Rady matki na niejadki.

Podzielę się z Wami jedną rzeczą, która dobrze mi wyszła jako matce i nie bedą to włosy wyrwane z głowy. Moje dzieci wszystko jedzą! Jak to zrobiłam? To proste: dałam wybór! To, że dzieci trzeba wychowywać, tłumaczyć i wyznaczać im granice wiadomo nie od dziś. Taka rola rodzica. Ale możesz też dziecku dać odrobinę swobody w przypadku rzeczy, które nie są niebezpieczne, a wolność w tym zakresie będzie plusem dla obu stron. Na przykład w kwestii jedzenia.

W tygodniu jemy to, co zrobię, niestety nie mamy czasu na kulinarne fantazje. Na lodówce jakiś czas temu powiesiłam magnes ze śmiesznym napisem “Na kolację jest to co zrobię, albo NIC”. Jest to dość twarda reguła, ale wyobraźmy sobie, że każdy z mojej bandy zaczyna kręcić nosem? Zamiast szybkiego śniadania mamy trójkę zapłakanych, głodnych dzieci i wściekłą matkę. Za to w weekend pytamy dzieci co chcą na przykład na śniadanie. I zdarza się, że na stół wyjeżdżają trzy różne rzeczy. Nie mam z tym problemu, bo wiem, że sama często mam na coś po prostu ochotę i niekoniecznie jest to akurat jajko na bekonie, które je mąż.

Od momentu, kiedy wprowadziliśmy pokarmy stałe, moim głównym dietetycznym założeniem było podawanie dzieciom różnorodnych potraw. Najpierw papki, do ich przygotowania posługiwałam się przepisami z książek i netu. Z czasem jedzenie było w coraz to większych kawałkach, aż do postaci, w jakiej jedzą je dorośli. Od początku podawałam dzieciom absolutnie wszystko: ryby, wszystkie mięsa, nawet jagnięcinę, warzywa, kasze, makarony, a na deser wszystkie owoce.

Od australijskich mam podpatrzyłam pomysł na przekąski pomiędzy głównymi posiłkami i do teraz często stosuję ten patent. Małe pojemniczki z różnymi smakołykami. Pokrojone w słupki warzywa, kanapka z ciemnego chleba, owoce, twarożek, pełnoziarniste krakersy. Strasznie mnie zawsze cieszy przygotowanie tych pyszności dla dzieci! Im bardziej kolorowo, tym lepiej!

bento-box-lunches

Kluczem jest różnorodność i fantazja. Można wyciąć kanapki foremką do ciastek. Eksperymentować z warzywami. Dodać kostki sera. Zrobić mini szaszłyki z owoców. Zdrowy dip. Muffinki. Kolor, kształt i wybór bardzo pozytywnie działa na dzieci – mogą w końcu decydować o sobie! Nawet jeśli ta decyzja dotyczy tylko tego, które warzywo zostanie zjedzone jako pierwsze.

Wciągnij dzieci w gotowanie. Na początku będzie Cię to kosztowało trochę stresu (kilo mąki na podłodze, mieszanie budyniu ręcami, porwanie i natychmiastowe skonsumowanie podstawowego składnika dania, wirujący mikser). Ale to szybko minie, a przyjemność wspólnego gotowania pozostanie.Dobrym pomysłem jest też włączenie dzieci w zakupy. Zabawa w nazywanie warzyw, szukanie najładniejszej kalarepki, czy wymyślanie menu bardzo cieszy dzieci. Przynajmniej moje, tak samo jak ja, kochają wyprawy na targ.

imageimageimageimageimageimageimageimageimageimageimageimage

Moje dzieci lubią szpinak, oliwki, parmezan. Nikt, ale to dosłownie nikt, nie może uwierzyć w ich apetyt. Popełniam wiele rodzicielskich błędów, ale to jedno mi się udało. Może dlatego, że jak pada “Mamusiu chcę spróbować” to pozwalam spróbować a nie mówię “To jest dla dorosłych, nie będzie Ci smakowało”. To, że dziecko czegoś nie lubi, oprócz indywidualnej preferencji jest często winą rodziców, którzy podając brokuły albo między sobą szeptają “wcisniemy mu może” a sami jedzą co innego, albo też podają to z taką miną, że dziecko ma wrażenie, że chcą je otruć. Coraz więcej dzieci w ogóle nie zna niektórych smaków. Są chowane na tostach i parówkach, bo “On nic innego nie lubi”. Pytanie czy coś innego w ogóle dostaje?

Na wakacjach, wyjazdach i wyjściach warto również zadbać o zdrowe przekąski. Niestety często trudno znaleźć je w menu parków rozrywki czy zoo. Zamiast wciskać dziecku hamburgera z komentarzem “No przynajmniej coś zje”, przygotuj własną, kolorową i zdrową wyżerkę. W podróży świetnie sprawdzają się muffinki (słodkie z owocami, jak i te na słono z warzywami i szynką), kanapki i wszystkie owoce.

W lecie wielu z nas znajdzie się poza domem. Zamiast McDonald’s lepiej zatrzymać się zwykłej restauracji czy barze mlecznym i z dzieckiem na ręku spytać o najświeższa zupę, gwarantuję, że nikt Ci nie wciśnie nic starego. Wizyta w fast foodzie coraz częściej kojarzy się naszym dzieciom z nagrodą, którą przecież nie powinno być jedzenie. To samo tyczy się słodyczy – jeśli chcesz dać dziecku coś słodkiego, wybieraj zdrowsze opcje – domowe ciasto, lody na bazie jogurtu lub sorbetu, koktail.

Nie zmuszaj do jedzenia. Trzeba pilnować, aby dziecko zjadło kilka wartościowych posiłków w ciągu dnia, to jasne. Jeśli jednak nie chce zjeść całej porcji, albo mówi, że nie jest głodne – nie zmuszaj ani nie terroryzuj (“Jak nie zjesz obiadu nie pójdziemy się bawić”), nie rób z jedzenia nagrody (“Jak będziesz grzeczny dostaniesz deser”). To wszystko może w dorosłym życiu doprowadzić do zaburzeń odżywiania, nadwagi, anoreksji, bulimii i niskiej samooceny.

Moje dzieci próbowały już wszystkiego. Bób (tak), sushi (tak), burrito (tak), kaszanka (tak), zupa tajska na mleku kokosowym (nie). Często wspólnie robimy desery, śniadania, obieramy warzywa, czy układamy kanapki. Cały czas czekam, aż nadejdzie dzień buntu i to moje chwalenie sie na mnie zemści. Trzymam jednak kciuki, ze chociaż z jedzeniem nie będziemy mieli nadal problemu!

A Wy? Macie niejadka czy małego żarłoka, który chętnie zjadłby wszystko?