Mój klan. Wyrodne matki, złe żony, leniwe lambadziary.

Jest taki rodzaj kobiet, które sobie cenię. Mój klan. Złe matki, leniwe lambadziary, czy jak je tam zwał. Choć to często są przesadzone żarty, lubię ten mój klan. Kobiety, matki. Takie jak ja.

Te, które drugiej nie powiedzą, że przytyła, a raczej, że szczęśliwi kalorii nie liczą, a więcej ciała to więcej miejsc do całowania.

Te, które nie porównują czasu przeszłego z teraźniejszym, bo wiedzą, że matki zawsze miały i będą miały ciężko i nie ma się co licytować kto miał gorzej, bo jabłek do gruszek porównać się nie da.

Te, które czują, że rolą kobiety nie musi być prowadzenie domu, gotowanie, sprzątanie i usługiwanie innym. Kobiety mogą być kim chcą.

Te, które za zdradę winią swojego partnera, a nie krótką spódniczkę, czy inną kobietę.

Te, które od innych nie oczekują, że będą szczupłe, zadbane i zrobione. Od siebie mogą, innym pozwalają żyć po swojemu.

Te, które wierzą w balans. W jeden dzień lepią 200 pierogów, w drugi zamawiają na obiad pizzę.

Te, które nie mają wyrzutów sumienia, bo gary leżą w zlewie, a one też leżą.

Te, które wiedzą, że oczekiwania w stosunku do matek były i są nierealne, więc mają je w głębokim poważaniu.

Te, które czują, że nie zakładały rodziny po to, żeby mieć ciężkie i nudne życie. 

Te, które nie są niewolnicami we własnych domach. Uczą od najmłodszego jak używać rączek i sprzętów. Kto w domu mieszka, ten sprząta. 

Mój klan to kobiety, które wiedzą, że za swoje niepowodzenia życiowe to one są odpowiedzialne, a nie ich matka, sąsiadka, czy koleżanka z pracy. I jeśli chcą coś zmienić, muszą zmienić swoje nastawienie i życie, a nie życie innych osób.

Te, które nie rozliczają się z ugotowanego obiadu, bo przecież obiad w życiu nie jest najważniejszy.

Te, które czują, że zdania, które trzeba zacząć od przeprosin „wybacz, że pytam, ale” się na głos nie wypowiada.

I wszystkie te, które kochają swoje dzieci i równie częstol mają dość zabawy w dom.

I te, które wybierają rozwód, bo pragną miłości.

I te, które kochają siebie i są dla siebie przyjaciółkami.

I te narzekające często.

I puszczające w eter głośne kurwy, jak się życie z nimi nie pieści.

I te, które ugotować umieją tylko wodę na herbatę.

I perfekcjonistki.

Lesbijki.

Panie domu.

Szefowe.

Sprzątaczki.

I matki Polki.

Te, które wiedzą, że słoiczki, samojezdne odkurzacze, suszarka bębnowa i catering to sposoby na ułatwianie sobie życia, nie lenistwo.

Lubię ten mój klan i stale go poszerzam. Za te wszystkie chwile, kiedy chciałyśmy bombelki wysłać  kosmos na pewno będziemy się smażyły w piekle. Ale za to w jakim towarzystwie!