Z czym puścić nastolatka w świat?

Z czym puścić nastolatka w świat? Jakie praktyczne umiejętności musimy dać naszym dzieciom? Wozimy te nasze dzieci na zajęcia dodatkowe, a tak naprawdę to trzeba te nasze pędraki życia uczyć, bo potem wchodzi to takie nieopierzone w życie i się nagle okazuje, że wody na herbatę nie zagotuje, nie wie jak się rozlicza podatki i się dziwi, że się wełniany sweter w pralce skurczył.

Z czym puścić nastolatka w świat? Jakie praktyczne umiejętności musimy dać naszym dzieciom? Poniżej moja subiektywna lista, taki top turbo praktycznych umiejętności, niezbędnych do (prze)życia.

Gotowanie. Nie każdy musi od razu być Gordonem czy innym Oliverem, ale jednak każdy jeść musi. I dobrze jest wiedzieć, że ziemniaki czy makaron to trzeba posolić w trakcie gotowania, a deskę do krojenia umyć po krojeniu na niej surowego mięsa. Takie tam bzdury, ale ważne umiejętności przetrwania, wcześniej czy później okazują się przydatne. Różnie to dzieciom wychodzi, z wiekiem coraz lepiej, ale warto jedno – pozwalać, bo tak się najszybciej nauczą.

Sprzątanie. Nie mówię nawet tutaj o ogarnianiu swojego pokoju, bo to, zakładam, każde dziecko w jakimś momencie życia opanuje, nawet jeśli ma matkę pedantkę cierpiącą na nadmiar czasu. Mówię o takich rzeczach jak środki chemiczne i ich działanie, jak np. wybielacz, który jak dobrze go z rąk nie zmyjesz wypali plamy w materiale, na przykład w ręczniku. Czy też mycie okien płynem do glazury. No generalnie warto wiedzieć raczej. I w ogóle kilka słów o czystości się przyda. Miałam kiedyś współlokatora, który nie mył po sobie naczyń. Jego mama (koleś 24 lata) przyjeżdżała z Wieliczki do Krakowa myć mu gary. Nooo, tak było. A mrówki w studenckich mieszkaniach to też przecież standard. Że niby resztki pizzy to trzeba wyrzucić? Serio? A pościel zmienić nie wystarczy raz w roku na Boże Narodzenie? A wannę to szorować trzeba? Ścierki prać? Yyyyy.

Relacje. To teraz modny temat, relacje, emocje, uczucia. Ale ja tu mówię o przyziemnych rzeczach. O tym, aby dzieci nauczyć, że warto pamiętać o dniu Babci czy urodzinach brata. No i troszkę kultury warto liznąć. Ładnie się kłaniać, do urzędów nie z buta, magiczne słowa proszę i dziękuję i telefoniczna i mailowa etykieta. Dzień dobry, dziękuję, miłego dnia, do widzenia.

Dzwoni do mnie ostatnio Pani. Ani me ani be, tylko jedzie – ja w sprawie zajęć. Dzień dobry, mówię, ale ja niestety nie mam pojęcia o jakie zajęcia chodzi. A no ja już dawno miałam dzwonić, mówi Pani, chodzi o zajęcia. Ale jakie zajęcia, dopytuję. Mam troje dzieci, Pani dzwoniła na początku nowego semestru, kiedy obdzwaniałam Kraków i pół okolicznych wsi, bo szukałam ZAJĘĆ. Różnych zajęć, bo i basenu i tenisa dla dzieci i zajęć sportowych dla siebie. No generalnie byłam na etapie organizowania ZAJĘĆ i trochę tego było. A, jak Pani nie wie, to pewnie nieaktualne, powiedziała Pani i znowu bez żadnego zwrotu grzecznościowego walnęła słuchawką.  Yyy. Gdyby się choć przedstawiła skąd dzwoni lub podała jakikolwiek szczegół, pewnie byśmy się dogadały, a tak – nerw. Nawet moje dziecko, aktualnie nastolatka, przysłuchując się tej rozmowie, rzekła pod nosem – co za nieogar. Ano nieogarnięta Pani, warto dzieciaki uczyć.

Zakupy. Kiedy chodziłam z małymi dzieciakami na zakupy to mi się wydawało, że jestem w ukrytej kamerze i ten nasz występ będzie częścią jakiegoś reality show. Moje dzieci chciały wszystko. Z czasem im to minęło, bo ich uczyłam podstaw ekonomii i zarządzania rodziną, zakupy to dobra umiejętność. Bo potem będzie, jak czasami u nas. Na obiad dla 5 osób kupowali garść krewetek albo 1 pierś z kurczaka. Albo na odwrót – makaron w paczce wygląda jakby go było malutko, weźmy cztery paczki! Ano tak było. Dlatego ja często zapraszam dzieci to przeglądania lodówki i spiżarki i planowania menu. Dobra lekcja. Mam nadzieję, że jak pójdą w świat będą wiedziały o co chodzi.

Zdrowie. Niby każdy wie, ale to też dobra lekcja dla młodzieży. Kiedy trzeba do doktora, a kiedy można samemu (i jak!) się wykurować. Niby wszyscy się o tym uczyliśmy w szkole, ale nadal wielu dorosłych nawet nie wie jaka jest różnica między wirusami, a bakteriami, ani do czego służy SOR.

Sprzęty domowe. Ich działanie niby jest proste, ale zapraszam na testy. Jak działa zmywarka, pralka, odkurzacz to naprawdę dla wielu jest czarna magia. Niby nic trudnego, ale sama jako studentka zrobiłam wybuch w mikrofalówce (nigdy wcześniej jej nie używałam, to skąd miałam wiedzieć, że się do niej folii nie wrzuca?), a jako dorosła załatwiłam ekspres do kawy, czy zapchałam odkurzacz. Teraz jestem mądrzejsza i swoim dzieciom pokazuję co i jak.

Wiadomo, że jest tych praktycznych umiejętności więcej, jak zasada nie chodzenia w gości z pustą ręką, osobnych ręczników dla domowników i osobnych dla gości, podlewania kwiatków, czy to, że w domu tak naprawdę nic samo się nie zrobi, za to jak nie ruszysz palcem to przez dwa tygodnie zrobi się syf, a po miesiącu będą latać muszki i łazić mrówki.

Z czym puścić nastolatka w świat? Ja tam uczę dzieci z czysto egoistycznych pobudek – mam zamiar ich puścić w świat już na studia i mam zamiar spać sobie wtedy spokojna, wiedząc, że z głodu i brudu nie zginą.

Jakie praktyczne umiejętności musimy dać naszym dzieciom? Najprostsze, wydawałoby się kluczowe. Ale i tak powiem na koniec coś, co mówię zawsze. Czego Jaś się nie nauczy, to Jan sobie nadrobi. Spokojnie.

https://unsplash.com/