O jeden ból głowy mniej.

Wiecie, co w moim domu teraz robi nadgodziny? Odkurzacz i lodówka, to wiadomka. Lodówka powinna mieć drzwi obrotowe, bo ciągle ktoś na nich teraz wisi. Przeglądają się jak w lustrze co najmniej. W jednym odkurzaczu poszedł akumulator, w drugim do wymiany szczotka. Ale i tak sprzętem, który najbardziej doprowadzał mnie do furii, była drukarka. Do czasu, kiedy w naszym domu pojawił się Epson EcoTank.

Nigdy jakoś nie przyszło mi do głowy, że zakup drukarki także trzeba skrupulatnie przeanalizować, że przyjdą takie czasy, kiedy w piątkę będziemy się o tę drukarkę kłócić i ustawiać do niej w kolejce. A to jakieś materiały do szkoły, praca domowa, którą trzeba wydrukować i przesłać do szkoły, a to na hiszpański pani prosi o zdjęcie rodziny wklejone do zeszytu, a to jakiś tekst piosenki, którą na pamięć trzeba znać, przez Librus Pani podesłała, mamusiu, a to ćwiczenia dodatkowe z matmy, bo tabliczkę mnożenia trzeba poćwiczyć. Moja mała firma też generuje masę druku. A to faktury, a to umowy, brief od klienta, tekst, którego korektę jakoś lepiej zrobić na kartce. Do tego praca męża i wieczne sprawozdania, raporty, podpisy. No zbiera się tego.

Nie ukrywam – przy trójce dzieci w wieku szkolnym i dwójce dorosłych pracujących z domu, nasza drukarka to pożądany obiekt i domowy sprzęt używany częściej niż czajnik. Jakże frustrujący jest brak tuszu, kiedy jest godzina 19, a na jutro zadanie do pokazania w szkole, albo nagła korekta umowy do druku? Tusz to mój stały, comiesięczny wydatek, a i tak mam wrażenie, że ciągle nam go brakuje!

W kwietniu kupiłam nową drukarkę, bo stara w pierwszym miesiącu stacjonarnej nauki i pracy poległa. Dożyła do września. I wtedy, jak z nieba, spadła mi propozycja przetestowania drukarki Epson EcoTank.

To, że byłam sceptycznie nastawiona, to mało powiedziane. Wszystko to jeden szajs, ciągle się zacina, brakuje tuszu, wydruki kiepskie, wielkie to, niezgrabne i do niczego i tak się zaraz zepsuje – myślałam. No cóż, takie było moje zdanie o drukarkach. Od razu więc byłam lekko “na nie”, ale pomyślałam sobie, że dodatkowa drukarka i tak się przyda, a gorzej już być przecież nie może.

I tak w domu pojawił się Epson EcoTank L3156, (więcej: tutaj).

To drukarka najnowszej generacji, bez atramentowych wkładów. I tutaj podniosłam brew – bo jak to, normalnie co 3 tygodnie kupuję zestaw kartridży z tuszem, a teraz niby będę je miała na lata? Aha, akurat! No ale poczytałam, poszukałam i rzeczywiście – Epson rządzi na rynku pod kątem ekonomii użytkowania. Wraz z drukarką EcoTank dostajesz tusz na 3 lata! TRZY LATA! To bardzo dużo drukowania, mamusiu, stwierdził mój syn. Ano bardzo, bardzo dużo drukowania. I jak sobie tak policzyłam, to na chłopski rozum mi wyszło, że to drukowanie jest ultra tanie. Obliczono, że można oszczędzić aż do 90% kosztów atramentu. Jedno zasilenie, czyli komplet atramentów, który dostajemy bezpłatnie, razem z drukarką, starcza na druk do 8100 stron czarno-białych i 6500 stron kolorowych! Na razie drukarkę mamy dwa miesiące i pierwszy raz od dawna nie musimy gorączkowo zamawiać co chwilę nowych kartridży i martwić się, że nagle nam tego tuszu zabraknie, kiedy jest najbardziej potrzebny.

Przez to, że pojemnik na atrament jest z przodu drukarki, jest ona kompaktowa, a dostęp przy uzupełnianiu jest prosty, z dobrą widocznością poziomów atramentu. System napełniania zaprojektowano tak, aby uniknąć ryzyka rozlania atramentu i powstawania zanieczyszczeń. Nie ma brudnych paluchów! Butelki mają specjalny mechanizm gwarantujący napełnienie tylko właściwego pojemnika odpowiednim kolorem. To wszystko jest mega proste w obsłudze – poziom atramentu na bieżąco widać na zasobniku, a kiedy przyjdzie na to czas, nalewa się umieszczając buteleczkę w odpowiednim miejscu i zostawiając – samo się dzieje. Nie ma zamieszania i brudnych rąk.  A kiedy pojemnik się napełni, automatyczna blokada stopuje napełnianie – nie ma obawy, że cała akcja zakończy się kolorową plamą na biurku. (Więcej tu: https://www.epson.pl/for-home/ecotank)

Drukarka jest wszechstronna: drukuje, kopiuje, skanuje i drukuje fotografie o wymiarze 10 x 15 cm (a także większe – do formatu A4), dodatkowo można aż do trzech lat wydłużyć gwarancję, wystarczy się zarejestrować. Wszystko robi się za pomocą banalnej w obsłudze aplikacji. 

Jest mega prosta w użyciu. Oczarowała nas funkcja druku mobilnego, absolutnie bezprzewodowego. Dzięki łączności WiFi jest możliwość zrobienia zdjęcia w czasie rodzinnego spotkania i szybkiego przesłania go z telefonu do drukarki, bez konieczności podłączania komputera, tak by obdarować nim od razu zgromadzonych gości zanim ruszą do domu. Polecam pomysł na nadchodzące świąteczne imprezy.

Do drukarki dokupiłam papier fotograficzny, więc wydruki są naprawdę piękne i trwałe. Nie ma mowy o jakimkolwiek rozmazywaniu, tusz nie wysycha w dyszach. To inne czasy, inny atrament, on jest po prostu trwały. Na zwykłej drukarce w życiu nie pozwoliłabym sobie na taką ekstrawagancję jak drukowanie zdjęć. Bałabym się, że żaden tusz nie wydoli, a zdjęcia po prostu będą brzydkie.

Epson EcoTank ma specjalną głowicę drukującą Micro Piezo, która drukuje wyraźnie, dokładnie, szybko i ekonomicznie. Głowice Micro Piezo nie wykorzystują temperatury do „gotowania” atramentu lub nagrzewania bębna w laserówkach. Sprawia to, że wydruki są bardziej dokładne. Oprócz dokładnych wydruków, sam sprzęt posłuży dłużej (elektronice – tak jak żywności, ciepło nie sprzyja żywotności), nie mówiąc o niższych rachunkach za prąd. (Więcej tu: https://www.epson.pl/innovative-technologies/micro-piezo-technology)

Epson EcoTank u nas idealnie się sprawdza – niezawodna, prosta w obsłudze i ekonomiczna. Już nigdy brak tuszu nas nie zaskoczy w nocy o północy, o jeden ból głowy mniej w tych dziwnych czasach. Win! ??

Wpis powstał przy współpracy z marką Epson.