Dziennik. Bifor. 1.

Dzisiejszy dziennik będzie o tym, że głupi to ma zawsze szczęście. Tak, jak na przykład ja. Ale od początku.

Rozpoczął się już jakiś miesiąc temu czas rozdzierających serce pożegnań. Wiadomka. Lecę mieszkać po drugiej stronie świata, tam, gdzie wszystko jest na odwrót, zwierzęta są dzikie, a Mikołaj chodzi w krótkich spodenkach. Dla wielu osób to jak lot w kosmos w jedną stronę. Ale ludzie, jest skype, czy też, jak polonia amerykańska mawia, skajpaj, jest Internet, jest Facebook, tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Będę głosować nawet! Obiecuję!

Choć świat bardzo się skurczył, bywają jednak takie momenty, kiedy myślę, że trzeba od razu jakiegoś Polaka na tej obczyźnie podłapać. Żeby języka w gębie nie zapomnieć, żeby ponarzekać wspólnie i nawet żeby ruskie razem ulepić, pochlipując do kufla z rodzimym Żywcem. Prawie jak w domu. Miałam tak już poprzednio, że od razu chciałam jakiegoś polskiego ziomka. Jeszcze plan jak to zrobić nie powstał, kiedy w drugi dzień po lądowaniu w Australii, na spacerze brzegiem oceanu, podleciała do mnie kobiecina i zamiast „Hello”, „How are you”, „Are you ok” (Nie wiem dlaczego, ale ciągle mnie tam pytali, czy jestem ok. Co najmniej jakbym nie była? Pchałam przed sobą trójkę dzieci w wózku wielkim jak Koń Trojański, zza którego nie było mnie widać, na stałe podłączona do rurki z kawą, którą nosiłam w plecaku. To był mój szczyt bycia ok!) wykrzyknęła „O Boże! Halina! Patrz! Trojaczki!!!” I tak właśnie poznałam Asię, a potem 20 innych Kasiek, Anek i Magd. I już byłam w domu.

I teraz też, zanim jeszcze w ogóle opuściłam naszą piękną Ojczyznę, zahaczyłam na Facebooku koleżankę koleżanki i po nitce do kłębka, okazało się, że moją nową sąsiadką będzie dziewczyna z Polski, którą poznałam 3 lata temu w Sydney. Nasze dzieci dzieli pół roku różnicy. Czyż to nie wspaniale? Głupi ma zawsze szczęście. Kocham za to Internet.

Bardzo intensywny czas za nami, oprócz codziennych rodzinno-towarzyskich spotkań, musiałam oczywiście zadbać o odgruzowanie. Musicie bowiem wiedzieć, jeśli jeszcze nie dane było Wam tego doświadczyć, że pół świata ma kompleks Europy. Znaczy, co z Europy, to pewno lepsze, bardziej eleganckie, bo przecież babcia Europa to szyk, klasa i elegancja. Choć nasz kraj powoli znowu zbliża się do wschodnich paranoi i mentalności „za 20 zł nic nie kupisz, ale za flaszkę wódki wszystko załatwisz”, geograficznie jeszcze jesteśmy w Europie, a to zawsze powoduje, że jak komuś powiesz magiczne „Jurop”, to on od razu wzdycha i mówi “aaaaa”.

Tak więc jadę tam trochę naszego stylu pokazać. Wszystko to zanim japonki przyrosną mi do nóg i styl pańci na zakupach po chleb, wyda mi się tylko mglistym wspomnieniem. Bo my, Europejki, bardzo się stroimy. Przecież nikt nie wyszedłby do sklepu w wałkach, piżamie i na boso! A wyluzowane Brytyjki czy Australijki chodzą i żyją i nic sobie z tego nie robią. Przez to całe zamieszanie, w ogromnym niedoczasie, jadłam nawet Chinkę w trakcie pedicure i bardzo ważnej rozmowy z notariuszem. Wszystko na raz. Chciałabym napisać, że wkrótce przecież odpocznę, ale przypomniałam sobie wtedy, że mam trójkę dzieci, które za 3 tygodnie idą do szkoły. Odpocznę chyba na starość. Mogłabym tak napisać, gdyby nie wspomniane już dzieci. Przecież wnuki!! Ech, całe życie pod górkę.

Współczujecie mi tej przeprowadzki, choć ja tak naprawdę spakowałam tylko walizki. Wszystko inne pakowali panowie z firmy, którą w tym celu wynajęliśmy. Wygląda to tak. Wpada pięciu chłopa na chatę, pokazujesz im po kolei paluszkiem, że to i to trzeba zabrać. Wyrażasz obawę, czy aby Twoja kolekcja butów na pewno się zmieści, na co Pan mówi „Do wora, proszę Pani, to wszystko się zmieści”. No i tyle w temacie.

Jeśli chodzi o przeprowadzki, mają swój wielki plus. Ten plus to sprzątanie. Nienawidzę sprzątać, ale lubię wywalać. Czuję wtedy fizyczne wręcz oczyszczenie. Znowu pozbyłam się masy nikomu niepotrzebnych, zalegających piwnicę i garaż rzeczy. W trakcie tego wielkiego sprzątania, odnalazłam też masę starych zdjęć, listów i mikroskopijnych ciuszków dla dzieci. Z czasów, kiedy rozmiar 0 był dla nich sporo za duży. Patrzyłam i nie wierzyłam. Jaką długą drogę przeszłam, aby być teraz tu.

To, co się teraz dzieje w moim życiu mi odpowiada. Jestem podekscytowana. Mam typową naturę Strzelca, nie potrafię się zamartwiać, wierzę, że wszędzie sobie można szczęście stworzyć. Nie lubię nudy i stagnacji. Nie dla mnie obiadki co niedziela u Teściowej i te same cztery ściany przez całe życie. Przyciągam ekstrema, wołając „ahoj przygodo”! Umarłabym z ciekawości nie mogąc podróżować.

Siedzę w pustym domu, w pokoju gościnnym, owinięta kocem. Jutro znowu zaczynam nowy rozdział. Tylko pozornie. To, co w życiu najważniejsze, to nie walizki, budynki, konta i dobra materialne. To, co najważniejsze, to przeżycia, związki, wspomnienia, doświadczenia. Ludzie. Dlatego nauczyłam się na przeżyciach nie oszczędzać, a do reszty się nie przyzwyczajać. Nie boję się wyjazdu, bo to, co najważniejsze, mam zawsze przy sobie. Razem to moje ulubione miejsce. Reszta zawsze przecież jakoś jest.

Ciężko jest się żegnać, szczególnie w przypadku, kiedy zachodzi obawa, że widzisz kogoś ostatni raz. Kiedy czujesz, że ta znajomość nie przetrzyma próby dystansu i czasu. Kiedy ktoś dobrze Ci życzy tylko w swoim egoistycznym mniemaniu, a w chwili próby wyłażą nieczyste intencje. Na szczęście prawdziwi przyjaciele zostają. I wiesz, że nawet, gdybyś wyprowadził się do iglo, bez żadnego kontaktu i wrócił tutaj za 20 lat z białą brodą i tak padniecie sobie w ramiona i absolutnie nic się nie zmieni.

I takich przyjaciół Wam życzę. Na każdym życiowym przystanku.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!