To tylko seks. Jak nie wychować macho ani puszczalskiej panienki.

Wielu rodziców frapuje wychowanie pod kątem przyszłości potomka. Czy to, co robimy teraz, kiedy dzieci są pod naszą opieką i możemy w jakiś sposób próbować wpłynąć na ich charakter, będzie miało znaczenie w przyszłości? Czy nasze dzieci naprawdę są jak gąbka? To, co mówimy odciska się na małym człowieczku i daje o sobie znać za x lat? 

Oczywiście, że wierzymy we wpływ wychowania na późniejsze życie. To dlatego uczymy dzieci sumiennie odrabiać zadania domowe, bo nauka to potęgi klucz, strofujemy za naganne maniery i upominamy, aby mówić dzień dobry nawet tej sąsiadce, co do której jesteśmy przekonani, że jest wiedźmą i po zmroku pewnie lata na miotle. Chcemy, aby nasze dziecko było porządnym obywatelem, pewnym siebie, sięgającym w życiu gwiazd i sunącym wybrukowaną sukcesem gładką alejką.

Ale czy kiedykolwiek, ktokolwiek z nas zastanawiał się nad tym, jak wychowanie wpływa na późniejsze związki naszych dzieci? A jak wychowanie wpłynie na seks?

Dziewczyna, która rusza na łowy, codziennie głodna wrażeń, pewna sposobu, w jaki działa na chłopaków, coraz wyżej podciągająca spódnicę i coraz niżej opuszczająca dekolt, traktuje mężczyzn jak lusterko, w którym się przegląda i pyta go stale kto najlepszy w tym mieście. Na każdej imprezie zdobywa przystojniaka, za którym wodziły oczami wszystkie laski na imprezie, zapominały o dumie i ocierały się wcale nie mimochodem o jego lepkie ręce. Ale to ona wychodzi z nim z tej imprezy. Z nim, choć walczących o nią samców było kilku. Pozwala mu myśleć, że zdobył księżniczkę uwięzioną na wieży. Kąpie się w jego aprobacie, w jego uwielbieniu, przez chwilę jest dla niego jak prezent pod choinkę odpakowany 3 dni przed świętami. Plus 100 do samooceny, bawi ją jego nadzieja na coś poważniejszego, przecież to tylko seks. Czar pryska, kiedy wraca do domu, w którym dla nikogo nie jest kimś wyjątkowym. Raczej meblem, którego z sentymentu się nie wywala, ale od czasu do czasu można ze złością kopnąć.

Kolega, któremu w domu rodzinnym wszystko pykło. Jest hajs, są drogie auta, markowe garnitury, z czasem mieszkanie pod modnym adresem. Jest to, o czym inni tylko marzą, ale nigdy nie będą tego mieli, choć zacharowują się na śmierć i cieszą z rocznej premii, która dla niego nie wystarczyłaby na opłacenie jednej dobrej kolacji na mieście. To tylko seks. Nie, on się wcale nie wyżywa. On po prostu lubi mieć kontrolę. Doprowadzać do zerowego poziomu kobiety, które widzą w nim szansę na lepsze życie. Traktuje je jak księżniczki, ale po to tylko, aby za moment zamienić je w szmaty, które długo nie będą się mogły podnieść z podłogi, którą właśnie nimi wytarł. Robi dokładnie to, co całe życie ktoś robił jemu. Bo tylko jedno w jego życiu nie pykło. Ojciec. Widzi w nim tylko niezdarne przedłużenie swojego panowania, na które ma już od lat napisany scenariusz. I konsekwentnie realizuje kolejne jego punkty. Jakieś głupie marzenia, gówniarskie pasje, potrzeby, samodzielne decyzje, czy chcenia nie mają tutaj żadnego znaczenia. Tyle dla Ciebie poświęciłem, nie rozumiesz jak Ci dobrze, biznes jest biznes, kiedyś mi jeszcze podziękujesz niewdzięczny gnojku.

Dziewczyna wyrwana ze wsi, na pierwszym roku boi się każdego dłuższego męskiego spojrzenia. „Nie zadawaj się z nimi, oni chcą Cię tylko zbałamucić i wykorzystać”, podpowiada mama, w trakcie zakupów, na których kupuje córce ubrania, w których stopi się z burą lamperią sal wykładowych. Zboczeni, źli, zdeprawowani. Prawie jak towarzystwo z akademika, nowi koledzy i koleżanki, którzy pomiędzy majonym spirytusem popijanym w oparach fajek z Ukrainy, grają dla zabicia nudów w butelkę, w której obowiązuje jedna zasada – brak zasad. Szok, niedowierzanie. „To tak można”? – myśli zagubiona owieczka z dobrego domu. Tak trzeba, jeśli chcesz być super sexy cool, to tylko seks, wyluzuj, podpowiadają skąpo odziane nowe koleżanki.

Te trzy osoby to bohaterowie książki „To tylko seks” Janka Favre. Anka, Xavier, Julia. Czyli totalny brak samooceny, latami niszczonej w domu, niemożność podejmowania jakiejkolwiek decyzji w domu, w którym kontrolę nad wszystkim sprawuje ojciec, czy zupełna nieumiejętność oceny ludzi i zdarzeń w domu, w którym przepis na szczęście to studia, praca, mąż, dwoje dzieci i dom z ogródkiem.

Pokolenie wychowane bez bliskości, z telefonem w ręce, zamiast pomocnej, bliskiej dłoni. Pokolenie dzieci, dla których rodzice nie mieli nigdy czasu, pochłonięci karierą, kredytem, własnym rozwojem. Bez rozmowy, dążący do życiowych stereotypów, które na pewno dają szczęście. Czy na pewno to tylko seks? Czy może seks to pigułka na całe zło?

Książkę “To tylko seks” w przedsprzedaży kupisz bez płacenia za przesyłkę. Książkę kupisz tutaj: http://totylko.pl/. Zarwałam przez nią noc, zupełnie ignorując czas i kolejny dzień, co bardzo rzadko mi się zdarza. Jak zaczęłam, tak czytałam, aż nie skończyłam. Po lekturze byłam psychicznie obolała, jakbym to co najmniej ja spędziła tę noc „tylko dla dorosłych” na mieście. Kolejne dwie noce nie spałam rozmyślając o tym, jak wyrobić moralny kręgosłup naszych dzieci, aby ich przyszłe relacje nie były tylko pseudo lekiem na traumatyczne dzieciństwo. Polecam, czyta się świetnie. No i Kraków, jako ósmy bohater książki. ♥

Zdjęcie: źródło.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Nie masz na nic czasu, w szczególności dla siebie? Kup moje autorskie produkty, które pomogą w ogarnianiu rzeczywistości. Stworzone przez matkę trojaczków – to działa! SKLEP.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.