tam piękny park, jeśli ktoś wybiera się w cieplejszych miesiącach.

Ceny

Londyn jest drogi. Mówię to nawet nie w porównaniu do cen w Polsce, ale w ogóle, cen na świecie. Jest po prostu drogi. Ale pocieszające jest to, że jest mnóstwo miejsc, które można obejrzeć za darmo, a sam klimat Londynu poczuć na własnej skórze, bez większych wydatków. Przez pięć dni wydałam w Londynie 2000 zł. Pieniądze te wydałam na transport, na jedzenie i inne przyjemności (czyli dla mnie cydr, wiadomka, dla Domcia lody), na wstępy do różnych atrakcji, na małe zakupy (ciekawostka – Dominik, w przeciewieństwie do dziewczyn, najchętniej chodziłby cały czas w spodniach od dresu i bluzie, a w Londynie, na samym Piccadilly, szepnął mi do ucha – mamusiu chodźmy do tego sklepu z napisem GAP, bo w mojej klasie WSZYSCY mają bluzę z takim napisem, czy możesz mi też kupić? Zaczyna sie! ?). Tip: koniecznie napijcie się Pimm’s. Najlepiej smakuje, kiedy jest ciepło. Podają go z sezonowymi owocami i ogórkiem, dużo lodu. Oczywiście dla dorosłych. Mniam.

Co do kasy – wydałam dużo mniej niż za każdym innym razem w Londynie, a to dlatego, że tym razem korzystałam z Revoluta. Dzięki apce Revoluta miałam cały czas pełną kontrolę nad wydatkami i widziałam, ile co mnie kosztuje w złotówkach i ile jeszcze pieniędzy zostało mi z mojego zaplanowanego budżetu. Dzięki Revolutowi w Alpach też wydaliśmy mniej, niż zaplanowaliśmy. Jak Ci te pieniądze z danej kwoty stopniowo topnieją, inaczej się wydaje, niż z normalnego konta. Nie musiałam martwić się walutą, nie bałam się, że mnie ktoś okradnie i będę musiała moje regularne konto blokować. Nawet nie wzięłam ze sobą innych kart. Kartę Revolut mam też w telefonie, więc mogę nim zapłacić. Nie płaciłam żadnych ukrytych kosztów, normalnie korzystając z mojego banku nigdy nie wiem, jakie prowizje zostaną mi naliczone, korzystając z Revoluta widziałam natychmiast ile pieniędzy wydałam. Dodatkowo, przy korzystaniu z Revoluta można podzielić się rachunkiem, jeśli płaci się na pół, a druga osoba go posiada, korzystałam nie raz z tej opcji. Również często rozliczam się przy pomocy Revoluta ze znajomymi. Nie muszę nic wpisywać, wystarczy, że wcisnę jeden przycisk. Rozwiązanie idealne. https://www.revolut.com/

Revolut jest doskonały i naprawdę pomaga ogarniać finanse, szczególnie w trakcie podróży, można lepiej kontrolować swoje wydatki i ustawiać limity, w momencie zgubienia karty można ją zablokować kliknięciem, więc nie ma stresu dzwonienia na infolinię. Ja dość późno zainteresowałam się tą opcją, ale teraz już korzystam regularnie i jestem zachwycona. Sama karta, jak i korzystanie z niej są darmowe, to nic nie kosztuje, warto przemyśleć tę opcję, dla mnie bomba.  https://www.revolut.com/

Piccadilly Circus

Miejsce bodaj najbardziej rozpoznawalne w Londku. Skrzyżowanie ze słynnymi bannerami i statułą Erosa (mówią, że to nie Eros, ale wiadomo, że co to niby innego) ?. Warto na chwilę tu stanąć i posłuchać tego miasta. Coś niesamowitego. Z Piccadilly dojdziemy na nogach do M&M’s world, na Soho, na West End i do słynnego sklepu z zabawkami Hamleys na Regent St.

Soho i Chińska dzielnica (China Town) to dla mnie pyszne żarcie, głównie z Azji, polecam bufet, za kilka funtów jesz ile chcesz, a przede wszystkim masz ogromny wybór.

W Soho są fajne sklepy z zabawkami dla dorosłych, także ten, można zerknąć. Będąc w Londynie aż żal nie pójść na jeden z tysiąca musicali, które grają tam codziennie. Z dziećmi bardzo polecam Króla Lwa, jest przepiękny i nawet dzieci nie mówiące po angielsku go zrozumieją. Wybór jest ogromny. Bilety bywają bardzo drogie, ale będąc na Leicester Square (tuż obok Piccadilly), można wejść do jednego z punktów, w których sprzedają bilety i podłapać coś last minute w naprawde świetnej cenie, zawsze tak robię. Uważaj tylko na miejsca – warto dopytać i samemu sprawdzić na stronie wydarzenia, żeby się nie okazało, że siedzisz na miejscach z ograniczoną widocznością, na przykład za wielkim słupem!

W Soho jest też kilka prawdziwych, starych londyńskich pubów, do których można wejść z dziećmi (do bodaj 19 godziny, potem wyprosi je ochrona). Jest to fajne doświadczenie kulturowe i to w takim pubie proponuję zjeść typowe londyńskie fish and chips, czyli rybę z frytkami lub inny brytyjski przysmak – pie, czyli zwykle mięso w sosie w cieście francuskim. Mięso jak mięso, ale typowo angielskie to danie podawane jest z nerkami. Ble. Wolę ze stekiem.

Świat M&M’s – to tam wydałam najwięcej kasiury, a do domu przytargałam 3 wielkie kubki, 3 koce i chyba ze 4 kilo m&m’s! No ale co zrobić, jak ten sklep trzeba po prostu odwiedzić, jest bajeczny, a same m&m’s sprzedają tam w kolorach, jakich normalnie nigdzie ich nie ma, na przykład złote i srebrne, czy, zamówione przez moje dziewczyny, w kolorze jednorożca (wtf, I know) czy syreny. W tym sklepie jest WSZYSTKO, co związane z m&m’s. Do pożygu, ale dzieci, te małe i duże, są zachwycone!

Na przeciwko jest też wielki sklep Lego. Niby tylko Lego, ale można w nim kupić specjalne Lego z Londynu, z którego można ułożyć słynny autobus, są w nim ogromne figurki Tower Bridge, czy czerwonej budki telefonicznej, oczywiście zrobione z Lego.

Hamleys, czyli jeden z największych na świecie sklepów z zabawkami dla dzieci to też must see w Londynie. Ja uwielbiam i powiem szczerze, wchodziłam do niego jeszcze wtedy, kiedy nie miałam dzieci. Mega. Niestety wiąże się z wydatkami, więc najlepiej dziecku wcześniej powiedzieć, jaki mamy budżet, albo nie wchodzić. Lol.

Jak już jestem przy zakupach, to oczywiście słynny Primark, czyli coś jak Biedra z ciuchami, to dla mnie obowiązkowy punkt w Londku, dla którego zawsze latam tam z walizką. Szpileczki za 5 funciaków? Tylko w Primarku.

Harrods – nawet, jesli nie planujemy nic w nim kupić, warto zajrzeć, dla przyjemności. Jest tam również świetna sekcja z zabawkami, ale według mnie najbardziej warto zerknąć do Food Halls, czyli miejsc, w których sprzedawane jest jedzenie. To dzieło sztuki, nie bez kozery czasami porównywane do muzeum żarcia! Z taką małą różnicą, że można tam sobie to wszystko kupić i opędzlować na miejscu.

Z Piccadilly na nogach dojdziemy w okolice zegara – Big Bena (na zawsze w moim serduszku będzie miał specjalne miejsce, bo to tu, po raz drugi, oświaczył mi się szanowny małżonek) i Houses of Parliament, po drodze mijając 10 Downing Street, czyli miejsce, w którym oficjalnie stacjonuje Premier Wielkiej Brytanii. Na przeciwko Big Bena jest też słynne London Eye.

Kolejnym fajnym i wartym odwiedzenia miejscem jest plac Trafalgar Square. Na jego środku stoi ogromna kolumna Nelsona. Na szycie placu jest National Gallery, w której oprócz innych znakomitych dzieł, można podziwiać słynne Słoneczniki Van Gogha.

Z Trafalgar na nogach dojdziemy też pod Pałac Buckingham i dla mnie ten spacer jest piękny. Pod Pałacem wszystkim polecam zobaczyć uroczystą zmianę warty. Należy wcześniej sprawdzić, bo choć kiedyś była codziennie około 11:30, teraz odbywa się tylko w niektóre dni. Obok są fajne parki, można miło spędzić czas. Wartę warto zobaczyć.

Dla miłośników piłki nożnej i angielskiej ligii, w Londynie można obejrzeć trzy stadiony. My wybraliśmy Arsenal, choć serduszko rodziny Hicks bije akurat dla Liverpoolu, ale to już zostawiam tatusiowi do przeżycia z synem. Nie jest to co prawda zwiedzanie Camp Nou w Barcelonie, ale i tak, dla chłopaka super doświadczenie. Można zobaczyć stadion oczami zawodnika, posłuchać w jaki sposób dba się o trawę na takim obiekcie i poczuć smak rywalizacji. Zostaliśmy wpuszczeni i do loży vipów i do tunelu, którym na murawę wchodzą zawodnicy i do szatni. Super sprawa.

Muzeum Historii Naturalnej – darmowe, cudowne, ogromne muzeum, w którym bywam za każdym razem jak jestem w Londynie. Dom był zachwycony. Są tu i dinozaury i monstrualny wieloryb i dużo ciekawostek o zwierzętach, człowieku, biologii, ewolucji. Przepiękne i super ciekawe, w każdym wieku. Byłam tu i z 8 latkiem i z mężem i z mamą. Świetne miejsce.

Tower of London i Tower Bridge, czyli Pałac i twierdza jej Królewskiej Mości i piękny most na Tamizie, który od czasu do czasu się nawet otwiera! Kiedyś było tu więzienie, teraz to bardziej forteca, pilnowana przez słynnych strażników, zwanych beefeaterami. Symbolem Tower of London są kruki. Można tutaj podziwiać największy na świecie brylant Cullinan I, a także koronę brytyjską, zdobioną drugim co do wielkości na świecie brylantem, Cullinanem II, robią wrażenie. Tuż obok zacumowano HMS Balfast, czyli krążownik brytyjski z II wojny światowej. Na most można wejść, jeśli kogoś pasjonują takie budowle.

Nie opiszę tutaj wszystkich atrakcji, bo ten post już ma 3000 słów, ale Londyn jest pod tym względem nieograniczony. Polecam zerknąć do Science Muzeum, czyli muzeum nauki, z którego dzieci nie chcą wychodzić dniami i nocami, London Dungeon, czyli museum horroru (nie dla dzieci, ale mnie, dorosłej, podobało się bardzo), Sea life, czyli coś jak akwarium, Shrek’s adventure, czyli świat Shreka, Muzeum Filmu, a w nim Bonda w akcji, Harry Potter studios (aktualiacja 2022: była Emma, zachwycona, trzeba na to jednak poświęcić prawie cały dzień i dużo £), czy Muzeum Transportu, drinka w najwyższym obecnie budynku Shard z najlepszym widokiem na miasto, najlepiej tak, żeby załapać się na widok i za dnia i w nocy, bardzo podobało mi się też opactwo Westminster Abbey, czyli to w którym rodzina królewska zwykle bierze śluby, w nim polecam słuchawki i polskiego lektora, też dla dorosłych i większych dzieci, bo to kawał historii. Nie napisałam nic o zakupach na Oxford Street, czy wielkich centrach handlowych, ale te już mamy u nas na każdym kroku, więc nie marnowałabym na nie zbyt wiele czasu. Jest mnóstwo atrakcji, muzeów, wszystko zależy od tego ile masz czasu, ile masz pieniędzy, co Cię interesuje i z kim podróżujesz. W lecie warto zobaczyć królewskie ogrody i wiele pięknych parków, na przykład Hyde Park.

Czego nie polecam robić w Londynie

Są przynajmniej dwie takie atrakcje, które przychodzą mi do glowy, a które według mnie nie są warte wydawania na nie pieniędzy i tracenia na nie czasu. Jedna to London Eye. Podekscytowana wsiadłam do Londyńskiego oka wiele lat temu, z przyjaciółką. Wynudziłyśmy się jak mopsy! To nie jedzie, to stoi, widok jest ciągle właściwie ten sam. Podobny można mieć z wielu innych miejsc w Londku i nie trzeba na nie tracić tyle czasu i tyle pieniędzy. Wejście na oko dla dorosłej osoby to koszt 30 funtów, czyli około 150 zł. No nie, dla mnie nie. Poza tym my dwie dorosłe, mogące gadać ze sobą non stop przez dwa tygodnie, uznałyśmy oko za nudne. Nie chcę nawet myśleć, co na taką wycieczkę powiedziałby żywiołowy kilkulatek?

W zamian polecam przejechać się gondolką Emirates Air Line: https://www.emiratesairline.co.uk/ Bilet dla osoby dorosłej kosztuje od 35 do 55 zł, a przeżycie jest niesamowite. Widoki zapierają dech w piersiach. Przejazd tam i z powrotem zajmuje około 20 minut. Polecam.

Dugą taką atrakcją jest słynne muzeum figur woskowych Madame Tussauds. Kiedy byłam w nim pierwszy raz w życiu, w liceum, robiło wrażenie, przyznaję. Ale to było lata świetlne temu. Teraz, kiedy podobne figury mamy nawet na Floriańskiej w Krakowie, a celebryci są codziennie na wyciagnięcie ręki, Tussauds nie robi żadnego wrażenia i ponownie, płacenie za to około 150 zł to dla mnie bezsensowny wydatek.

Wiek

Dla mnie Londyn jest dla każdego, ale ze względu na ceny nie jechałabym tam z bardzo małym dzieckiem. Moje dzieci nie pamiętają zupełnie tych podróży odbytych przed piątym rokiem życia, co wcale nie oznacza, że się doskonale nie bawiły w Grecji, czy Wenecji. Po prostu – nie pamiętają. To tylko moja sugestia. Można poczekać do 6 lat wzwyż i zaplanować sobie naprawdę fantastyczny czas!

Ile dni

Według mnie optymalnie jest wybrać się do Londynu na 5-7 dni. Za długo – miasto męczy, za krótko – pozostaje niedosyt i trzeba się spieszyć, ale hej, nawet na weekend warto się wybrać i zrobić sobie fajny, skrócony plan, albo tylko zakupy, hehe.

Uff, ale się rozpisałam. Mam nadzieję, że natchnęłam Was do odwiedzenia tego świetnego miasta. Będę wdzięczna za każdy komentarz, dopisujcie do listy co Wam się szczególnie podobało.

    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.