Koszmarne badania. A gdyby tak można było wykonać je w domu u pacjenta?

Kiedy sięgam pamięcią do czasów ciąży, a potem okresu, kiedy moje dzieci były małe, oprócz ekscytacji, morza miłości i pięknych wspomnień, przypominają mi się pewne koszmarki. Ciąża, urodzenie wcześniaków, a potem okres wczesno przedszkolny, to czasy, które wspominam z gęsią skórką. Towarzyszył tym czasom strach. Strach przed kolejnymi badaniami.

Pamiętam, jak byłam w ciąży. Czułam się jak wieloryb, wielka, nieporadna, wejście po schodach na pierwsze piętro było dla mnie wyczynem. Cały czas coś mnie bolało, było mi niewygodnie, nie wspominając już o tym, że było mi cały czas niedobrze. Wszystko co zjadłam, powąchałam, wszystkie sprzęty, otaczający mnie ludzie, lodówka, nawet niewielkie czasami ruchy powietrza, powodowały mdłości. I w takim stanie, w zagrożonej ciąży, stale chodziłam na badania, choć najchętniej przytuliłabym się do muszli klozetowej, okryła kocykiem i tak sobie leżała do momentu rozwiązania. Apogeum moich laboratoryjnych przygód był chyba test obciążenia glukozą, na którym byłam na zmianę głodna, a przez to słaba i wściekła, a na zmianę latałam do toalety przywitać się z jabłkiem, które wyżarłam w nocy z lodówki. W 6 miesiącu ciąży z trojaczkami wyglądałam jakbym miała urodzić trzy dni temu, a jednak znalazły się w kolejce na badania staruszki, które chciały koniecznie zająć moje miejsce, studentka, która chciała wcisnąć się przede mnie, bo przecież widać było, że nigdzie mi się nie śpieszy, czy w końcu Pan, który zionął szprotką w oleju tak bardzo, że wydawało mi się, że pożegnam się wkrótce ze wszystkim jabłkami, które zjadłam w całym swoim trzydziestodwuletnim życiu.

Pamiętam, jak urodziły się moje dzieciaki. Wcześniaki, 8 tygodni przed terminem. Cieniutka skórka, a przez nią widoczne wszystkie żyły. I tour de doktor. Bo przecież wcześniakom bada się wszystko! 3 foteliki samochodowe, wózek, pieluchy, mokre chusteczki, ubrania na zmianę, zabawki, mleko, bo maluchy stale głodne, a w kolejkach na badania czy szczepienia to się stoi godzinami. Często byłam mokra od tysiąca czynności wykonywanych na raz, od stresu i dźwigania balastu, który ze sobą przyciągnęłam, od zabawiania znudzonych dzieci i pilnowania, żeby żadne nie zrobiło sobie krzywdy. A ile nerwów, żeby wszystkich ubrać, zapakować do auta, pozapinać, zaparkować, odpakować, wsadzić do wózka, rozebrać, bo przecież za oknem zima, a w przychodni ciepło, przebrać brudną pieluszkę, podać wodę, opanować lęk przed obcym miejscem, obcą panią, która wbija igłę, obcą panią, która trzyma, obcym miejscem, w którym jest za głośno, za jasno, zbyt tłoczno, za zimno, za gorąco.

Pamiętam, jak dzieci zaczęły mi chorować. Poszły do przedszkola i pomiędzy 3 a 4 rokiem życia zaliczyliśmy 2 razy zapalenie płuc, 4 razy zapalenie oskrzeli, 2 razy anginę, zapalenie migdałków, podejrzenie szkarlatyny, kilkanaście przeziębień i ciągły katar. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że dzieci cały czas brały jakieś leki. Kończyliśmy jeden i zaczynaliśmy kolejny antybiotyk. Wiele z tych leków początkowo nie pomagało, aż trafiliśmy do lekarza, który swoje diagnozy popierał wynikiem badania CRP. Zanim przepisał poważniejsze leki, prosił o wynik badania. Przecież wiadomo, że a wirusy antybiotyk średnio pomoże, a skoro nie pomoże, to po co dziecko faszerować? Tylko jak zabrać marudzące, chore i przelewające się przez ręce dziecko do przychodni, w której jest nadprogramowa kolejka, wszyscy chorzy, kaszlą, stękają, smarkają? Jak zabrać jedno dziecko, kiedy z tymi dziećmi jesteś sama w domu, pozostała dwójka nie jest chora i oprócz wyzdrowienia pierwszego, najbardziej na świecie nie chcesz, żeby po wizycie w przychodni rozłożyli się wszyscy, z Tobą na czele?

Często ratowały mnie wizyty domowe, bo zwyczajnie nie miałam jak udać się do lekarza. Ale co z badaniami, które przecież muszą być zrobione w przychodni? Otóż już nie muszą! Na rynku medycznym pojawiła się nowa usługa, która umożliwia zamawianie domowych pobrań krwi za pośrednictwem Internetu dla siebie, swoich dzieci jak i całej rodziny. Cały proces jest banalnie prosty.

Na stronie https://upacjenta.pl/wizyty podajesz adres, wybierasz niezbędne badania lub pakiety badań, które mają zostać wykonane, wskazujesz czas, który Ci najbardziej odpowiada i specjalistę, który pobierze krew, aby następnie zawieźć ją do laboratorium, płacisz za usługę. I tyle!!!

Wszystko to robisz w domu, bez stresu, nerwów i szoku. Bez wstawania o świcie, marznięcia na przystanku, szukania miejsca parkingowego i walki o stołek. Możesz pobrać krew jednemu dziecku, albo możesz zamówić pobranie dla wszystkich członków rodziny. Na koszt badań u pacjenta składa się koszt dojazdu i pobrania materiału, a w przypadku, gdy pobranie zamawiane jest dla więcej niż jednej osoby (lub całej rodziny), za koszt dojazdu i pobrania płacisz tylko raz. Do tego dochodzi koszt badań ustalany według cennika firmy Diagnostyka, która wykonuje badanie. Wyniki otrzymujesz online za pośrednictwem strony www.wyniki.diag.pl. Domowe pobrania krwi jak i inne usługi pielęgniarskie lub położnicze dostępne są obecnie na terenie Warszawy, Krakowa, Poznania, Wrocławia, Katowic, Łodzi (i okolic, moja podkrakowska wioska na przykład też się łapie). Niedługo ich zamówienie za pośrednictwem platformy będzie również możliwe dla mieszkańców innych miast Polski, m.in. w Rzeszowie, Trójmieście czy Szczecinie.

Badania u pacjenta to fantastyczne rozwiązanie dla kobiet w ciąży, matek małych dzieci, które boją się igły, bólu i obcych osób, a pobieranie krwi w domu może zniwelować chociaż częściowo ten strach, rozwiązanie idealne dla osób starszych i schorowanych, które z powodu złego samopoczucia lub zaleceń lekarza nie mogą wychodzić z domu i narażać się na wysiłek lub stres. Domowe pobranie krwi jest w tym przypadku nie tylko udogodnieniem, ale bardzo często koniecznością. W końcu osoby zapracowane, które z uwagi na brak czasu często zaniedbują swoje zdrowie i odkładają badania laboratoryjne na dalszy plan. Od teraz mogą wybrać dogodny termin i zamówić specjalistę pod wskazany adres. Pobranie krwi nie zajmie więcej niż 15 minut, a zadowolony pacjent zdąży jeszcze zjeść śniadanie po czym będzie mógł udać się do pracy.

Z myślą o kobietach w ciąży możliwe jest również zamówienie jednorazowego KTG w domu pacjenta za – 99 zł, domowego szkolenia z obsługi sprzętu wraz z jego wypożyczeniem na okres 7 dni – 199 zł, domowego szkolenia z obsługi sprzętu wraz z jego wypożyczeniem na okres 30 dni – 699 zł. Urządzenie zbiera dane odnośnie dobrostanu płodu, które następnie przesyłane są do centrum telemonitoringu odpowiedzialnego za ich analizę oraz niezwłoczny kontakt w przypadku wykrycia zagrożenia. Jeśli zapis KTG jest poprawny, pacjentka otrzymuje powiadomienie SMS o tym, że wszystko jest ok i nie musi się martwić. Do obrazu KTG może mieć również dostęp lekarz prowadzący co ułatwia prowadzenie ciąży. Dla wielu ciężarnych ta opcja to prawdziwe wybawienie. Na razie ta usługa możliwa jest w Warszawie i we Wrocławiu, ale wkrótce dotrze do innych miast. Więcej na temat KTG w domu pacjentki na stronie http://www.pregnabit.com/technologia/#urzadzenie-pregnabit.

Dla mnie badania u pacjenta to usługa na medal, dlatego bez wahania zgodziłam się na jej promowanie i bardzo żałuję, że kiedy sama byłam w ciąży, a potem, kiedy moje dzieci były malutkie, nie było takich opcji. Sama bardzo chętnie skorzystałabym z takiej możliwości, nie tylko podczas ciąży, czy w czasie, gdy moje dzieci były małe, czy to dla męża, który do lekarza chodzi w sumie tylko wtedy, kiedy już naprawdę musi, czy w prezencie dla schorowanych dziadków. Podoba mi się też to, że wizyty są natychmiast oceniane, więc firma szczególnie dba o wysoki poziom usług i cały czas się rozwija, w oparciu o opinie klientów. Koniecznie zerknij na stronę https://upacjenta.pl/wizyty i zobacz, jak możesz ułatwić sobie życie, dzieciom zaoszczędzić strachu, a bliskim kłopotu.

Post powstał we współpracy z firmą House Med.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Nie masz na nic czasu, w szczególności dla siebie? Kup moje autorskie produkty, które pomogą w ogarnianiu rzeczywistości. Stworzone przez matkę trojaczków – to działa! SKLEP.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.