Aby wychować dziecko, potrzeba wioski. Jesteś wioską.

Mówi się, że aby wychować dziecko, potrzeba wioski. Ale tak wiele z nas nie ma tej wioski. Mieszkamy często z daleka od babć, ciotek i kuzynek na każde zawołanie. Koleżanki mają swoje dzieci, pracę i problemy. Nie stać nas na nianię. Świetnie byłoby móc na kimś stale polegać i wiedzieć, że w razie „w” możesz liczyć na pomoc. W praktyce jednak, jesteśmy najczęściej zdani na siebie. Co jeśli to Ty jesteś wioską? 

Jestem przeciwna ciągłemu wyręczaniu się dziadkami czy starszym rodzeństwem w przypadku wychowania dzieci, w końcu sami się na to decydowaliśmy, więc bierzmy z całym inwentarzem, na dobre i na złe, nie licząc, że ktoś nas uwolni, zbawi, wyręczy, coś da. Nie rozkładajmy rąk, bezradni.

Zamiast się nad sobą użalać i zazdrościć innymi, że mają na podorędziu babcię, chętnego do pomocy dziadka, czy dyspozycyjną nianię, trzeba zakasać rękawy i dojść do jednego słusznego wniosku. Jesteś wioską. Jesteście, we dwójkę, bardzo często całością tej wioski, na którą mogą liczyć Wasze dzieci. Każda życiowa sytuacja ma plusy i minusy i ta mieszkająca nieopodal babcia, oprócz pomocy przy dzieciakach, może okazać się wtrącającą w każdy aspekt Waszego życia, krytykującą na każdym kroku, wredną teściową. Czasami jej brak jest prostszy niż codziennie użeranie się.

Widzę umęczone matki i często sama się nią staję. Biegnę z wywieszonym jęzorem przez każdy dzień, zasypiam w korkach o 16tej godzinie, piję cztery kawy, chodzę za późno spać i codziennie sobie obiecuję, że położę się wcześniej. Codziennie też próbuję wcisnąć całe swoje dorosłe życie w te kilka godzin, które mam pomiędzy czasem, kiedy dzieci usną, a północą. I tak całe życie mi mija, dzień po dniu. Ciągły niedoczas i gonienie własnego ogona.

Zawsze wtedy stopuję. Częściowo wymusza na mnie to mój organizm, który daje mi jasne sygnały. Nie mogę się dobudzić, nie mam energii, jestem rozdrażniona, nic mi się nie chce, wszystko mnie denerwuje, nie potrafię nic kreatywnego stworzyć, boli mnie głowa, boli mnie kręgosłup, nic mnie nie cieszy.

Nie ma sensu żałować minionego czasu i podjętych decyzji. Nikt go nie wróci. Trzeba życie brać za rogi i wycisnąć absolutnie wszystko, co ma nam do zaoferowania. To wszystko minie i pocieszające jest to, że większość rodziców przechodzi przez to samo. Od nas zależy jednak, czy ta próba nas złamie, czy wzmocni. Możemy codziennie zrobić krok ku życiu, którego nie będziemy żałować.

Zawsze może być gorzej. Można nie tylko nie być częścią wioski, ale i stracić partnera. Tak wiele ludzi poddaje się i przestaje ciągnąć wózek zwany wspólnym życiem. Możliwe, że przez pełnienie roli pocieszaczy, pielęgniarzy, wychowawców, trenerów, ucierpi związek. Ale nie można zapominać o tym, że w wiosce należy dbać o każdego członka. Jeśli jesteś wioską, musisz zadbać o siebie. Pomiędzy pracą, domem, dziećmi i milionem obowiązków, trzeba czasami zająć się tylko sobą, Wami. Nawet jeśli ucierpi na tym nieskazitelność podłogi, a dzieci zostaną godzinę dłużej na szkolnej świetlicy.

Los wszystkim nam rozdaje karty, musisz swoją talię rozegrać najlepiej. To dlatego ja zupełnie nie żałuję czasu, który spędzam sama. Nie boję się prosić o pomoc, lub odmawiać, kiedy coś mnie przerasta. Nie żałuję też czasu i środków na nasz wspólny czas razem, w naszej bardzo małej dwuosobowej wiosce, kiedy tylko uda się załatwić opiekę nad dziećmi. Bywa, że w czasie, który spędzamy we dwoje, przemknie mi przez głowę myśl, że tęsknię za dziećmi, że fajnie byłoby gdyby z nami tu były, czasami jest mi smutno, kiedy nie chcą, abyśmy wychodzili w sobotni wieczór. Wiem jednak, że te chwile są nam potrzebne, aby znowu sobie przypomnieć, że jesteśmy nie tylko mamą i tatą. I kiedy jestem sama ze sobą i dla odmiany słyszę własne myśli, nie żałuję na to czasu i wysiłku.

I cóż, często jestem wykończona byciem dla siebie wioską, kiedy nie mam żadnego wspomagania, ale nie mam zamiaru z tego powodu się załamywać. Robimy tyle, ile możemy, odpuszczamy kiedy się da, chodzimy na skróty, łapiemy każdą wolną godzinę razem, nawet jeśli jest to półgodzinny lunch w korpo stołówce. A kiedy się nie da, pocieszamy się myślą, że dzieci kiedyś dorosną, a my za pieniądze, których nie będziemy już na nich wydawać, kupimy sobie małą wyspę z ograniczonym zasięgiem i ją we dwójkę zaludnimy, jak wioskę. Będziemy dużo czytać, oglądać to, na co będziemy mieć ochotę, jeść ostre potrawy, spać do której chcemy. W CISZY!!!!! ?

Photo by Priscilla Du Preez on Unsplash

    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.