Na moje narzekania o tym, że do stycznia jesteśmy wszyscy stale non stop razem jedna matka mi napisała – o bosze, to straszne, że matki muszą być ze swoimi dziećmi 24 godziny na dobę. To po co sobie te dzieci robiły? No właśnie, po co sobie robiłyście dzieci, leniwe lambadziary???
W mojej małej głowie nie mieszczą się nadal trzy rzeczy – jakie trzeba mieć nudne i okropne życie, żeby w taki sposób próbować podbudować swoje poczucie wartości kosztem drugiej osoby podkładając jej w komentarzu śmierdzące gówienko? Po drugie – w 2020 roku kobieta, zakładam myśląca, bo ma Fejsa i pisać potrafi, uważa, że dzieci się ROBI po coś? Zrobić to ja sobie mogę kawę i ją wypić po to żeby nie usnąć! I po trzecie – serio są ludzie, którzy uważają, że z kimkolwiek można być 24/7 dzień w dzień bez przesytu, potrzeby zmiany, pobycia solo, posłuchania ciszy? Rozumiem, że do kibla idziemy wszyscy razem, do roboty materac i bombelek śpi pod biurkiem, w sypialni wszyscy razem i na spotkanie ze znajomymi też zawsze z dziećmi, a do kina? Tylko na bajki, czy nie chodzimy w ogóle, bo się wózek nie mieści?
Toksyczne to trochę, na kilometr zalatuje jakąś formą frustracji wielkiej i niechęcią do życia, koniecznością terapii i leczenia zamkniętego. To są te osoby, które nie mają życia poza dziećmi. Chyba. O zgrozo, ale czy ze starym też tak? Dosłownie brały go sobie na każdą życia chwilę i oddech, nawet ten poranny? Nawet spoko jak wszystkim to odpowiada. Nie wnikam, po świecie chodzi wielu szaleńców.
Mnie jakoś to nie pasi. Przekonałam się jednak niejednokrotnie, że moje podejście do macierzyństwa jest dość, ekhm, kontrowersyjne. Po pierwsze śmiem wyrywać dla siebie samej czas, dbać o siebie, o związek, spędzać czas z dorosłymi, lubić swoją pracę i marzyć o zrealizowaniu kilku śmiałych pomysłów, które wcale nie opierają się na macierzyństwie. Lubię czerwone paznokcie, szpilki i stringi. Lubię wino, nie tylko mszalne.
Kocham moje dzieci nad życie, ale kocham też mojego męża, moją mamę, kilka jeszcze innych osób, lubię biegać, nie tylko za dziećmi i pracować nie tylko nad czystą podłogą i pełną lodówką. Kiedy myślę o city brejku w jakiejś europejskiej stolicy wcale nie widzę na każdym takim wypadzie dzieci. I tak w swoim 9 letnim życiu zwiedziły tyle, co ja dopiero po trzydziestce. Są wyjazdy rodzinne, są babskie, są tylko z mężem, na włóczenie się jak lubimy, nie tylko po placach zabaw i Aquaparkach. No wiem, strasznie jestem dziwna.
Ale mega pocieszające jest to, że jest nas więcej! Kiedy puściłam ten komentarz na insta, dostałam KILKASET odpowiedzi. I serio, świat aktualnie stał się taki smutny, że muszę tutaj się niektórymi podzielić, żeby i Wam zrobiło się weselej!
No więc na pytanie: Po co sobie te dzieci robiły? Dziewczyny odpowiadały:
Młodsza to wiadomo, do sprzątania zabawek, a starsza do opiekowania się młodszymi. (miszcz!)
Do podawania pilota. (małe rączki znajdą go nawet w czeluściach kanapy)
Z nudów. (skuteczna metoda, bombelki niwelują nudę foeva)
Do latania po sprawunki. (jak małe, można puścić z karteczką, starsze to od razu wymagać nie tylko zakupów ale i planu posiłków!)
Do sortowania skarpetek. (oczywiście – najbardziej znienawidzone czynności cedujemy na bachorki)
Do rozwieszania prania. (niech się uczą, że jak się brudzi, potem się wiesza)
Do mycia garów. (jak powyżej – małe rączki, a energii dużo)
Do odkurzania. (i jeszcze wmówić, że to frajda)
Do podawania wody na starość. (trzeba myśleć perspektywicznie)
Do robienia kawy z rana. (potwierdzam, warto się tak w życiu ustawić!)
Motywacyjnie dla tych, co nie lubią wstawać. (bombelki budzą nieproszone, często przed 5 rano w sobotę, można podziwiać wschód słońca codziennie przez wieeeeele lat!)
Dla szpanu, że też mam. (Kaśka ma i Zośka też, nie można zostawać w tyle!)
Wiadomka – 500+ drogą nie chodzi. (w mojej gminie jedna ma dziesiątkę, 5 okrągłych tysi co miesiąc! Starcza nie tylko na browara i tipsy!)
Żeby móc sobie kaftan zawiązywany na plecach uszyć. (i paradować w nim po pokoju bez klamek)
Do podawania wody na starość, bo wiadomo, że drinka to sama sobie zrobię! (amen)
Także wiecie, moje drogie. Gdybyście się zastanawiały, leniwe lambadziary, po co Wam były dzieci, mam nadzieję, że podpowiedziałam. Robić kolejne! Howgh!