Jestem mamą, która czasami.

Jestem mamą, która czasami.

Jestem mamą, która czasami wstaje przed wszystkimi i pije kawę w ciszy, układając plan dnia. A czasami pozwalam dzieciom o 6:30 w sobotę oglądać bajki, sama zwlekając się z łóżka grubo po 9.

Czasami kilka godzin stoję w kuchni. Wyciskam soki, piekę ciasteczka, odmierzam równiutkie naleśniki i smaruję je domowym dżemem. A czasami daję dzieciom na podwieczorek kupną drożdżówkę.

Jestem mamą, która czasami schodzi do poziomu dywanu i niestrudzenie układa klocki, gra w Monopol, słucha o Pokemonach. A czasami pozwalam dziecku samemu pograć w Pokemon Go, a sama siadam obok z książką, którą chce dokończyć.

Czasami układam plan weekendu ze sporym wyprzedzeniem, rezerwuję koleżanki, miejsce w kinie, galerię i warsztaty. A czasami plan mam jeden: przeżyć, bitwy załagodzić, byle do poniedziałku.

Czasami strofuję moje dziecko, aby odkładało swoje rzeczy na miejsce, a czasami przez 15 minut szukam kluczyków do samochodu.

Czasami pilnuję, aby moje dziecko nie jadło cukru, przetworzonej żywności, fast food i kiepskiej jakości produktów. A czasami zabieram go do restauracji i zgadzam się na wielki deser, tuż po pizzy.

Czasami wdaję się w długie dyskusje o istocie dobra i zła i byciu życzliwym człowiekiem. A czasami jadę samochodem i przy moim dziecku, odrobinę za głośno wycedzę „jedź debilu, co się tak wleczesz”.

Jestem mamą, która czasami uczy swoje dziecko, jak trzeba sobie własne obowiązki zaplanować, a nie zostawiać na ostatni moment. A czasami mówię mu, że nie mogę teraz natychmiast dla niego czegoś zrobić, bo zawaliłam projekt i muszę natychmiast się nim zająć.

Czasami odkładam telefon i koncentruję się w 100% na moich dzieciach, a czasami łapię się na tym, że czytam w telefonie mądre artykuły na temat wychowania dzieci, kompletnie ignorując własne.

Czasami myślę, że z miłości do dzieci pęknie mi serce, a czasami, że łeb.

Jestem mamą, która czasami żałuje, że dzień się już kończy, a czasami pogania dzieci do łóżek o 19.

Czasami spokojnie tłumaczę mojemu dziecku coś piętnaście razy, a czasami przekupuję, aby zechciało coś zrobić.

Czasami po położeniu dzieci spać udaje mi się zrobić sobie masaż, nałożyć maseczkę, poczytać wartościową książkę, zapakować zmywarkę i poskładać pranie. A czasami przy wieczornych przytulaskach z dziećmi zasypiam w opakowanku i budzę się nad ranem.

Czasami czuję niesamowitą siostrzaną solidarność z innymi mamami, a czasami wydaje mi się, że jestem wyrzutkiem i zupełnie do tego klubu nie pasuję.

Czasami czuję się silna, wierzę w siebie jako matka, a czasami mam wrażenie, że wyrzuty sumienia spalą mnie żywcem, a moje dzieci tylko marzą o tym, aby dorosnąć i nigdy więcej mnie nie widywać.

Czasami wiem, że jestem jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna, a czasami nie mogę przestać porównywać się do innych matek.

Czasami krzyczę na moje dzieci, żeby na siebie nie krzyczały.

Jestem totalnie nieprzewidywalna. Czasami ułożona, rutynowa, pewna siebie i swoich decyzji, stanowcza i z planem na życie swoje i mojej rodziny, a czasami spontaniczna, rozlazła, leniwa, bez planu na kolację, nie wspominając o kolejnym dniu.

Ale nawet w te dni, kiedy na kolację są płatki, a mój dzień został tylko odbębniony, zawsze jestem dobrą mamą. I Ty też. Nawet wtedy, kiedy zabawy z własnym dzieckiem nużą Cię do bólu, kiedy na kolejne „mamo” w myślach mówisz „czego znowu”, kiedy pragniesz tylko chwili ciszy i wydzierasz się na całe gardło, bo ktoś znowu brudnymi buciorami przelazł przez świeżo umytą podłogę. Nawet wtedy.

Jestem mamą, która czasami jest perfekcyjna, ogarnięta, ma wszystko pod kontrolą. Czasami.

We wszystkie inne dni jestem dobrą mamą.

I Ty też.

Zawsze.

Zdjęcie Jose Escobar na Unsplash