Jedna taka historia.

Po wpisie o nas, matkach – siłaczkach, napisało do mnie wiele czytelniczek. I jedna taka historia się wśród tych wiadomości wyróżnia.

Od początku. Leżę sobie w niedzielę wieczorem, z kieliszkiem idealnie zmrożonego Chardonnay, czekam na Masterchefa, odpoczywam, bo przecież pogoda do bani, dzieci takie niegrzeczne, a jutro zimny poniedziałek. Dumam sobie nad kolejnym tygodniem, o, paznokcie trzeba pomalować, jeden dzień koniecznie odpocząć, bo się przecież wykończę, zakupy na jesień dokończyć, rehabilitację dla dzieci zorganizować i coś dobrego ugotować. I czytam te listy od matek umęczonych. Pocieszam się, że nie jestem sama, wiem, że tak jest, choć niektóre udają, że bycie mamą, żoną, czy w ogóle kobietą (i facetem z jajami) usłane jest różami.

“Cześć, dziękuję, że to napisałaś. Czuję się tak codziennie, zażegnuję jeden kryzys, zaczyna się kolejny problem. Jestem wykończona. Mam tak samo jak Ty trojaczki, tak samo jak Ty dwie piękne i mądre dziewczynki i chłopczyka, więc najlepiej wiem, jak jest ciężko. Wiem, ile trzeba miłości i cierpliwości, żeby to ogarnąć. Momentami mam ochotę uciec. Wszystko co piszesz jest odzwierciedleniem mojej sytuacji. Nieważne zmęczenie fizyczne, pokonuję kolejne granice swojej wytrzymałości. Jestem zmęczona odpowiedzialnością i logistyką”.

Zerkam na zdjęcia, zanim sama to napisała, już wiedziałam, że jej historia jest inna niż moja. Jej dziewczynki cierpią na bardzo rzadką, nieuleczalną chorobę – miopatię. Dzieci, które rodzą się z tą chorobą zwykle umierają przed szóstym miesiącem życia. Dziewczynki mają dwa latka, bo mama się uparła. Bo staje na głowie, żeby ich życie trwało odrobinę dłużej niż wyrok. Poświęca każdą nutkę energii na wyczarowanie cudu dla swoich dzieci. Stabilizator za 11 tysięcy – znajdzie środki, choć wie, że za 12 miesięcy z nich wyrosną. I ta kobieta pisze do mnie, że mój blog jest świetny, taki dojrzały i mądry.

Czy ja wiem, jak wygląda dzień, który podszyty jest strachem? Ile jeszcze zostało nam czasu? Dzień, kiedy patrzysz na swoje dziecko, a ono bezgłośnie zadaje Ci pytanie Mamusiu, czemu ja? Mamusiu, co dalej? Pomóż mi, Mamo. Wydostań mnie z tego ciała, bo ja czuję, kocham, wszystko rozumiem. Chcę żyć, tylko dlaczego nie mogę? Dlaczego świat spisał mnie na straty? Nie płacz, Mamo. Przecież jestem.

I ta kobieta pyta mnie jak ja, biedna, sobie radzę. I o nic nie prosi, choć codziennie dostaję prośby o wsparcie kolejnej akcji charytatywnej, choć z założenia nie robię tego publicznie. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Co ja w ogóle wiem o jakiejkolwiek mądrośći, zmęczeniu, czy przeciwnościach losu. Poczułam się jakby ktoś dał mi w pysk. Tak naprawdę mną potrząsnął i krzyknął prosto w twarz “Obudź się”!!!!

Narzekam, że nie mam siły, że mi ciężko, że życie mnie czasami przerasta. Bo muszę wstać w nocy do dziecka, które chce się do mamy przytulić. Bo muszę obiad ugotować i pranie wywiesić. Bo rachunki wysokie, bo coraz więcej lat, bo to i tamto. A przecież mam to, co najważniejsze – dzieci, zdrowie, ogrom miłości, dom, rodzinę. Wszystko inne to skutek mojego marnego postrzegania rzeczywistości, lenistwa, braku samozaparcia, woli, użalania się nad sobą, idiotycznego myślenia pokolenia instant. Powinnam codziennie dziękować, szczypać się, jednocześnie kopiąc w dupę. I nigdy nie pisać tutaj do tysięcy ludzi jak to mi ciężko. Nie mam prawa. Ogranicza mnie tylko własna ułomnośc. Od dziś znowu mogę, dam radę, spróbuję, poprawię koronę i będę walczyć z drobnymi przeciwnościami w moim małym świecie.

Idę przytulić moje dzieciaki, przed którymi świetlana przyszłość, życie pełne codziennego wykorzystywania swojego potecjału, nieograniczonych możliwości, otwartych ramion świata, radości i szczęścia. I nawet niech będą łzy i trudne dni. Dopiero podnosząc kłody spod nóg czujemy, czym jest życie.

“Odcinam się od obciążenia psychicznego, od złych myśli. Wypłakałam swoje, teraz cieszymy się każdym dniem”. Pisze  mama dziewczynek, a mnie przypomina się jeden z ulubionych cytatów “Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna, i mija tak człowiek, i już zapomina, o co miał walczyć i po co” (Czesław Miłosz “Walc”). Tak strasznie mi głupio, że się tak nad sobą ostatnio użalałam… 

Jeśli możesz, daj złotówkę mamie, która ma małe marzenie – jeszcze jeden dzień ze swoimi ukochanymi dziećmi. Więcej info: zrzutka. 

Możesz podarować 1% swojego podatku Darii i Oliwii – OPP Fundacja Potrafię Pomóc KRS 0000303590, cel szczegółowy: Daria i Oliwia Nowak.

Jeśli jesteś z Wrocławia lub okolic możesz 2 kwietnia 2016 roku przyłączyć się do Biegu bez medalu , który organizowany jest w ramach pomocy dla dziewczynek. Fajna impreza, dystans do wyboru 3km, 6km lub 9km.

Warto pomagać!

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!