Co robić z dziećmi, żeby nie zwariować i nie sadzać przed ekranem.

Minęły kolejne ferie, w które przyszło mi spędzić 24 na 7 z dziećmi. A trafiły mi się dzieci, które nie siadają, którym buzia się nie zamyka, które, jeśli nawet zajmą się sobą na dłuższą chwilę, zniszczenie, jakie sieją, jest niewspółmierne do korzyści z tych paru chwil ciszy i spokoju. Tak więc wakacje, ferie, długie weekendy i przerwy świąteczne to czas, który jako matka mam skrupulatnie zaplanowany. Tak, aby dzieci przeżyły coś nowego, trochę się ponudziły, trochę poleniuchowały, pobawiły się z rówieśnikami, ale i żeby trochę tego wolnego czasu spędziły pożytecznie. I muszę przyznać – wychodzi mi to coraz lepiej. Co robić z dziećmi, żeby nie zwariować?

Nie wiem, czy u Ciebie to zadziała, nie wiem, czy w ogóle potrzeba Ci wskazówek. Mnie się zawsze przydają, a jak coś u mnie działa, to się zwykle okazuje, że u innych też. Może więc skorzystasz z podpowiedzi, a może nie. Każdy dom i każda rodzina jest inna. Ja muszę planować, inaczej bym z moim huraganem oszalała. Doszłam do perfekcji i dziś wracałam do szkoły z uśmiechem i lekkim żalem, że się skończyły dwa wspólne tygodnie. Wcale nie czułam jakiejś specjalnej ulgi.

Jestem przebiegła w tym moim planowaniu czasu wolnego, bo wykorzystuję jego ułamek do własnych celów. Wiesz jak fajnie jest posprzątać swój pokój w wakacje? Hahaha, dobre sobie. Powiedz to dziecku i daj mi znać, jaką zrobi minę. A chodzi tylko o to, że w górze szpargałów ciężko jest często odnaleźć coś, czym można się pobawić, kolorowankę, która jeszcze nie jest do wyrzucenia, czy grę, o której dawno już zapomnieliśmy. To dlatego, w każde dłuższe wolne, urządzamy wietrzenie pokojów, a przy okazji dostaje się też biblioteczce, skrzyniom z zabawkami, ubraniom itp. Od tego w sumie zawsze zaczynam.

Dzieci kochają mieć kontrolę nad swoim życiem. Serio! Jest to udowodniona prawda objawiona, którą można sprytnie wykorzystać do własnych celów. Książki, z których dzieci już wyrosły, oddaję do naszej szkolnej biblioteki. Zabawki oddaję pani, która pracuje w organizacji typu MOPS, a ciuchy rozdaję znajomym, którzy mają młodsze dzieci. Ale to dzieci zwykle pomagają mi zrobić odsiew. Przy takim sprzątaniu znajduje się zwykle rozrywkę na pół dnia. Nagle znajdują się dawno zgubione resoraki, kiecka dla Barbie i pachnące pisaki. A wybieranie książki do czytania przed snem jest znacznie prostsze, jeśli na półce są same aktualne pozycje.

Pozwalam dzieciom przejrzeć szafę i odłożyć ubrania, które już nie pasują, znudziły się, albo są nietrafione. Nie ma co się denerwować, w końcu każdy z nas ma w szafie mnóstwo ubrań, które kupiliśmy, ale z jakiegoś powodu wcale nie lubimy ich nosić. Gryzą, nie pasują, ciągną. Dzieci mają podobnie. Jeśli chcemy, aby nasze dziecko samo się ubierało, niech w jego szafie będą ciuchy, które lubi, potrafi na siebie założyć i pasują do pogody. To jest ogromne ułatwienie i wykorzystanie czasu. I nerwów, a wiadomo, nerwy matki to rzecz święta.

Od kiedy moje dzieci umieją czytać, chodzimy zawsze w wolne dni do biblioteki, zwykle na początku, żeby zrobić zapas książek na ferie czy wakacje. Aktualnie nasza lokalna biblioteka jest mała i kiepsko wyposażona, ale wystarczy, aby dzieci same wybrały sobie książki, które zechcą przeczytać. Aby zachęcić dziecko do czytania, trzeba mu pozwolić wybrać książkę, która go zainteresuje. Bolało mnie serducho, jak syn czytał wielką księgę pierdów, ale ważne, że czytał. Niewielu z nas do poduszki czyta „Krzyżaków”, więc czytelnicze ambicje w stosunku do naszych dzieci schowajmy sobie chwilowo na bliżej nieokreślone zaś. Niech czytają, co chcą, ważne, żeby czytać. To samo tyczy się dorosłych. W naszym domu telewizor jest wyłączony, a wieczorem, przed snem, czytamy. Czytamy razem, czytamy dzieciom, czytamy każdy swoją książkę. Miałam zawsze problem w aucie, bo dzieci mi się w pewnym momencie zaczynały kłócić, szczególnie, kiedy dystans do pokonania był dłuższy. Problem się rozwiązał, kiedy do auta zabieram książki. Czytają na głos, po kolei, a jak wolą to po ciuchu, każdy sobie. W tutejszej szkole mamy czytać codziennie, więc czas w aucie wykorzystujemy na, było nie było, zadanie domowe. Jaram się tym czytaniem na maksa, bo w erze ekranów czytanie staje się powoli elitarną rozrywką. A wystarczy odrobina wysiłku, aby nasze dzieci czytały.

Jestem niesamowicie dumna z moich dzieci, bo w te ferie codziennie ćwiczyliśmy. I to nie mówię o pójściu na plac zabaw posypać się piaskiem, mówię o codziennym wysiłku. Jednym z najlepszych życiowych wydatków były u mnie w domu hulajnogi, a potem rowery. Właściwie w każdy dzień ja biegałam, a dzieci jeździły na rowerach. Jeśli tylko nie pada, rower to dla dzieci sport idealny. Zacząć można od niewielkiego dystansu. Nawet moje dzieci, które uważam za słodkie ale jednak leniuchy, są w stanie przejechać na raz 20 km. Oczywiście w połowie się zatrzymujemy, oczywiście robimy przerwy na wodę, która bywa przerwą na leżenie na trawie, oczywiście jedziemy każdy swoim tempem, ale jedziemy! Często jedziemy na rowerach na lody. No cóż, i tak bym im tą gałkę loda kupiła, więc nie widzę problemu, abyśmy wcześniej musieli na nią zapracować i ją spalić. I tutaj, jak w przypadku książek, jest jedna reguła – dzieci nas bacznie obserwują. Jeśli sami nie ćwiczymy, nie czytamy książek, nie odżywiamy się zdrowo, nie oczekujmy od dzieci, że będą to robić. Dziecko nie sięgnie samo po wodę, jeśli rodzic pije tylko kolę. Małe dziecko nie pójdzie samo na rower, jeśli rodzic do sklepu podjeżdża 400 metrów autem. Dziecko nie stanie się molem książkowym, jeśli sami gapimy się tylko w ekran. Właściwie z powodu tego ograniczania ekranu nie przerzuciłam się jeszcze na czytnik. Papierowa książka jest dla mnie święta.

Jeśli pada, można się zawsze wybrać na trampoliny, na basen, na ściankę wspinaczkową, na tańce. Opcji jest mnóstwo. Kupiłam dzieciom karty z pozycjami jogi. Ile się przy tej jodze uśmiejemy, to nasze. A rozciąganie przy okazji mamy zaliczone. Zawsze można po prostu pójść na spacer, nawet w deszczu. Żeby dla dzieci był ciekawszy, można przy okazji grać w różne gry, na przykład szukanie czerwonego samochodu, otwartego okna i żółtego kwiatka. Jeśli tylko chcesz, znajdziesz sposób i nim się obejrzysz, sport stanie się codziennym nawykiem, tak, jak u nas. I wszyscy jesteśmy zadowoleni, jak się trochę poruszamy. 

Kolejnym pomysłem na dłużące się dni jest gotowanie. W te wakacje robiliśmy przeróżne galaretki z owocami, piekliśmy ciasteczka, drożdżowe bułeczki, pizzę, robiliśmy piętrowe kanapki i koreczki na przyjęcia. No jest po tym masa bałaganu i kuchnia nadaje się tylko pod mopa, ale co z tego? Ważne, że czas miło płynie, robimy coś razem, a przy okazji uczymy się czegoś nowego. Ciasteczka polecam na przykład takie o tu https://www.calareszta.pl/pyszne-ciasteczka-owsiane/

O pracach plastycznych nie muszę mówić, bo malowanie, rysowanie, klejenie, lepienie to stare jak świat zabawy dla dzieci. Ciastolinę robimy swoją, mamy jej więc nieograniczoną ilość i kolory. To przez nią moje dzieci doskonale wiedzą jak z czterech podstawowych barw wyczarować kolor pomarańczowy lub morski. Eksperymenty się nigdy nie kończą! Przepis na ciastolinę tutaj https://www.calareszta.pl/szybka-prosta-i-tania-domowa-ciastolina/

Co robić z dziećmi, żeby nie zwariować? Oczywiście grać w gry! Z gier polecam 5 sekund Junior, dobble, uno, monopol, Rush Hour (dziecko może grać samo – uwielbiamy, kupisz tutaj https://www.smyk.com/gra-logiczna-rush-hour-thinkfun.html), owce na wypasie, Piraci (dziecko gra samo, tutaj http://www.granna.pl/katalog-gier/0-wszystkie-gry/109-PIRACI.html), mądry zamek (dziecko gra samo), jenga, państwa miasta (można grać nawet z maluchami, wymyślając łatwiejsze kategorie). Opcji, jak widzisz, jest mnóstwo. I wcale nie do wszystkich tych gier potrzebny jest rodzic. A jak idealnie sprawdzają się w podróży!

Dla dzieciaków w wieku szkolnym na każde wakacje polecam dziennik. To bardzo fajne ćwiczenie w pisaniu. Na każdy wyjazd kupuję dzieciom kolorowy notes i jakiś śmieszny długopis, którym opisują wydarzenia dnia, wycieczki, przeżycia. Wklejamy do notesiku bilety, zdjęcia, listek, obojętne co. Jest to fajne ćwiczenie pisania, a jednocześnie rozwija pamięć, koncentrację, chronologię, styl. Podobnemu celowi może służyć napisanie listu do babci, czy wysłanie kartki do koleżanki.

Dygresja: w dni wolne nadal utrzymuję w domu normalną, szkolną rutynę. To znaczy, że dzieci i tak mają swoje zadania (wieszają i składają pranie, pakują i rozpakowują zmywarkę, ścielą rano swoje łóżka, czytają i piszą itp.), chodzimy też spać o stałej porze. Nie robię nikomu na złość. Po prostu – wszyscy mieszkamy w tym domu, więc wszyscy dbamy o porządek. Pranie w trakcie wakacji też trzeba zrobić i nie widzę powodu, abym miała zrobić to zawsze ja. No chyba, że jedziemy do hotelu, to wtedy wszyscy mamy wolne od domowych obowiązków, wiadomo. Dzięki temu nie przeżywam po wakacjach bolesnych powrotów do obowiązków czy chodzenia spać o normalnej godzinie. Na rutynę pracowaliśmy z mężem latami i nie chcemy jej zaprzepaścić dwoma tygodniami ferii. A luz i tak jest, spokojnie.

Ferie, długi weekend, wakacje mogą być doskonałą okazją do zmiany swoich nawyków. Nie musimy wcale wyjeżdżać na drogie wczasy, aby doskonale się bawić i odpocząć, przeczytać kilka książek i trochę się poruszać, ucząc jednocześnie dzieci, że rozrywka to nie tylko ekran, a my, rodzice nie jesteśmy jedyną odpowiedzią na nudę. Co robić z dziećmi, żeby nie zwariować?  Dobrze się bawić! 

  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.