Kiedy dobre matki bywają kiepskimi rodzicami.

Kiedy dobre matki bywają kiepskimi rodzicami? Ano często. Nie wiem czy jestem dobrą matką. Bo z tym jest jak w pracy. Możesz robić dziesięć razy coś dobrze i nikt Ci nie podziękuje. Ale jak raz zrobisz coś źle, dowiedzą się o tym wszyscy.

Podobnie jest z macierzyństwem. Pamiętamy i wyrzucamy sobie szczególnie te kiepskie momenty. Te, w których wybuchłyśmy, te, w których zachowałyśmy się zupełnie nieadekwatnie do sytuacji, te, w których brakło nam dobrej reakcji lub sekundy spokoju. Bywa.

Możliwe, że to reakcja na sytuację, którą przedyskutowałaś z dzieckiem, a na którą miało być gotowe. Możliwe, że to kolejny raz takie samo zachowanie, które nie jest mile widziane. Może to wstyd, że Twoje dziecko coś zrobiło, co nie jest akceptowane. Może to w końcu brak pomysłu. A może to, że jesteś człowiekiem, nie poradnikiem dla matek i w momencie, kiedy coś się dzieje, nawet, jeśli w teorii wiesz jak się masz zachować, w praktyce wychodzi tak sobie.

Ja teorię znam doskonale. Wiem, że z dziećmi trzeba szczerze i po dobroci. Wiem, że one nie chcą źle, nie robią mi na złość. Wiem, że nie płaczą na zawołanie. Wiem, że buzują w nich emocje. I że to ja jestem dorosła.

Mam dobre chęci, otwartą głowę, merytoryczne przygotowanie i 10 lat doświadczenia na stanowisku matka. A i tak popełniam błędy, których potem żałuję.

Palnę jakąś bzdurę bez zastanowienia, gubi mnie pośpiech, zmęczenie i zniecierpliwienie, milion pozaczynanych spraw.

Dopadają mnie te wyrzuty sumienia, szczególnie wtedy, kiedy jest to coś, co wiem, że mogłam zrobić lepiej, no ale wyszło jak wyszło.

Warto czasami złapać ten balans i przypomnieć sobie wszystkie dobre chwile. Przecież było ich mnóstwo. Czy nie czuwasz, nie jesteś wyczulona na każdy grymas, czy nie wspierasz, nie kibicujesz, nie podstawiasz pod nosek, nie marudzisz, kiedy trzeba zmieniać w ostatniej chwili zaplanowane dni, opierasz, ubierasz, karmisz, najlepszym, co możesz zdobyć, często kosztem siebie? Czy nie masz dobra swojego dziecka przed oczami zawsze, nawet wtedy, kiedy jesteś kilometry od domu, czy nie jest dla Ciebie najważniejsze, czy nie kochasz najmocniej, czy nie pomagasz, tulisz, pocieszasz? Tych dobrych chwil jest przecież tak wiele.

A te złe, no cóż, trzeba liczyć na to, że kiedyś miną. W końcu wszystko ma swoje dobre i złe strony, nawet macierzyństwo. Nie możemy być idealnymi matkami, bo takich po prostu nie ma. Możemy się starać, możemy myśleć, że będzie pięknie, a może wyjść kupa. Można nie mieć wszystkich odpowiedzi i nie planować każdego ruchu.

Jak to śpiewała Elsa w oryginale – let it go, let it go, co wcale nie oznacza „mam tę moc”, a „odpuść”. Bo Ty matka masz tę moc, żeby odpuścić. Pociesz się, że jesteś dobrą matką, masz tylko kiepskie momenty.

Jutro też przecież jest dzień. Za kiepskie zachowania można przeprosić i starać się unikać go w przyszłości. Tak właśnie robią dla mnie dobre matki. Nie starają się być nieomylne, bo to niemożliwe. Starają się być wystarczająco dobre, a jak się nie udaje, wstają z kolan, poprawiają koronę i próbują lepiej.

Od jutra.