LightBox czyli cała prawda o dietach pudełkowych.

Diety pudełkowe mają tylu przeciwników, co zwolenników. My akurat uwielbiamy. Mówię my, bo mąż kilka lat temu właśnie na diecie pudełkowej zamienił 97 kilo żywej wagi i trzy podbródki na 84 kilo i jeden tylko podbródek. 

“Chcę schudnąć 9 kg ale nie mam czasu, energii i siły, aby przy wszystkim tym, co dzieje się w moim życiu, przejmować się jeszcze wagą”. Tak sobie pomyślałam pod koniec grudnia i napisałam do LightBox, który kiedyś odchudził mi męża. Zaczęłam 2 stycznia, z grubej rury. Odchudzałam się na diecie pudełkowej dwa miesiące (z przerwą na ferie, bo dieta to dla mnie styl życia, bodziec, a nie kara za grzechy i jedzenie syfu i nie wyobrażałam sobie być na desce we Włoszech i nie jeść pizzy). Schudłam w sumie 5 kilo, jestem bardzo z siebie zadowolona. Zostały mi 4 kg do zrzucenia, ale chwilowo muszę sobie zrobić przerwę z wiadomych powodów.

Postanowiłam napisać ten post przekornie, obalając wady diet pudełkowych, bo zalet nikomu nie trzeba chyba zbytnio tłumaczyć. Powiem tak, po raz kolejny: nic lepszego nie ma i to zawsze działa. Czułam się jak celebrytka, której codziennie pod nos podają jedzenie, a ona ma tylko za zadanie zjeść go ze smakiem. Jesz co Ci dadzą i chudniesz. Ludzie, co za wygoda! 

LightBox ma tylko dwie wady. Z tym, że jedna to nie jest do końca wada. LightBox wydaje się drogi. To dlatego, że najtaniej jest wtedy, kiedy wykupujesz cały pakiet, a im dłuższy czas trwania diety, tym jest ona tańsza, ale niestety – musisz zainwestować. I nie jest to mała kwota. Oczywiście inwestujesz w swoje zdrowie, wygląd i samopoczucie, więc długoterminowo jest to rzecz absolutnie bezcenna, ale jednak jest to wysoka cena. 

Oczywiście to koszt wygody i sztabu ludzi, którzy pracują na to, żeby to zbilansowane pudełeczko każdego dnia podstawić pod Twoje drzwi. Dietetyk, zaopatrzeniowiec, kucharz, osoby pakujące, a w końcu kierowca, oni wszyscy pracują na Twój efekt. Nie musisz planować, co zjesz. Nie musisz jeździć na zakupy. Nie musisz gotować. Nie musisz nic ważyć, mierzyć, prowadzić dzienników żywieniowych, cały czas dokładnie wiesz, ile jesz, masz kontrolę nad swoim celem. Nie musisz zmywać naczyń. Codziennie rano dostajesz pudełeczko z jedzeniem i tyle Cię ta cała dieta obchodzi. To ktoś inny bierze na siebie logistykę, menu, nawet dojazd. Jest to ogromna oszczędność czasu i energii.

Po dwóch miesiącach diety wiem też, że dostawałam składniki najwyższej jakości. Świeże ryby, warzywa, makarony, pieczywo. To wszystko było pyszne, zróżnicowane, kolorowe. Nie miałam się do czego przyczepić, jadłam nawet burgery, chrust w Tłusty Czwartek i codziennie na podwieczorek coś słodkiego, dla mnie mega, bo zwykle o tej podwieczorkowej porze siada mi totalnie energia. Miałam też pewność, że to, co jem jest zdrowe. I w ogóle nie musiałam się tym przejmować! 

Dieta w pudełku to świetna opcja dla osób takich jak ja. Mam zapał, żeby się zabrać za siebie, ale potem siadam do komputera, zapominam o całym świecie i nagle czuję ogromny głód, co kończy się wrzucaniem na ruszt byle czego, albo codziennie tego samego. Z LightBoxem w takim momencie otwierałam po prostu kolejne pudełko i jadłam coś pysznego, zwykle skomplikowanego, na co na pewno nie miałabym czasu, ani weny, gdybym sama miała to ugotować. Bywały dni, kiedy rano jadłam owsiankę z orzechami i owocami, na drugie śniadanie sałatkę z komosy, na obiad makaron ryżowy z pieczonym łososiem i warzywami w woka, na podwieczorek ciasto, a na kolację wegański pasztet i sałatkę ze świeżych warzyw. W mojej regularnej diecie byłaby to pewnie kawa, kawa, kawa, banan po drodze z siłki, kanapka, sałatka, kolacja. Widać różnicę? 🙂 

Wszystko, co jadłam, było smaczne i świeże, co uważam za plus, szczególnie w przypadku diety, która przyrządzona jest dzień wcześniej przecież. Jadłam cały czas produkty przemyślane, razem pokrywające moje kompletne zapotrzebowanie dzienne na składniki odżywcze, co jest tak bardzo różne od mojego normalnego trybu życia, kiedy najłatwiej jest mi zjeść byle co, byle szybko. Szczerze, przyznajcie, kto analizuje swój dzienny jadłospis pod tym kątem? 

Nie byłam głodna. Na początku miałam dietę 1500 kcal, do tego codziennie jadłam owoc, bo tak ustaliłam z dietetykiem LightBox. Po prostu w moim życiu jest codziennie taki moment, że chce mi się tego jabłka czy banana i tak się do tego przyzwyczaiłam, że uznałyśmy to za dobry nawyk, z którego nie warto rezygnować. Oprócz tego piłam 2-3 kawy, 2 z mlekiem. W sumie wychodziło około 1700-1900 kcal, co dla mnie okazało się być zbyt dużo. Co prawda od poniedziałku do piątku ćwiczę, ale mam też 40 lat, a poza tą godziną sportu i spacerem z psem, siedzę cały dzień. Albo w korkach, albo przed komputerem, albo na kanapie. Nie mam więc aż takiego dużego zapotrzebowania kalorycznego. Zredukowałam więc kaloryczność do 1200 kcal i to bardziej mi odpowiadało. Dietę możesz dopasować do siebie i modyfikować w trakcie. 

Zdecydowałam się na opcję vege plus ryby, bo bardzo ograniczam spożycie mięsa. Też był to fajny pomysł, bo wypróbowałam całkiem nowe potrawy z ryb, na przykład galaretkę. Była pyszna, choć jadłam ją przy głośnych “fuuuuuj” od dzieci. No cóż, nie znają się na tym, co dobre. 

W diecie pudełkowej nie ma też podjadania. Każdy, kto kiedykolwiek próbował się odchudzać wie, że w momencie, kiedy wieczorem jesteśmy głodni, zaczynamy analizować co dziś jedliśmy i zaraz sobie zapominamy, że o tu była jeszcze kawa z mlekiem (min 100 kcal), a tu był banan (min 120 kcal), a tu mała czekoladka (od 100 kcal wzwyż). Wychodzi nam, że na obiad była sałatka, to przecież nie ma w ogóle kalorii, a potem jeszcze poszłam na spacer, to spaliłam, więc spokojnie mogę sobie zjeść małą kanapeczkę. A tymczasem każda dieta opiera się na prostej zasadzie tworzenia deficytu kalorycznego. Czyli schudniesz, jeśli Twoje zapotrzebowanie kaloryczne będzie wyższe, niż to, co zjesz. Kiedy skrupulatnie liczymy kalorie, zawsze jesteśmy bardzo zdziwieni, że aż tyle tego jest. Przy diecie pudełkowej nie ma tego dylematu. Zawsze wiesz, ile już dziś tego było, bo codziennie jest tyle samo, a na każdym posiłku jest kaloryczność. 

Drugi minus, który przedyskutowałam z wieloma osobami, które kibicowały mi przez ostatnie dwa miesiące, to ekologia. Niestety diety pudełkowe są średnio ekologiczne. Skontaktowałam się w tym celu z przedstawicielami LightBox, zaproponowałam wielorazowe opakowania, które można potem oddawać kierowcy w celu ponownego użycia. Niestety aktualne przepisy sanitarne nie pozwalają na przewożenie żywności razem z brudnymi opakowaniami wielorazowego użytku, bo z tym mielibyśmy do czynienia w przypadku opcji korzystania z naczyń wielorazowych do np. zupy (według przepisów nawet umyte pojemniki zanim nie zostaną zdezynfekowane uznawane są za brudne). Świadomi kwestii środowiskowych LightBox stosuje pojemniki wykonane z białego plastiku, które chętnie wykorzystywane są przez recyklerów i doskonale segregowane przez sortownie optyczne (oczywiście pod warunkiem, że trafią do kontenera na surowce oznaczonego „Plastik” lub „Metale i tworzywa sztuczne”). Trochę się uspokoiłam, bo widać, że firma cały czas poszukuje rozwiązań bardziej przyjaznych dla środowiska a jednocześnie w pełni funkcjonalnych z punktu widzenia Klientów.  

Na hasło “calareszta” macie 5% zniżki na wszystkie diety dostępne na stronie LightBox. Ze swojej strony polecam, nic lepszego i wygodniejszego nie znajdziesz.

Wpis powstał przy współpracy z firmą LightBox. 

    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.