Moje dziecko, mój pies, mój dom – moja sprawa. Wara.

Śmiałam napisać, że mój pies nie wchodzi do naszych sypialni i w ogóle na górę. Rany boskie, rozstąpiło się niebo. Jak mogę? Przecież pies to członek rodziny! Smutno mu na pewno na tym dole. Przecież on ma w nosie nasze metraże i to, że na dole ma do dyspozycji 60m2 i ogródek. On chce człowieka!  On chce do pościeli! Jak ja tak mogę. Biedny piesek.

Na moje próby tłumaczenia decyzji, która wynika głównie z silnych alergii męża astmatyka, pisały te baby dziwne, że co ja wiem o alergii, poza tym jak dobro jednego członka rodziny może być ważniejsze niż drugiego? Wow. Tak się składa, że w moim domu ludzki inwentarz ma pierwszeństwo. I gdyby pies komuś szkodził, bywa, że jest usypiany, oddawany i tak dalej. To nadal człowiek jest najważniejszy. Emocje i trudności wiążące się z podejmowaniem takich decyzji celowo omijam, każdy pewnie reaguje inaczej.

A o alergii akurat wiem sporo. Izolowanie alergenu (psa) jest znanym sposobem i kompromisem w podobnej sytuacji. Pies ma swoje miejsce, mąż może z nim bez uszczerbku na zdrowiu egzystować na pewnych wypracowanych zasadach. Jest różnica pomiędzy świadomym kontaktem ze zwierzęciem, myciem rąk po każdym głaskaniu, uważaniem na tarcie oczu itp., a jest różnica pomiędzy pozwalaniem psu na spanie na własnej poduszce i lizaniu po twarzy, na które w nocy nie masz żadnego wpływu.

Nasz pies pół nocy łaził po domu, kiedy jeszcze nie mieliśmy tej zasady. Odwiedzał po kolei każdą sypialnię, bo śpimy z otwartymi drzwiami. Drapał, jak nie mógł gdzieś wejść, układając się głośno sapał, międlił skarpetki, gryzł lego, ziewał, chrapał. Przez kilka lat swojego życia nie spałam, bo miałam małe dzieci. Sen jest niesamowicie potrzebny dla zdrowia psychicznego i fizycznego. Ja nie mam zamiaru teraz nie spać przez kolejne lata przez psa. Teraz pies jest na dole, nikomu nie niszczy zabawek, nikogo nie budzi, wszyscy są zadowoleni i wyspani. I niech sobie teraz pół nocy łazi, a mnie nie budzi.

Te wszystkie uwagi od obcych ludzi, wydają mi się czystą niekonsekwencją i brakiem zasad, a nie szczerą troską,  nie ojejeje, jaki biedny ten piesek. Tak jak z dziećmi, krótkotrwałym zrywem do sportu i nałogami. Pies miał nie wchodzić na kanapę, nie być w łóżku, no ale chciał i już tak zostało. Ci ludzie mnie zwracają uwagę, czy zwracają uwagę, kiedy ktoś na ich oczach bije psa? Trzyma go na łańcuchu? Czy to tak jak z dziećmi – w necie jesteśmy mocni, zwracamy uwagę, na dziecko, które je lizaka, a w życiu nie reagujemy na odgłosy katowania za ścianą?

Szczytem głupich komentarzy było pytanie, czy nie jest mu smutno temu biednemu pieskowi na dole. Tak się składa, że patrząc na nasz dom, my, rodzice, śpimy na poddaszu, a nasze dzieci w swoich pokojach, na 3 innych poziomach POD nami. Czy nie jest im SMUTNO??? Tak same biedne całą noc? Rozumiem, że musimy wszyscy razem? Na zamówienie zrobić łóżko o szerokości 6 metrów i spać w nim całą rodziną: my, trójka dzieci, pies i kret, bo przecież na pewno smutno mu na ogródku. 

Naszemu psu jest gorąco, chce właściwie być cały czas na zewnątrz, nawet w te noce, kiedy było minus 18. Musieliśmy go przekupywać smaczkami, żeby zechciał wejść do domu i spędzić w nim noc. Leżał tuż przy balkonowych drzwiach, bo tam jest nieszczelna szpara. Pies ma gorące futro, które bardzo go grzeje. Nasz pies waży 25 kg, to nie jest rozmiar kieszonkowy. To jest dodatkowa osoba w łóżku, w którym jest u nas w domu miejsce dla męża i żony. Nie żony i psa, a stary musi spać na kanapie, bo miejsca mu nie starcza.

Majlos codziennie biega minimum 5 kilometrów. Resztę dnia chce spać. I serio ma w nosie moje plany. Przychodzi się pomiziać i wraca na ogródek. CAŁY ROK!

Pies ma swoje w domu miejsce. Ma swoje posłanie, swoją miskę, swoje zabawki, swoje jedzenie. My mamy swoje, on swoje. My nie leżymy na jego łóżku, on nie leży na naszych. I tak robimy z każdym domownikiem, są rzeczy, którymi się nie dzielimy. Proste? Proste.

Pies przynosi ze sobą piasek, kleszcze, resztki kupska naokoło dupki, padlinę, zdarza się mu obsikać własną łapę. Jak myślę o tym, że w niektórych domach te wszystkie „przyjemności” lądują w łóżku, mam odruch wymiotny. Pies liże innym psom dupy, a na spacerze gówna. Sorry Batory, ale taka prawda, nawet te malusie liżą swoje jaja.

Mnie pies śmierdzi. Mój mniej, bo jest właściwie bezwonny, poza tym pewnie się przyzwyczailiśmy. Ale pies śmierdzi. To jest tak, jak z palaczami. Nie czują, że śmierdzą, ale jak nie palisz to walą jak popielniczka. Wiele psów się ślini. Dla mnie to lekko obrzydliwe, wybrałam takiego, który tego nie robi. W moim domu psem nie śmierdzi, bo nasz pies żyje na płytkach, które są codziennie odkurzane i myte. Nie siedzi na kanapie, której nie byłabym w stanie codziennie prać. Nie śpi w pościeli, której nikt nie pierze codziennie. Nawet jeśli zgubi jakiś włos, jest on odkurzony, nie wala się po domu. I niech mi nikt nie mówi, że po co sobie brała psa, skoro jej śmierdzi. Serio? Niech sobie śmierdzi, mój może pachnieć. I pachnie. I się nie ślini i w domu nim nie śmierdzi.

Nie chcę tutaj wyjść na dziwną, ale ludzie też śmierdzą. Na szczęście większość się czasami kąpie, myje ręce, szoruje zęby, podciera sobie tyłek, zmienia bieliznę i ubranie. Zdecydowanie częściej, niż robi to pies. Ups.

Naszemu psu nie jest smutno, bo cały dzień spędza z nami. To znaczy mógłby, ale nie chce, woli siedzieć na ogródku! W realu pół dnia śpi w takim miejscu, z którego mnie nawet nie widzi, no taki typ, chodzi własnymi drogami. Oczywiście, że pies jest członkiem rodziny i wszyscy dbamy o jego dobro, zdrowie, rozrywkę. Ale to nadal zwierzę, a potrzeba spania w łóżku nie jest potrzebą psa czy kota, a człowieka. Taki fakt do przemyślenia.

Cyklicznie tłumaczę tutaj czym jest blog. To moja subiektywna opinia. Opinia, którą dzielę się ze światem NIE ŻĄDAJĄC informacji zwrotnej. Nie muszę nikogo tolerować, nie pytam o zdanie ani o opinię. To, że zapraszam kogoś do mojego świata (bloga) jest jak z zapraszaniem kogoś do domu. Gościom też nie pozwalam skakać po meblach, robić na środku kupy i mówić mi, że jestem głupia.

I jeszcze jedno – mnie się dostało, że jestem taka, siaka, straszna, wredna, a pies smutny, niekochany. Ale jak ja napisałam, że dla mnie w domach, w których pies jest wszędzie, śmierdzi i dla mnie pościel, w której śpi pies jest nieświeża, a kanapa, na której urzęduje pies jest obrana włosami i też nieprzyjemnie zalatuje, od razu był komentarz, że jestem niemiła, że nie znoszę krytyki, że nie przyjmuję cudzego zdania.

Ano nie. Bo mnie nie interesuje Twoja opinia na temat mojego psa, dziecka, domu. I niech Ciebie nie interesuje opinia innych (szczególnie obcych) osób na temat Twojego życia!

Ten medal ma dwie strony! Jedziesz po kimś, pozwalasz sobie niepytany zabierać zdanie, to licz się z tym, że odwdzięczy się tym samym, też będzie miał opinię na Twój temat. Mało tego, zdarza mi się, że takie osoby bez ostrzeżenia blokuję. Bo po co mi takie pyskówki? Oczywiście, że chcę otaczać się ludźmi którzy mnie szanują, lubią, mają podobne poglądy i styl życia. Nie mówię tu o tym, że musimy się  zgadzać w każdym temacie. Ale jak ja widzę ODMIENNE zdanie drugiej osoby na dany temat, to nie zaczynam od wyzywania jej. Zwykle to po prostu IGNORUJĘ. Bo mam to gdzieś, jak ktoś żyje, wychowuje swoje dziecko, co je i gdzie śpi jego pies!

To, że ktoś napisze coś w necie, nie oznacza, że MUSI liczyć się z krytyką. Nie oznacza również wcale, że musi wysłuchiwać opinii innych osób, szczególnie w przypadku kiedy wcale o nią nie pyta i nie prosi. Nie musi.

W zeszłym roku po występie 50 letniej wtedy JLo na Super Bowl, kiedy to w skąpych kostiumach wiła się na rurze, pojawiły się zbulwersowane opinie. To show rodzinny, występ kipiał seksem, przecież ona jest matką! Opublikowano wtedy zdjęcie JLo w prywatnym samolocie, rozpartej na siedzeniu, sączącej szampana, oblewającej swój niewątpliwy, międzynarodowy sukces, który na zawsze zapisze się w historii muzyki. Napis pod zdjęciem głosił: JLo w swoim prywatnym samolocie, wracająca do domu po występie na Super Bowl, przejmująca się tym, jak ocenia jej występ Susan z Nebraski.

Zanim skrytykujesz obcą osobę w necie pomyśl sobie, że ta osoba jest taką JLo i ma w nosie Twoje zdanie. A może nawet w innym miejscu. Ja mam.

Zachęcam i powtarzam – nie musimy mieć opinii na każdy temat, serio. Nie musimy pragnąć, aby inni ludzie żyli tak samo jak my. Nie musimy chcieć ich krytykować i pouczać, bo zrobili coś inaczej niż my. Skąd to denerwujące przeświadczenie, że wiemy lepiej jak ktoś inny ma żyć? Nasza racja to tylko nasza racja, Janusza racja to jego święta racja. Nie musimy żyć, jak Janusz! W końcu – przed Internetem tylko rodzina wiedziała, że ktoś jest lekko mówiąc „trudny”, teraz to wścibstwo się rozszerzyło. Ale pamiętajmy – błogosławieni Ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą na ten temat.

Ja nie potrafię udawać, że pada deszcz, kiedy się na mnie pluje. Ludzie, czymcie mnie, 2021, jesteśmy w czarnej dupie, a Wy macie czas próbować naprawić kogoś, kto nie chce być w nocy lizany przez psa, który wcześniej lizał dupsko drugiego psa? Serio?

I ja naprawdę mam w nosie to, czy ktoś sobie śpi z kotem, czy z kurami (niestety jestem żywym przykładem powiedzenia, że jak się coś zobaczy, to się nie odzobaczy, do dziś mam przed oczami zdjęcie kur w małżeńskim łóżku). Nie interesuje mnie jak wychowuje swoje dzieci, gdzie jeżdzi na wakacje i co je na śniadanie. Przecież to jego sprawa! Dopóki nie godzi w mój spokój – wolnoć Tomku w swoim domku!

Jeśli tak bardzo się komuś coś nie podoba, niech się pakuje. Ja konta z kurami nie obserwuję, bo po co, skoro mnie to napawa obrzydzeniem? Czy kiedykolwiek napisałam tej Pani co o tym myślę? Nie. Przecież to JEJ SPRAWA, jej kury, jej dom, jej życie. Ja mam swoje małpy i swój cyrk. Pilnuję własnego nosa.

Jest taki fajny mem. O tu.

Na koniec zacytuję samą Coco Chanel: Nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz. Ja nie myślę o tobie wcale.

Dystansu ludziska. Przecież na świecie zabrakłoby yorków, gdybyśmy wszyscy właśnie takiego chcieli mieć w swoim wyrze!

Howgh!

P.S.

Moja czapka powstała z włosów wyczesanych z mojego psa. Jest pani, do której wysyła się uzbierane włosy, ona to pierze, farbuje, a potem dzierga szaliki i czapki. Uff, możecie mnie spalić na stosie. Mam czapkę z psa. I on przy tym nie ucierpiał. Miał w pompie to, co robię z jego włosami. I Ty też Hanka, miej. Przecie to nie Twoja sprawa.